REKLAMA

„Grzeczni chłopcy” to najbardziej niegrzeczna komedia sezonu? Oceniamy

„Grzeczni chłopcy” Gene’a Stupnitsky’ego to niepoprawna komedia o pełnym perypetii popołudniu trójki dwunastoletnich przyjaciół.

Grzeczni chłopcy - recenzja
REKLAMA
REKLAMA

„Grzeczni chłopcy” opowiadają o Maksie (Jacob Tremblay), Lucasie (Keith L. Williams) i Thorze (Brady Noon) oraz tym newralgicznym momencie w życiu każdego człowieka, gdy poprzez burzę hormonów powoli zaczyna wchodzić się w dorosłość. Max czuje mrowienie w spodniach (ku wielkiej uciesze jego ojca, że jego synek dorasta), a na dodatek właśnie się zakochał. Kiedy dostaje zaproszenie na imprezę, na której ma spotkać swoją wybrankę, zrobi wszystko, żeby przyjść tam jak najlepiej przygotowanym. Impreza ma zawierać bowiem element gry w butelkę, więc chłopak jak najszybciej chce nauczyć się całować.

Plan zdobycia tej tajemnej wiedzy wydaje się prosty. Szybko jednak okaże się, że w wyniku nieoczekiwanego splotu zdarzeń bohaterowie wpadną w tarapaty, które będą musieli odkręcić. Inaczej z wyjścia nici. Tak rozpocznie się szalone popołudnie, podczas którego przyjaciele staną twarzą w twarz z mniejszymi i większymi problemami.

Grzeczni chłopcy - recenzja class="wp-image-319491"

Obraz debiutującego w pełnym metrażu Gene’a Stupnitsky’ego, który dotychczas zajmował się pisaniem scenariuszy do filmów i seriali (m.in „The Office”, film i serial „Zła Kobieta”, „Rok 1”) celowo zestawia teoretyczną niewinność i prostolinijność bohaterów z dwuznacznymi prawidłami świata dorosłych, budując na ich bazie humor sytuacyjny.

Zagranie to wychodzi z różnym skutkiem.

W filmie dostaniemy kilka sekwencji, na których można wybuchnąć gromkim śmiechem, ale niektóre żarty kwituje cisza, w której niemalże słychać odgłos cykad z oddali.

Reżyser i scenarzysta oparł bowiem większość dowcipów na tym samym schemacie - bohaterowie są tak niewinni, że nie spodziewają się, że coś może mieć podtekst seksualny. W zależności od tego, o czym akurat mowa, dowcip wypada świetnie albo jest wtórny, a przez to też nieszczególnie zabawny.

„Grzeczni chłopcy” to także ten rodzaj filmu, którego zwiastun jest ciekawszy od finalnego produktu.

Główny zarys konfliktu oraz najciekawsze sceny czy najlepsze dowcipy w zasadzie znalazły się już w tym krótkim materiale, który posiada na dodatek dużo lepsze tempo niż snujący się finalny produkt.

Nie ma co jednak winić filmu za jego dobrą promocję. Zwłaszcza, że ta przyczyniła się do niezłego wyniku obrazu w box office (obraz zarobił na razie niemal czterokrotność swojego budżetu) i pozwolił zaciekawić widzów niepoprawną opowieścią o trójce nastolatków (czy w zasadzie „tweens”, jak sami określają się bohaterowie).

Grzeczni chłopcy - kadr z filmu class="wp-image-319497"

Film, mimo że opowiada o dwunastolatkach, skierowany jest do widzów dorosłych.

REKLAMA

Liczba wulgaryzmów, podtekstów seksualnych czy scen, które nie wydają się stosowne dla najmłodszych przekracza bowiem normę obrazów z tak młodymi bohaterami. Wpisuje się jednak w obecnie panujący (zwłaszcza w opowieściach z dreszczykiem) trend. W końcu zarówno bohaterowie „To” czy „Stranger Things” wielokrotnie zachowują się nad wyraz dojrzale jak na swój wiek. Podobnie wygląda to u „Grzecznych chłopców”.

„Grzeczni chłopcy” to niezła komedia, która mimo dobrego aktorstwa i niezłych dowcipów nie posiada w sobie czegoś, dzięki czemu zostałaby z nami na dłużej. To kolejny film tego lata z kategorii: 0bejrzeć - zapomnieć. Chyba lepiej już wrócić do obchodzącego w tym roku dwunastolecie „Superbad”, które jest jednym z najzabawniejszych przykładów sprośnej komedii o dorastaniu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA