REKLAMA

Szukasz dobrego serialu o IT? Właśnie znalazłeś - Halt and Catch Fire. Recenzja sPlay

Z serialami lubię być na bieżąco, ale oglądam przede wszystkim te, o których wszyscy dookoła mówią i którymi się wszyscy zachwycają. Na nieszczególnie popularny i niezbyt głośny "Halt and Catch Fire" trafiłem w zasadzie przypadkiem i nie miałem wobec niego żadnych oczekiwań. Okazał się jedną z lepszych i ciekawszych produkcji, jakie miałem przyjemność oglądać w ostatnich miesiącach. 

Halt and Catch Fire - recenzja sPlay
REKLAMA

"Halt and Catch Fire" nie ma nawet dodanego opisu fabuły na Filmwebie, a najpopularniejszy odcinek obejrzało - według statystyk tegoż portalu - raptem 56 osób. O finale pierwszego sezonu, który emitowany był w ostatnią niedziele, mało kto się w Polsce w ogóle zająknął. I może nie jest to serial, który porywa tłumy, ale z całą pewnością zasługuje na to, żeby dać mu szansę. To świetnie zrealizowana, znakomicie zagrana i bardzo emocjonująca produkcja.

REKLAMA
Halt and Catch Fire

Wczesne lata osiemdziesiąte. Dallas w Teksasie. Produkująca sprzęt komputerowy firma Cardiff Electric zatrudnia nowego sprzedawcę - Joe MacMillana, poprzednio pracującego dla IBM. Ten przystojny, pewny siebie i przekonujący mężczyzna nie ma zamiaru po prostu handlować sprzętem, będącym gorszą kopią produktów IBM. Jest wizjonerem i posiada olbrzymie ambicje. Ma zamiar stworzyć komputer, który będzie lepszy od wszystkiego, co oferuje konkurencja i który trafi pod strzechy. Do swojego pomysłu udaje mu się przekonać genialny duet: inżyniera Gordona Clarka i programistkę Cameron Howe. W wyniku podstępu MacMillana, szefostwo Cardiff Electric zmuszone jest zgodzić się na realizację tej szalonej, nierealnej idei.

"Halt and Catch Fire" składa się z dziesięciu odcinków, podczas których obserwujemy próbę stworzenia pierwszego komputera osobistego, który ma dokonać rewolucję w świecie IT. Patrzymy na wzloty i upadki bohaterów, momenty ich załamań i chwile wielkiej euforii. Mimo wielu kłód rzucanych im pod nogi oraz mnożących się problemów, ziszczenie się ich wizji wydaje się realne. Ale czy na pewno zakończy się sukcesem? Czy może jednak okaże się ogromnym rozczarowaniem, totalną klęską?

Halt-And-Catch-Fire 2

Największą zaletą "Halt and Catch Fire" są jego bohaterowie. Nie tylko znakomicie napisani, bardzo wiarygodni, zróżnicowani i interesujący, ale też genialnie zagrani. Cała czwórka (poza wymienionymi powyżej, ważną rolę odgrywa także żona Gordona, Donna) wypada nie jakby wcielała się w wymyślone postaci, ale jakby po prostu była sobą i kompletnie ignorowała obecność kamer.  Między nimi aż kipi od emocji i napięcia. A mimo tego, że nieustannie muszą się docierać, godzić, przepraszać i szukać kompromisów, wspólny cel sprawia, że trudno kibicować któremuś z bohaterów bardziej lub mniej. Każdy z osobna budzi sympatię, każdy - mimo niekiedy skrajnie różnych pomysłów - ma swoje racje.

Przez pierwszych kilka odcinków tempo serialu jest raczej niespieszne, ale dzięki tak zarysowanym postaciom, posiadającym intrygującą przeszłość, którą chce się poznać, nie sposób się nudzić. A gdy już akcja przyspiesza, twórcy serwują nam prawdziwy rollercoaster emocji. Ostatnie dwa epizody to pętla, w której na zmianę ogarnia widza ogromna radość i równie duże przygnębienie. Sukces miesza się z klęską, zwycięstwo z porażką. Jedno staje się drugim.

Halt and Catch Fire 2

I to właściwie wystarczyłoby, żeby serial wciągnął mnie na dobre i przykuł do monitora. Ale to wcale nie wszystko, co ma do zaoferowania. Klimat lat osiemdziesiątych został w nim oddany wprost rewelacyjnie i to tak w warstwie wizualnej - w której zadbano o najdrobniejsze detale, a widok tych wszystkich oldschoolowych komputerów będzie czymś nieskończenie błogim dla każdego geeka - jak i muzycznej. Ścieżka dźwiękowa "Halt and Catch Fire" to najeżony klasykami majstersztyk. Na Spotify znajdziecie kilka oficjalnych playlist, zachęcam do ich sprawdzenia.

REKLAMA

Dawno żaden serial tak mnie nie wciągnął. Ostatnio chyba "True Detective", a wcześniej? Może "Newsroom". Po stokroć polecam każdemu. Jedynym jego mankamentem jest fakt, że powstał tylko jeden sezon - ewentualne plany realizacji kolejnych są dość niejasne. A ostatni odcinek sugeruje wręcz, że kontynuacja jest wątpliwa. Cóż, lepiej opowiedzieć świetną historię w dziesięciu odcinkach, niż mdłą i nieciekawą w sześćdziesięciu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA