Seria „Harry Potter” w całości na HBO GO. Oceniamy ekranizacje powieści J.K. Rowling od najgorszej do najlepszej
Filmowa seria „Harry Potter” zdobyła serca widzów na całym świecie i zapisała się jako jedna z najbardziej dochodowych w historii. Wszystkie osiem produkcji zadebiutowało dzisiaj na platformie HBO GO. Fani prozy J.K. Rowling najchętniej obejrzą wszystkie części, ale która z nich jest najlepsza?
Szał na „Harry'ego Pottera” to najważniejsze popkulturowe zjawisko dla wszystkich osób urodzonych na przełomie lat 80. i 90. Obecnie seria nie cieszy się już tak ogromną popularnością, ale wielu fanów wciąż do niej wraca. I to nie tylko do książek J.K. Rowling, ale też wszystkich ośmiu ekranizacji. Wspomniane produkcje właśnie trafiły na HBO GO. Postanowiliśmy przyjrzeć się każdej z nich pod względem jakości filmowej, ale też bycia udaną adaptacją literatury. Jakie wyniki otrzymaliśmy?
Seria Harry Potter na HBO GO - oceniamy filmy od najgorszego do najlepszego:
Harry Potter i Czara Ognia
„Harry Potter i Czara ognia” to pod wieloma względami najlepsza powieść z cyklu autorstwa J.K. Rowling. Łączy w sobie bardziej dorosłą tematykę ostatnich części cyklu z bardzo sensowną i wciągającą fabułą, w której nie zagubiła się jeszcze szkolnej atmosfery opowieści o grupie młodych czarodziejów. Dlatego tak wielką zbrodnią jest, co Mike Newell zrobił z tą książką na dużym ekranie.
- Czytaj także: Co jeszcze trafi na platformę HBO GO w ostatnim miesiącu roku? Sprawdźcie pełną listę grudniowych nowości serwisu na Rozrywka.Blog.
Reżyserowi nie udało się w odpowiedni sposób przedstawić intrygi związanej z powrotem Voldemorta, a Turniej Trójmagiczny pod jego pieczą poza pierwszym konkursem zamienił się z fascynującej przygodny w nieciekawy pokaz nędznego CGI. Nie starczyło mu też czasu na bardzo wiele wątków i to mimo że wyciął z filmu cały pierwszy akt dotyczący mistrzostw świata w Quidditchu.
Harry Potter i Książę Półkrwi
„Harry Potter i Książę Półkrwi” to pod względem struktury jedna z ciekawszych książek autorstwa Rowling. Brytyjska pisarka ograniczała tu elementy mocno obecne w dwóch poprzednich częściach, a w zamian zaczęła coraz mocniej kształtować całą opowieść pod zakończenie całej serii. Nie ma sensu ukrywać, że w 6. części serii zdecydowanie najciekawsze są retrospekcje dotyczące Voldemorta, a także wpływ książki tajemniczego Księcia Półkrwi na Harry'ego. Nie sposób tego jednak wyczuć w ekranizacji z 2009 roku. To ekranizacja robiona właściwie bez pomysłu i własnej wizji. Odtwarzająca wydarzenia z książki, ale nie bardzo rozumiejąca ich siłę.
Harry Potter i Insygnia Śmierci - Część 1
Jak łatwo się domyślić, wytwórnia Warner Bros. podzieliła ekranizację ostatniej części przede wszystkim ze względów finansowych. Ten pokaz chciwości paradoksalnie pomógł jednak twórcom. „Insygnia Śmierci” są bowiem dosyć trudną książką do zekranizowania, przede wszystkim ze względu na mnogość lokacji i objętość. Gdyby do ostatecznego pojedynku Harry'ego z Voldemortem miałoby dojść zbyt szybko, to fani czuliby głęboki zawód. Inna sprawa, że 1. część filmowej adaptacji z tego powodu momentami sprawia wrażenie zanadto rozciągniętej.
