U niektórych osobników ciąg słów <ICA, Diana, Ballers> wywoła określone skojarzenie. U innych - nie. I wydaje się, wbrew wszelkiej logice, iż owoc współpracy 20th Century Fox i Eidosa nie jest "tardżetowany" na tych pierwszych. Mimo to, twórcy kinowi pewni są sukcesu swojej nowej produkcji przewidzianej na 2007 rok. Bazując na jednej z najbardziej grywalnych serii skradanek i strzelanek taktycznych, planują zrobienie "hit(man)u" (dla mas). Niewątpliwie pomoże temu tytułowi nazwisko zatrudnionego aktora.
Vin Diesel - to brzmi dumnie? Prawdę mówiąc, zupełnie mnie nie raduje wybór tego aktora na odtwórcę jednego z najbardziej charyzmatycznych antybohaterów gier komputerowych. Tak, trudno w to uwierzyć, ale zdecydowano się wykorzystać zdolności aktorskie (sic?!) tego "młodego" hollywoodzkiego gwiazdora. No tak, lepszy on, niż Tom "Przystojniak" Cruise... ;-) Mimo to, o ile jego "aktorstwo" pasowało niejako do roli kosmicznego zabójcy Riddicka, to tym razem już nieco przesadzają... Zwłaszcza, że sama postać Hitmana nie powstała tylko w umysłach grafików. Agent 47 ma pierwowzór w Davidzie Batesonie - modelu i aktorze zarazem. Człowiek ten zasłużył na olbrzymie poparcie grona graczy. Jego głos jest na tyle charakterystyczny, że każdy kto spędził tych parę godzin, z którąkolwiek z odsłon serii, niewątpliwie by go w ciemno rozpoznał. Jego twarz została użyta jako baza dla twarzy agenta 47. Na jego sylwetce bazowano tworząc model skrytobójcy. Na pewno jest też osobą, którą gracze, skądinąd podstawa przyszłych klientów, z chęcią by w tej roli widzieli... Zatem, czemu taka decyzja ze strony właścicieli praw?
Nazwisko David Bateson nie jest znane w szerokim kręgu. Za to Vin Diesel jest. Któż bowiem nie słyszał o Riddicku, XXX czy "Szybkich i Wściekłych"? I choć chłopina może się starać, i może (coś za dużo tych "może") po prostu trafiono na "te" dni (;-)) przy jego poprzednich rolach, to tym razem nie wystarczy prężenie muskułów i granie macho, czy armii jednoosobowej. Poza tym, ów gwiazdor musiałby nieco zrzucić kilosów, żeby zacząć wyglądać jak Hitman (choć podstawę, tj. wyraźną łysinę, już niewątpliwie ma). No i jeszcze te drobne kosmetyczne poprawki, czyli zmiana głosu (ten jego charkot jakby od 20 lat nic tylko pił i palił zupełnie tu nie pasuje) i twarzy (oj tłustszy jest on od Davida ;-)). Martwi mnie jednak także inne doniesienie... Nauczony doświadczeniem z powątpiewaniem patrzę na informację, iż odtwórca roli głównej będzie jednocześnie producentem wykonawczym... Ale to "może" akurat tylko przeczucie i rzeczywistość będzie zgoła inna. Przynajmniej miejmy taką nadzieję...
Boli jednakże fakt, iż mając "pod ręką" chętnego aktora, i to aktora cieszącego się uznaniem graczy i fanów serii, studio Fox obsadza tą, jakże ważną, rolę kimś, kogo kojarzy się z młócką na całego, macho tekstami, przepitym głosem i zbyt atletyczną budową ciała. Coś tu jest nie tak... Takie posunięcie może też wpłynąć negatywnie na przyszłe części serii. Nie od dziś wszakże, przy sukcesie kinowym produkcji, zatrudnia się odtwórców ról głównych w grach spod tego samego logo. I choć może to napędzać koniunkturę, a grono fanów i potencjalnych graczy zwiększy się o fanów widowiskowych, ścielących się trupem, akcji z jakimi utożsamiany jest Vin, to prawdziwi fani 47-ki takiego obrotu rzeczy na pewno nie puścili by płazem. I choć wiem, że jest to człowiek pogodny, to nadal się zastanawiam co za mroczne myśli się kłębią w tej łysej makówce... Nie wybaczono by, gdyby w Hitmanie V pojawił się nowy chrapliwy głos... Gracze już do samej produkcji podejdą z dość dużym dystansem, przede wszystkim w nadziei, by nie okazała się ona ekranizacją Maxa Payne'a. I w nadziei, by klimat gry, to napięcie i chłodny profesjonalizm jakim nacechowane są misje w kolejnych odsłonach serii, został zachowany w pierwszej filmowej adaptacji przygód Tobiasa Riepera vel Agenta 47.
Na szczęście reżyserska pałeczka została przekazana przez wytwórnię do obiecujących rąk scenopisarza i reżysera - S.Woodsa. Wszak po licznych "sukcesach-ekscesach" w ekranizacji gier pan Uwe Boll nie kojarzy się gawiedzi komputerowej zbyt dobrze... Ba, gotów jestem sądzić, że rzucono na niego już chyba wszystkie możliwe klątwy ;-) Dlatego też Eidos wraz z Foxem zdecydowali się posadzić na fotelu reżyserskim innego człowieka - został nim właśnie autor scenariusza - Skip Woods. Człowiek ten ma już za sobą jakieś miarodajne sukcesy na tym polu - mowa o "Kodzie dostępu" (Swordfish - 2001) oraz o "Czwartku" (Thursday - 1998), zatem można liczyć, iż nowego filmu nie położy. Jako naprawdę dobry (i tylko dobry) reżyser, można by oczekiwać trzymającego w napięciu obrazu z paroma zwrotami akcji, wykonanego zgodnie ze starą, dobrą szkołą kręcenia kryminałów. Jeśli jednak spełnią się moje najgorsze przypuszczenia to uzyskamy kolejną holiywoodzką sieczkę w stylu "rambo w garniaku"... Boże broń!
Trudno jednoznacznie orzec o przyszłości tej adaptacji szlachetnej gry komputerowej. Z jednej strony mamy dobrego reżysera, który także jest autorem scenariusza (zaakceptowanego przez IOI i Eidos) co oznacza, że nie powinno być problemów typu "co autor scenariusza miał tu na myśli?". Nie powinno być także wielkich potknięć w samej realizacji filmu. Z drugiej jednak strony, główna postać została obsadzona hollywoodzkim łysolcem niezbyt do tej roli, wszystko na to wskazuje, pasującym. Zamiast zasięgnąć opinii fanów (to oni przecież najboleśniej zrecenzują efekt końcowy) i zatrudnić zdolnego i chętnego do współpracy, "tańszego", związanego z grą, od jej początków, aktora, z którym w zasadzie nic nie trzeba by robić (bo ma łysinkę, głos, twarz i posturę Hitmana), studio zdecydowało się postawić na swoim, ryzykując tym samym utratę wpływów ze strony fanów Agenta 47 i zysk z zainteresowania zwykłych filmowych maniaków. Czy adaptacja będzie przypominała początkowe sceny Leona, czy też XXX, wielu z niecierpliwością czeka na jej gotową formę. A czekać przyjdzie nam do 2007 roku, kiedy to planowany jest koniec zdjęć. I wtedy też posypią się ostre słowa krytyki, albo kojące pochwały za dobrze wykonaną pracę. Czas pokaże, jak będzie...