REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. Seriale

„Gwiezdne wojny”: kolejność oglądania epizodów, spin-offów, seriali i animacji „Star Wars”

Jak oglądać filmy „Star Wars” i co z serialami, w tym z animacjami i produkcjami aktorskimi z Disney+? Czy lepiej puścić sobie „Gwiezdne wojny” w takiej kolejności, w jakiej trafiały na ekrany, czy może jednak lepsza będzie kolejność chronologiczna? I czym jest to całe „machete order”? Wyjaśniamy i doradzamy.

26.07.2024
14:45
star wars kolejnosc filmy seriale animacje gwiezdne wojny
REKLAMA

Na sagę „Gwiezdne wojny” składa się dziewięć filmów kinowych, z których sześć nakręcił George Lucas, a pozostałe trzy - czyli „Przebudzenie Mocy” (VII), „Ostatni Jedi” (VIII) i „Skywalker. Odrodzenie” (IX) - powstały już pod egidą Disneya. Wizjonerski reżyser w dodatku zaczął przewrotnie pod koniec lat 60. od IV części tej opowieści, która retroaktywnie została nazwana „Nową nadzieją”, a kolejne filmy, czyli „Imperium kontratakuje” i „Powrót Jedi”, to odpowiednio Epizod V i Epizod VI.

REKLAMA

Z tego tekstu dowiesz się:

Dopiero po latach powstała trylogia prequeli, czyli epizody I-III o tytułach „Mroczne Widmo”, „Atak klonów” i „Zemsta Sithów”. Jakby tego było mało, mamy też osadzone fabularnie między epizodami dwa kinowe spin-offy w postaci „Łotra 1” i „Hana Solo”. Do tego dochodzą animacje („Wojny klonów” wraz z otwierającym filmem, „Rebelianci”, „Opowieści Jedi” i „Ruch oporu”) oraz seriale aktorskie („Andor”, „Obi-Wan Kenobi”, „Mandalorianin”, „Księga Boby Fetta”, „Ahsoka” i „Akolita”).

Czytaj też inne nasze teksty na temat kolejności oglądania filmów i seriali:

Jaka jest prawidłowa kolejność oglądania sagi „Gwiezdnych wojen”?

Jeśli skupimy się na sadze „Star Wars”, to nie ma tej jednej definitywnej odpowiedzi. Chociaż epizody I-III nakręcone zostały później niż części IV-VI, to oglądanie ich na start jest proszeniem się o spoilery (nie mówiąc już o trylogii sequeli, która osadzona jest fabularnie dekady później). Są co najmniej trzy dobre sposoby podejścia do tego tematu, a ten najprostszy to puszczenie ich sobie w takiej kolejności, w jakiej filmy trafiały do kin:

  • Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja (Epizod IV), reż. George Lucas (1977);
  • Gwiezdne Wojny: Imperium Kontratakuje (Epizod V), reż. Irvin Kershner (1980);
  • Gwiezdne Wojny: Powrót Jedi (Epizod VI), reż. Richard Marquand (1983);
  • Gwiezdne Wojny: Mroczne Widmo (Epizod I), reż. George Lucas (1999);
  • Gwiezdne Wojny: Atak Klonów (Epizod II), reż. George Lucas (2002);
  • Gwiezdne Wojny: Zemsta Sithów (Epizod III), reż. George Lucas (2005);
  • Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy (Epizod VII), reż. J.J. Abrams (2015);
  • Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi (Epizod VIII), reż. Rian Johnson (2017);
  • Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie (Epizod IX), reż. J.J. Abrams (2019).

A co z kinowymi spin-offami, które nakręcił Disney? Tymi filmami są „Łotr 1: Gwiezdne Wojny - historie” w reż. Garetha Edwardsa z 2016 r. oraz „Han Solo: Gwiezdne Wojny - historie” w reż. Rona Howarda z 2018 r. Nie są one bezpośrednio powiązane fabularnie ani z prequelami, ani z trylogią Disneya, czyli „Przebudzeniem Mocy”, „Ostatnim Jedi” i „Skywalker. Odrodzenie”, więc można obejrzeć je w dowolnym momencie po „Nowej nadziei”, ale najlepiej zrobić to już po „Powrocie Jedi”.

Chronologiczna kolejność filmów „Star Wars”

Jeśli ktoś chciałby oglądać filmy z uniwersum „Star Wars” w kolejności chronologicznej, to również jest to dobrym pomysłem - z zastrzeżeniem, że epizody I-III zaspoilują jeden bardzo istotny fabularny twist z „Imperium kontratakuje”. Jeśli ktoś się tego nie boi, to filmy można ułożyć na osi czasu w poniższej kolejności (przy czym daty mogą być orientacyjne):

  • 32 BBY: Gwiezdne Wojny: Mroczne Widmo (Epizod I), reż. George Lucas (1999);
  • 22 BBY: Gwiezdne Wojny: Atak Klonów (Epizod II), reż. George Lucas (2002);
  • 19 BBY: Gwiezdne Wojny: Zemsta Sithów (Epizod III), reż. George Lucas (2005);
  • 10 BBY: „Han Solo: Gwiezdne Wojny - historie”, reż. Ron Howard (2018);
  • 1 BBY „Łotr 1: Gwiezdne Wojny - historie”, reż Gareth Edwards (2016);
  • 0 Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja (Epizod IV), reż. George Lucas (1977);
  • 3 ABY: Gwiezdne Wojny: Imperium Kontratakuje (Epizod V), reż. Irvin Kershner (1980);
  • 4 ABY: Gwiezdne Wojny: Powrót Jedi (Epizod VI), reż. Richard Marquand (1983);
  • 34 ABY: Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy (Epizod VII), reż. J.J. Abrams (2015);
  • 34 ABY: Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi (Epizod VIII), reż. Rian Johnson (2017);
  • 35 ABY: Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie (Epizod IX), reż. J.J. Abrams (2019).

Warto dodać, że kalendarzu odległej galaktyki za punkt „zero” jako widzowie przyjmujemy „Nową nadzieję” i ukazaną w tym filmie bitwę kosmiczną, stąd skróty BBY (Before Battle of Yavin, przed bitwą o Yavin) i ABY (After Battle of Yavin, po bitwie o Yavin). Bohaterowie posługiwali się jednak różnymi kalendarzami, w tym np. takimi, w których kolejne lata liczono od powstania Imperium.

„Machete order” dla serii „Gwiezdne wojny” 4,5,2,3,6

Ci bardziej ortodoksyjni fani nie tylko nie uznają filmów Disneya za kanon i nazywają je wysokobudżetowymi fanfikami, ale do tego nie przepadają za „Mrocznym widmem”. Ponad dekadę temu trafiłem na opis tzw. „machete order”, co można tłumaczyć jako „kolejność maczety” (a numeracją zajmował się mistrz Yoda, stąd wygląda ona tak: IV, V, II, III i VI). Zamiast oglądać trylogię George’a Lucasa w całości można przeciąć ją dwoma (a nie trzema!) prequelami:

  • Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja (Epizod IV), reż. George Lucas (1977);
  • Gwiezdne Wojny: Imperium Kontratakuje (Epizod V), reż. Irvin Kershner (1980);
  • Gwiezdne Wojny: Atak Klonów (Epizod II), reż. George Lucas (2002);
  • Gwiezdne Wojny: Zemsta Sithów (Epizod III), reż. George Lucas (2005);
  • Gwiezdne Wojny: Powrót Jedi (Epizod VI), reż. Richard Marquand (1983).

W przypadku tej kolejności zaczynamy dokładnie tam, gdzie rozpoczął swoją opowieść George Lucas już dekady temu, czyli od „Nowej nadziei” a w centrum mamy historię Luke’a, a nie Anakina. Po fabularnym plot-twiście z „Imperium kontratakuje” cofamy się w czasie do schyłku Republiki i widzimy jej upadek, a dopiero potem wracamy do teraźniejszości - już z wiedzą, o co walczą bohaterscy członkowie Sojuszu Rebeliantów ze złowrogim Imperium Galaktycznym.

