„Czuję, jakbym do tej roli przygotowywał się całe życie" - Floki z „Wikingów" opowiada nam o tym, jak wcielał się w Merlina
Gustaf Skarsgard, czyli niezapomniany Floki z „Wikingów", zagrał w serialu Netfliksa. Jeśli obejrzycie „Przeklętą" to sami przekonacie się, że w wyciągniętym na tytuł cytacie nie ma ani odrobiny przesady - to naprawdę idealny kasting.
Konrad Chwast: Serial „Przeklęta" jest pełen magii, a Merlin ma najwięcej wykręconych i magicznych scen, przy której bawiłeś się najlepiej?
Gustaf Skarsgård: Jest bardzo wiele scen, które sprawiły mi radość. Jestem bardzo wdzięczny za te wszystkie kwestie i sytuacje, które Tom dla mnie napisał. Nasz Merlin jest sprytny, ekscentryczny, lubi manipulować - to bardzo rozbudowana postać. Niestety nie mogę ujawnić wszystkich scen, które tak bardzo mi się podobały, bo musiał bym opowiedzieć o fabule, ale cały odcinek 6. jest poświęcony Merlinowi, włącznie z tłem tego bohatera.
A która z nich była dla ciebie najtrudniejsza?
Myślę, że punkt kulminacyjny finałowego odcinka. Nie chcę o nim mówić za dużo, żeby nie popsuć zabawy tym, którzy jeszcze go nie widzieli, ale mogę powiedzieć, że bardzo cieszę się, że mieliśmy dużo czasu, aby wszystko wyszło tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Cała scena jest bardzo klimatyczna, ale przygotowania do niej trwały długo i wymagały masy pracy. Kluczowe tutaj były warunki pogodowe, bo było dużo wody, wiatru i... czarów.
Co sprawiło, że zdecydowałeś się wziąć udział w serialu?
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o serialu, początkowo myślałem, że nie jest to, czego szukam po 5 latach grania „Wikingach”, bo myślałem, że „Przeklęta” będzie podobna do tego, co już robiłem. A potem przeczytałem scenariusz i zakochałem się w tym bohaterze. Pomyślałem, że będzie przy nim kupa zabawy.
Przejrzałem skrypt do kilku pierwszych odcinków i okazało się, że nie mogę oderwać się od czytania, bo tak bardzo chciałem wiedzieć, co będzie dalej. A potem po spotkaniu z Tomem Wheelerem (showrunnerem serii – przyp. red.), na którym przedstawił mi swoją wizję serialu, wiedziałem już, że muszę wziąć tę rolę.
Zresztą później okazało się, że współpraca z nim była świetna - zawsze był obecny na planie, zawsze można było z nim pogadać. Z Frankiem (Millerem – przyp. red.) było podobnie, on też często bywał na planie, a sposób, w jaki działa, jak kreatywnie i ekscentrycznie pracuje jest niesamowity.
Merlin jest prawdopodobnie jedną z najchętniej wykorzystywanych postaci w popkulturze, więc widzowie zapewne mają swoje oczekiwania i przyzwyczajenia. Sprawdzałeś, jak inni aktorzy portretowali Merlina i czy czujesz presję, że sam się w niego wcielasz?
Jeśli porównamy granego przeze mnie bohatera z innymi ważnymi czarodziejami, jak Dumbledore albo Gandalf to zauważymy, że każdy z nich zawsze ma długie włosy, siwą brodę i tak dalej. Merlin jest postacią bardzo otwartą na odmienne interpretacje. Same legendy bywają bardzo różne od siebie – to mity zbudowane na innych mitach, zbudowanych na jeszcze kolejnych mitach, a te na następnych. Oznacza to, że już było już tak wiele interpretacji, że nie czuję się przez nie ograniczony.
Do serialu przyciągnęło mnie właśnie to, co przeczytałem na temat tej interpretacji. Tu Merlin jest alkoholikiem, cynikiem, który stracił swoją magię - takiego właśnie go poznajemy. Takiej interpretacji jeszcze nie było. Właśnie w tym znaczeniu czułem się bardzo wolny. Jednak zawsze czuję presję, bo chcę jak najlepiej sportretować swojego bohatera, bez względu na to kogo gram - i serial Netfliksa nie jest tu wyjątkiem.
Czy jest w „Przeklętej” coś, co rezonuje z naszym światem?
Zdecydowanie tak. Myślę, że gatunki fantasy i science-fiction opowiadają o bardzo istotnych sprawach, ale robią to w fantastyczny sposób. Częścią ucieczki do tego niesamowitego świata serialu jest również to, że poruszamy zupełnie realne i współczesne problemy, jak atakowanie mniejszości, fundamentalizm religijny. W samym centrum „Przeklętej” jest młoda kobieta walcząca o swoje miejsce w tym świecie.
Jak inne umiejętności, na przykład te, które zdobyłeś grając w serialu „Wikingowie”, przydały ci się do ogrywania Merlina?
Czuję, jakbym do tej roli przygotowywał się całe życie. Kiedy byłem dzieckiem uwielbiałem fantasy, kiedy inne dzieciaki grały w piłkę, ja brałem lekcje jazdy konnej i szermierki. Nie wiem już nawet, ile razy przeczytałem „Władcę pierścieni”, grałem w LARP-y w lesie z setkami ludzi ubranych w średniowieczne stroje.
Potem przyszli „Wikingowie”, gdzie przez 5 lat musiałem trenować walkę na miecze, topory, jazdę konną. Więc w pewnym sensie byłem świetnie przygotowany. To dziwne, ale kiedy przeczytałem o tej roli, to od razu pomyślałem, że została napisana dla mnie. Oczywiście nie była, ale takie było moje pierwsze odczucie. To nie znaczy, że nie była ona dla mnie wyzwaniem, ale czułem się do niej świetnie przygotowany.
W „Wikingach” Floki miał mocną więź z bogami i światem duchowym, z Merlinem jest podobnie. To zwykły przypadek, czy interesujesz się światem niematerialnym.
Osobiście bardzo interesuje się duchowością. Nie jestem pewien, czy to dlatego dostałem tę rolę, ale może właśnie dlatego mnie ona zainteresowała. Floki był religijnym fanatykiem, miał dość nietypowy kontakt z Bogami. Merlin natomiast jest cynikiem, który stracił swoją magię i to bardzo różni te postacie.
A jednak Merlin ma dostęp do prawdziwej magii, to mnie w nim najbardziej interesowało. Czytałem o początkach magii, o alchemii, o magach z Persji. Sprawdzałem, kim byli ci ludzie sprzed 2 tys. lat, którzy myśleli, że mają wyjątkowe umiejętności.
Gdybyś miał szansę wziąć do ręki Ekskalibur w prawdziwym świecie, co byś z nim zrobił?
Myślę, że Ekskalibur jest metaforą nieskończonej władzy, a ja nie jestem zainteresowany posiadaniem takiej mocy. Ale gdybym już miał tę nieskończoną moc, to szybko ustanowiłbym globalne wybory, w których każdy na Ziemi mógłby zagłosować, kto powinien otrzymać tę moc. Potem nakazałbym powtarzać to głosowanie co kilka lat (śmiech).
Którą z umiejętności Merlina chciałbyś zachować dla siebie?
Zastanawiam się na tym i myślę, że chyba żadnej. Cieszę się, że jesteśmy inni.