Harry Potter i Kamień filozoficzny
Od tego filmu zaczął się globalny fenomen „Harry'ego Pottera”. Przy całym szacunku dla prozy J.K. Rowling, gdyby filmowe uniwersum poniosło porażkę na początku, to zapewne więcej by się nie podniosło (patrz: filmy „Eragon” i „Złoty kompas”). Na szczęście dla twórców okazało się, że fani książek z miejsca zakochali się w swoich bohaterach przedstawionych na dużym ekranie. Duża w tym zasługa aktorów, którzy zostali w wielu przypadkach wybrani perfekcyjnie do ról. Dlaczego więc „Kamień filozoficzny” nie jest wyżej na liście? Odpowiedź jest prosta, bo sam film mocno ogranicza dosyć skromna książka i nadal mało wykształcony świat.
Harry Potter i Zakon Feniksa
Można zaryzykować stwierdzenie, że idealna ekranizacja „Zakonu Feniksa” jest niemożliwa. Musiałaby bowiem trwać co najmniej cztery godziny. Przekształcenie tak olbrzymiej powieści na język kina nie było łatwe, ale David Yates poradził sobie z tym zaskakująco dobrze. Oczywiście pewne skróty były koniecznością, ale najbardziej emocjonalne momenty zostały w filmie podtrzymane i wizualnie podkreślone. „Zakon Feniksa” to być może najbardziej spektakularna adaptacja serii, a finałowa sekwencja w Ministerstwie Magii to prawdziwy majstersztyk.
Harry Potter i Insygnia Śmierci - Część 2
Satysfakcjonujące zamknięcie trwającej dekadę serii to nie lada zadanie. Całej ekipie pracującej nad filmem „Harry Potter i Insygnia Śmierci - część 2” udało się to jednak naprawdę dobrze. Produkcja z 2011 roku była w stanie w umiejętny sposób wyważyć momenty akcji z emocjonalną podbudową bitwy o Hogwart, a takie sceny jak śmierć Snape'a (pewien aktor z „Gry o tron” marzy o zagraniu nauczyciela eliksirów w ewentualnym reboocie) czy pojedynek Harry'ego i Voldemorta pokazano ze zrozumieniem ich istotności dla całej historii (inaczej niż choćby śmierć Dumbledore'a z „Księcia Półkrwi”, która nie umywa się do książkowego pierwowzoru).
Harry Potter i Komnata Tajemnic
„Harry Potter i Komnata tajemnic” to film niemal perfekcyjnie zbudowany. Wszystkie jego elementy są w odpowiedni sposób wyważone, a przy tym odróżniają się od siebie na tyle, by w żadnym momencie nie nudzić widza. To był również pierwszy film, w którym można było zauważyć pokłady dużego talentu u Emmy Watson i Daniela Radcliffe'a. Warto też pochwalić elementy horroru zaimplementowane w tą mimo wszystko przeznaczoną dla młodzieży opowieść, bo zarówno Lucius Malfoy, Tom Riddle, jak i olbrzymi Bazyliszek budzą ciarki za każdym razem, gdy pokazują się na ekranie.
Harry Potter i więzień Azkabanu
Bądźmy szczerzy - chyba nikt nie jest zaskoczony wyborem najlepszego filmu z serii „Harry Potter”. Składa się na to bardzo wiele różnych czynników. „Harry Potter i więzień Azkabanu” to jedna z najlepszych powieści Rowling, a przy tym wciąż stosunkowo łatwa do przełożenia na język kina. Widzimy tu po raz pierwszy największą jakość prozy Brytyjki, czyli sposób pokazania dojrzewających bohaterów.
Slogan, że czytelnicy „Harry'ego Pottera” dorastali ze swoimi idolami, brzmi obecnie niezwykle wyświechtanie, ale jest w nim dużo prawdy. A inna sprawa, że „Więzień Azkabanu” to po prostu bardzo sprawnie zrobiony film, z kilkoma zapadającymi w pamięć kreacjami. Zresztą bardzo prawdopodobne, że scena przywołaniem Patronusa to najbardziej emocjonujący moment całej sagi, co zostało wyjątkowo dobrze pokazane na ekranie.