Carrie Matheson znów się przeprowadziła, ale czy nowe Homeland to faktycznie powiew świeżości? Oceniamy Fair Game
Homeland kazało na siebie tym razem czekać znacznie dłużej i debiutuje nie jak zwykle jesienią, a na wiosnę. Sprawdzamy, czy te dodatkowe kilka miesięcy wystarczyło twórcom, by odświeżyć produkcję na szósty sezon i czy przeprowadzka wyszła na dobre poturbowanej przez życie Carrie.
W tekście znajdują się spoilery z Homeland S06E01: Fair Game, ale w przypadku tego odcinka nie powinny nikomu popsuć seansu.
Powracające już piąty raz Homeland to produkcja strasznie nierówna. Zarówno patrząc na sezony, jak i na emitowane zaraz po sobie odcinki, małe arcydzieła przeplatają się z potworkami o których chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Na szczęście ostatni sezon osadzony w Berlinie wypadł całkiem nieźle i pozytywnie mnie nastroił.
Dość tych wojaży po Europie - Carrie wróciła do domu.
Dla europejskiego widza to niestety lekkie rozczarowanie. Dużo bardziej działał na moją wyobraźnię poprzedni sezon pokazujący wydarzenia rozgrywające się niedaleko od polsko-niemieckiej granicy. Poruszał tematy bliższe mi niźli te, nad którymi najwyraźniej pochyli się szósta seria. Ta zdaje się być przygotowanym przede wszystkim z myślą o Amerykanach.
Carrie Mathison (Claire Danes) wróciła do Stanów Zjednoczonych razem z córką Frankie. Fabuła odcinka o tytule Fair Game skupia się na jej pracy na rzecz represjonowanych muzułmanów w Nowym Jorku. Jednocześnie duet starych znajomych - Saul Berenson (Mandy Patinkin) i Dar Adal (F. Murray Abraham) - próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości po wyborach prezydenckich.
Wrócił też Peter Quinn, ale oglądanie każdej sceny z nim to katorga.
Nie chodzi bynajmniej o grę aktorską Ruperta Frienda - ba, wręcz przeciwnie. Aktor wreszcie ma okazję w Homeland zagrać kogoś więcej niż maszynę do zabijania. Ciężko jednak patrzeć na niego, gdy zmaga się z efektami ataku z wykorzystaniem broni biologicznej, zwłaszcza w kontekście tego, że najpewniej to z powodu Carrie pogorszył się jego stan.
Quinn jest wrakiem człowieka, który próbuje odzyskać sprawność w szpitalu. Nerwowo reaguje na nadopiekuńczą i jak zwykle impulsywną Mathison, która zmaga się cały czas ze swoją bipolarnością (chociaż ten odcinek tego wątku nie porusza). Uciekając od bólu szuka zapomnienia w narkotykach, ale gdy nie wrócił na noc to Carrie odnajduje go ledwo żywego w burdelu.
Fair Game to strasznie gorzki odcinek.
Życie Carrie nie jest usłane różami. Udało jej co prawda się wyrwać z matni jaką była praca dla CIA - nie przyjęła propozycji Saula - i mieszka z córką Franny w Brooklynie, ale nawiedzają ją duchy przeszłości. Oprócz Quinna w jej życiu cały czas jest niezdrowo zafiksowany na jej punkcie Otto During.
Carrie ani myśli się z nim wiązać ani wracać do pracy na bliskim wschodzie i chce pomagać muzułmańskim mieszkańcom Wielkiego Jabłka. To wiąże Mathison z motywem przewodnim odcinka, którym - przynajmniej na razie - zdaje się być historia młodego dzieciaka oskarżonego o terroryzm.
Homeland pokazuje jak z pozoru niewinne filmy umieszczane w sieci mogą ściągnąć na młodego człowieka uwagę służb.
Sekou Bah, którego portretuje znany z podobnej roli w Quantico aktor J. Mallory McCree, jest muzułmaninem otwarcie krytykującym Stany Zjednoczone. Jego miejscem ekspresji jest sieć, gdzie zamieszcza swoje filmy. W materiałach entuzjastycznie mówi o dokonaniach terrorystów, jego strona zyskuje widzów, a wreszcie pod zarzutem współpracy terrorystów zostaje uwięziony.
Chłopak, którego pod swoje skrzydła bierze Carrie i współpracujący z nią prawnik, wydaje się niewinny. Za wcześnie jest by dociekać, czy ta historia ma jeszcze jakieś drugie bądź trzecie dno, ale prowadzący przeciwko Sekou sprawę agent już teraz jest o tym przekonany lub... szuka kozła ofiarnego.
Carrie w tym wszystkim nie wydaje się przesadnie szczęśliwa, ale przynajmniej udało jej się zdobyć nieco stabilności w życiu.
Możemy oczywiście się spodziewać, że jej poukładane życie zaraz legnie w gruzach, a rozrysowane wątki niedługo zaczną się splatać. Obok historii Carrie rozwija się bowiem drugi wątek Serial rozpoczyna się kilka dni przed oficjalnym przejęciem urzędu przez prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych, Elizabeth Keane (w tej roli Elizabeth Marvel znana z House of Cards).
Twórcy Homeland, pisząc scenariusz rok temu, nie podejrzewali jeszcze, że wybory może wygrać Donald Trump. Scenarzyści postawili jak widać na złego konia. Do tej pory serial był dość silnie osadzony w naszej rzeczywistości, chociaż skupiał się na fikcyjnych atakach terrorystycznych. Po przegranej Hillary Clinton nasz świat i świat w Homeland się nieco rozminęły.
Mimo to nie zdecydowano się na modyfikację scenariusza i nakręcenie nowych scen, za to twórcy jeszcze przed emisją zachęcali widzów by wrócić do Homeland zapewnieniami o nowym otwarciu.
Fair Game miał nie tylko po raz kolejny rozstawić pionki na szachownicy, ale też być wręcz nowym pilotem produkcji. Jeśli chodzi o klimat i tempo akcji - i to się udało, bo nawet jak na Homeland sceny są strasznie przeciągnięte (co wcale nie musi być wadą). Fair Game fabularnie jednak zbyt mocno bazuje na poprzednich seriach, by teorię nowego rozdania w pełni kupić.
Cieszy też, że twórcy nie trzymali nas przez kilka kolejnych odcinków w niepewności co do losów Quinna, ale już boję się tej dramy jaka wyniknie z jego przeprowadzki. Najjaśniejszym punktem odcinka zdaje się być za to prezydent-elekt, która chce ograniczyć aktywność jej kraju na Bliskim Wschodzie co może stać się punktem zapalnym w relacji Saula i Dar Adala.
Motywacja prezydent-elekt Elizabeth Keane zdaje się być jak na razie płytka i nieco naciągana, ale nie dbam o to jeśli wyniknie z tego przepychanka na samym szczycie drabiny władzy. Najlepiej, by rozegrało się to w stylu Homeland - podczas takiej szamotaniny zwykle kilka osób nie wytrzymuje, puszcza się szczebelków i spada z impetem w dół.