„History of the Marvel Universe” i komiksy z cyklu „Grand Design” to taka ilustrowana Wikipedia
Marvel wydaje komiksy od kilkudziesięciu lat, a nadrobienie wszystkich jest nierealne. Co należy zrobić, aby być na bieżąco z historiami o Fantastycznej Czwórce, Avengers, X-Men i spółce? Najlepiej zacząć od cyklu „History of the Marvel Universe” i zeszytów z serii „Grand Design”.
Superbohaterowie w znanej nam dziś formie pojawili się już w latach 30. ubiegłego wieku, a Marvel swoje komiksowe imperium, z którym mamy do czynienia dziś, rozwija formalnie od 1963 r. To właśnie wtedy do sprzedaży trafił pierwszy zeszyt o przygodach Fantastycznej Czwórki, a reszta, jak to mówią, jest historią.
W ramach uniwersum (a właściwie multiwersum) wykreowanego przez Marvela niemal od razu pojawili się herosi tacy jak Spider-Man czy Hulk, którzy są uwielbiani po dziś dzień. Częścią tego świata stał się retroaktywnie nawet nieco starszy Kapitan Ameryka, a do nich dołączyli rychło grupy X-Men i Avengers.
Lwia większość historii Marvela o przygodach superbohaterów rozgrywa się od dekad w tym samym fikcyjnym świecie.
Steve Rogers, Peter Parker i Wolverine, których losy śledzimy w komiksach dziś, to cały czas te same postaci, co w dniu debiutu. Historie z nimi związane opowiadało kilku pokoleniom fanów kilka pokoleń scenarzystów i rysowników, ale wszystko budowane jest na fundamentach postawionych przez Stana Lee i spółkę.
Oznacza to, że nie licząc stosunkowo nielicznych niekanonicznych opowieści oraz historii z cyklu „co by było, gdyby…”, przygody, które bohaterowie przeżyli na przestrzeni minionych dekad, miały miejsce. Bohaterowie mają niesamowicie duży bagaż doświadczeń, a fani są dzięki temu z nimi bardzo emocjonalnie związani.
Niestety tym samym entuzjaści, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z komiksami, wskakują na bardzo głęboką wodę.
Osoby, które znają superbohaterów jedynie z filmów kinowych, gier oraz telewizyjnych animacji, mogą być przytłoczone tym, ile komiksów do tej pory wydano. Marvel niestety wcale nie ułatwia rozpoczęcia przygody z tym medium — serie się ze sobą ściśle zazębiają po to, by jedne napędzały sprzedaż kolejnych.
Niestety niedzielni fani spotykają się tu z bardzo wysoką barierą wejścia. Rzadko kiedy zdarzają się takie punkty startowe, które pozwalają się wgryźć, jak „House of X” i „Powers of X” w przypadku X-Men. Na szczęście jest prosty sposób na to, by nadrobić przynajmniej te najważniejsze cykle.
Seria komiksów „History of the Marvel Universe” to taka Wikipedia dla fanów Marvela, tylko z obrazkami.
Informacje na temat fabuły bodaj wszystkich wydanych dotychczas komiksów Marvela można bez trudu znaleźć w sieci. Możecie mi jednak wierzyć, że poznawanie historii fikcyjnego uniwersum z Wikipedii to żadna frajda — przerabiałem to kilka lat temu, gdy wreszcie zacząłem czytać komiksy na bieżąco, a nie okazjonalnie.
Na szczęście teraz jest inna droga. W ramach sześciu zeszytów z cyklu „History of the Marvel Universe” można prześledzić całą historię tego uniwersum w przystępnej formie — począwszy od Wielkiego Wybuchu, aż po czasy obecne. Tylko uważajcie, bo tę serię można określić mianem takiego spoilera ostatecznego.
Na kartach sześciu składających się na nią zeszytów jesteśmy prowadzeni przez kolejne epoki.
Co prawda nierzadko istotnym wydarzeniom rozgrywającym się pierwotnie na łamach kilkudziesięciu zeszytów poświęcono zaledwie jeden kadr z krótkim komentarzem, ale wspomniana seria jest syntezą najważniejszych informacji. To lekcja historii w pigułce — pozbawiona niuansów, ale da się ją łatwo przyswoić.
Komiks pomaga uporządkować wiedzę, a kolejne wydarzenia przedstawione są w kolejności chronologicznej. Liczne przypisy wyjaśniają, w jakich konkretnie komiksach dana historia pojawiła się pierwotnie, a gdzie została pogłębiona. Nadają one pewien kontekst opowieści.
Niestety w ramach „History of the Marvel Universe” opowiadano o wszystkich istotnych grupach superherosów i z racji tego wiele szczegółów pominięto. Fani pierwszej superbohaterskiej rodziny oraz słynnych mutantów są w nieco lepszej sytuacji — oni dostali pewnego rodzaju suplementy do tego leksykonu.
Chodzi o „X-Men: Grand Design” i „Fantastic Four: Grand Design”.
Tak jak twórcy „History of the Marvel Universe” skupili się na historii całego fikcyjnego świata, tak komiksy „Grand Design” biorą pod lupę jedynie jego wyciek. Na pierwszy ogień poszli mutanci w ramach „X-Men: Grand Design”, „X-Men: Grand Design — Second Genesis” i „X-Men: Grand Design — X-Tintction”.
Także i tutaj cofamy się w czasie tak daleko, jak tylko się da. Dowiadujemy się, kim byli pierwsi mutanci tacy jak Apocalypse czy Sinister i obserwujemy w telegraficznym skrócie formowanie się pierwszej szkoły Charlesa Xaviera. Potem śledzimy dalsze losy X-Men i ich wrogów aż do czasów współczesnych.
W zeszłym roku w podobny sposób Marvel potraktował Fantastyczną Czwórkę. „Fantastic Four: Grand Design” przypomina nam, w jaki sposób Reed Richards i jego bliscy pozyskali swoje supermoce oraz jak korzystali z nich na przestrzeni kolejnych dekad.