A co z animacjami i serialami „Star Wars”?

Jeśli chodzi o seriale animowane (nie tylko) dla dzieci, to przed nimi warto obejrzeć przede wszystkim wszystkie filmy George’a Lucasa. Na pierwszy ogień można puścić sobie „Wojny klonów” („The Clone Wars”) wraz z otwierającym tę animację filmem oraz spin-off w postaci „Parszywej zgrai” („The Bad Batch”), a potem można płynnie przejść do „Rebeliantów” („Rebels”), a na koniec doprawić to „Opowieściami Jedi” i „Opowieściami z Imperium” („Tales of the Jedi”, „Tales of the Empire”).

W przypadku „Rebels” i „Opowieści…” można spokojnie oglądać animacje w tej kolejności, w jakiej odcinki udostępniane są w Disney+. Nieco inaczej wygląda to w przypadku „The Clone Wars” i „The Bad Batch”, gdyż tutaj, zwłaszcza w pierwszych sezonach tego pierwszego serialu, akcja była przedstawiana w niechronologicznej kolejności, ale odcinki da się na szczęście ułożyć kolejno na osi czasu. Poświęciłem temu zagadnieniu zresztą osobny artykuł: W jakiej kolejności oglądać animacje „Star Wars”.

Znajomość trylogii sequeli, a przynajmniej jej początku, przydatna może być z kolei w przypadku „Ruch Oporu” („Resistance”), którą warto obejrzeć dopiero po seansie „Przebudzenia Mocy”. Wynika to z faktu, że 2. sezonie tej animacji oglądamy te same wydarzenia, o których opowiada film, ale z niego innej perspektywy i można nadziać się na spory spoiler (oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by zabrać się za nią po obejrzeniu również „Ostatniego Jedi” i „Skywalker. Odrodzenie”).

Seriale aktorskie w uniwersum „Star Wars” można podzielić z kolei na trzy grupy.

W jednej puli mamy „Obi-Wana Kenobiego” i „Andora”, które można oglądać, podobnie jak kinowe spin-offy, w dowolnym momencie - aczkolwiek najlepiej już po obejrzeniu „Powrotu Jedi”. Skupiają się na swoich tytułowych bohaterach i ich znajomość nie psuje frajdy z produkcji osadzonych chronologicznie później, tylko nadaje im szerszy kontekst. Oprócz tego mamy seriale z tzw. „Mandoverse”, do których należą trzy sezony „Mandalorianina” oraz po jednym „Księgi Boby Fetta” i „Ahsoki”. Również i w tym przypadku warto zabrać się za nie już po „Powrocie Jedi”.

Te trzy ostatnie seriale najlepiej oglądać w dokładnie takiej kolejności, w jakiej trafiały do serwisu Disney+. Na pierwszy ogień powinny pójść oba sezony „The Mandalorian”, potem dobrze byłoby się zabrać za „Księgę Boby Fetta”, a dopiero po niej obejrzeć trzeci sezon „Mandalorianina”. Serial o uczennicy Anakina Skywalkera, czyli „Ahsokę” najlepiej oglądać na samym końcu. Do tego przed seansem warto nadrobić również animacje „Star Wars”, a przynajmniej ich najważniejsze odcinki, bo aktorska produkcja kontynuuje rozgrzebane w nich wątki.

REKLAMA

Do tego doszedł jeszcze jeden serial osadzony w uniwersum „Star Wars” i to na sto lat przed wydarzeniami z „Mrocznego widma”, czyli „Akolita” udostępniony w serwisie Disney+. Także i w tym przypadku warto oglądać go już po obejrzeniu sagi George’a Lucasa. Osadzony jest on przy tym w erze Wielkiej Republiki, która była już szeroko eksplorowana w ramach książek, komiksów i słuchowisk rozgrywających się w latach 382-228 BBY, czyli kolejne stulecia wcześniej, ale ich znajomość nie jest wymagana (aczkolwiek w produkcji aktorskiej pojawia się jedna z wprowadzonych w ich ramach postaci).

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA