8 kwietnia do sprzedaży wejdzie DVD/Blu-ray z filmem Hobbit: Pustkowie Smauga, fani Jacksona i Tolkiena mogą już zacząć przebierać nóżkami, bo został raptem miesiąc. Druga część Hobbita nie jest jednak filmem wyłącznie dla geeków i fanów fantasy. Można zarzucać Jacksonowi, że podzielenie niezwykłej przygody mieszkańca Shire jest skokiem na kasę, ale nie można mu zarzucić, że zrobił mierny film. Hobbit: Pustkowie Smauga ogląda się wyśmienicie – zdecydowanie lepiej niż cześć pierwszą. Powodów ku temu jest wiele, ale dzisiaj zajmę się tylko jednym z nich, efektami specjalnymi.
W XXI wieku ciężko już zaskoczyć widza i wywołać na jego twarzy wielkie „ooooo”. Za czasów pierwszych Gwiezdnych Wojen i Odysei Kosmicznej zdecydowanie łatwiej było wprowadzić widza w stan hipnozy przez niezwykłe – jak na ówczesne czasy – efekty specjalne. Współczesny kinomaniak jest przyzwyczajony do blue(green)screenów, lightboxów oraz sieci skomplikowanych maszyn do wybijania człowieka w powietrze. A jednak, Peter Jackson potrafi swoimi filmami zaszklić oczy widzów przychodzących na jego filmy.
Hobbity w beczkach
W większości produkcji sprawa jest w miarę prosta, bierze się grafików komputerowych i każe im harować aby zaspokoić głód widza na „piękne widoki”, wybuchy itp. Czasami jednak trzeba podejść do problemu w bardziej konwencjonalny sposób. Stworzyć makiety, miniaturowy wszechświat i/albo zmoczyć trochę swoich aktorów i zagonić ich do jakiegoś buszu czy rzeki – tak to właśnie wyglądało w przypadku Hobbit: Pustkowie Smauga i kręcenia świetnej sceny ucieczki krasnoludów i Bilbo (w beczkach) przed orkami.
Jak widzimy na filmie powyżej, ujęcia kręcono najpierw na prawdziwej rzece – przy spokojnym nurcie – a następnie na specjalnie wykonanej olbrzymiej makiecie, imitującej wartki nurt. Następnie dodano szczyptę CG i voilá, to takie „proste” - tylko 98 godzin ujęć. Jeżeli szukacie typowego „making of” to powinniście odwiedzić kanał Petera Jacksona, na którym wrzucone są cztery filmy z pracy na planie Hobbit: Pustkowie Smauga.
Wielki Smaug Cumberbatcha
Pewnie większość z was zastanawiała się, jaki właściwie wkład miał Benedict Cuberbatch przy tworzeniu Smauga oprócz głosu. Otóż jak widać na poniższym filmie, potężny Smaug (wielkości dwóch jumbo jetów) animowany był przy nie małej pomocy, pełzającego Cumberbatcha, którego mimika twarzy i ruchy szyi potrzebne były do pełnego oddania charakteru postaci. Dopiero teraz możemy zdać sobie też sprawę z tego, jak bardzo skomplikowana graficznie była postać wielkiego smoka. Wygląd to jedna rzecz, ale wprawienie w ruch wielkiego cielska to już inna sprawa. David Clayton (członek ekipy Weta Digital, odpowiedzialnej za stworzenie Smauga) mówi w filmiku, że do odpowiedniego pokazania ruchów smoka pośród milionów monet, potrzeba było symulacji każdej z nich wraz z ruchem łap Smauga. To oznaczało, że niektóre sekwencje składały się z setek milionów komputerowo zrobionych monet na raz.
Ciekawostki
Cameo Petera Jacksona
Peter Jackson lubi zaliczać cameo w swoich filmach, nie inaczej było w przypadku drugiej części Hobbita, gdzie Jackson pojawia się z marchewką. Incydent z marchewką miał już miejsce w pierwszej części Władcy Pierścieni, gdzie Jackson również dziarsko zagryzał pomarańczowe warzywo jako mieszkaniec Bree.
Koniec z krasnoludzkim śpiewaniem
Niestety, w sequelu Hobbita krasnoludy nie zaśpiewały już The Misty Mountains, dlaczego? Niestety tego nie wiadomo. Być może ta świetna piosenka powróci w części trzeciej, a na razie przypomnijmy sobie jak to było w pierwszej części Hobbita.
Pająki jednak potrafią mówić
Jak wiemy z książki Tolkiena, tylko Bilbo mógł słyszeć i rozumieć mowę pająków, pod warunkiem, że miał na palcu pierścień. W filmie Jacksona jest jednak scena, gdy Bilbo zdejmuje pierścień i nadal rozumie mowę pająków.
Legolas starszy od własnego ojca
Orlando Bloom, który wciela się w Legolasa, jest tak naprawdę starszy o dwa lata od Lee Pace’a, który gra króla Thranduila, ojca Legolasa. Notabene, rola Thranduila miała przypaść Dougowi Jonesowi, ale Jacksonowi spodobała się rola Pace’a w filmie Magia Uczuć i postanowił go zatrudnić do Hobbita.
Bolg miał wyglądać inaczej
Wiadomo, że Jackson nie trzymał się sztywno książkowego oryginału, najlepszym przykładem tego było wskrzeszenie Azoga, który pierwotnie zginął podczas walki z krasnoludami w dolinie Azunalbizar. Najgorsze dla fanów nie było jednak wcale takie potraktowanie historii a pójście na skróty w kwestii efektów specjalnych. Otóż Bolg (syn Azoga) miał wyglądać całkowicie inaczej, jego postać miała być grana przez Conan Stevensa i wyglądać tak:
A koniec końców wyglądała tak: