REKLAMA

"House of Cards" - początek trzeciego sezonu bez rewelacji

Trzeci sezon "House of Cards" został udostępniony przez Netfliksa w piątek rano. Niektórym z was udało się już zapewne obejrzeć całość, za mną dopiero nieco ponad połowa. I - niestety - póki co nie jestem przesadnie ukontentowany. Pierwsze odcinki oferują mało napięcia, za to sporo dłużyzn.

„House of Cards” – początek trzeciego sezonu bez rewelacji
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga - spoilery!

Francis Underwood osiągnął swój cel i zasiadł na fotelu prezydenckim, z Claire w roli pierwszej damy u boku. Nie ma jednak czasu by próżnować i upajać się władzą, bowiem jego nową ambicją jest wygrana w nadchodzących wyborach i utrzymanie się na stanowisku. A zadanie to nie będzie wcale proste - Frank cieszy się rekordowo niskim poparciem ze strony wyborców oraz kierownictwa partii i jest obiektem kpin ze stron mediów. Nawet w jego gabinecie znajdują się zażarcie krytykujący jego kontrowersyjne decyzje oponenci.

Po dwóch poprzednich sezonach "House of Cards" znamy Franka na tyle, że bez trudu można się domyślić, iż nie są to przeszkody, które będą w stanie go złamać. Po krótkim zwątpieniu w swoje szanse, atakuje ze wzmożoną siłą. Tylko czy bez bezwzględnie lojalnego Douga - który jak się okazuje jednak przeżył i teraz próbuje wrócić do zdrowia - starczy mu impetu? Czy coraz częściej pojawiające się różnice zdań między prezydentem i jego żoną okażą się brzemienne w skutkach i Francis straci osobę, na której najbardziej mu zależy?

Ostateczne odpowiedzi na te pytania poznam zapewne dopiero w finałowym odcinku. Po pierwszych siedmiu, kwestie te pozostają niejasne - to oczywiście dobrze, gdyby scenarzyści odsłonili wszystkie karty od razu, w ogóle nie mogłoby być mowy o napięciu.

house of cards sezon 3

O ile początek - pierwsze dwa, trzy odcinki - mimo dość wolno rozwijającej się akcji są jeszcze całkiem wciągające, bo nakreślają aktualną sytuację polityczną, położenie Franka i jego gabinetu, ambicje Claire oraz dążenia Douga do odzyskania swojej dawnej pozycji, o tyle potem zaczyna już trochę wiać nudą.

Sporo miejsca w trzecim sezonie poświęcono na wątek Douga Stampera, który toczy wewnętrzną walkę i za wszelką cenę usiłuje udowodnić Frankowi, że jest mu potrzebny. Na tyle dużo, że dość łatwo stracić nim zainteresowanie. Kolejne sceny z udziałem Douga momentami wydają się być zbędnym wypełniaczem fabuły. Odwrotnie niż Claire jako ambasadorka ONZ - tu akcja zaczyna się raczej nieciekawie, ale rozwija całkiem zgrabnie.

house of cards sezon3

Najciekawszy w mojej opinii jest motyw konfliktu Franka i Claire, który faktycznie jest ekscytujący i nieprzewidywalny. Udanie wypada także wątek rosyjski - głównie dzięki znakomitej postaci prezydenta Petrova, równie nieustępliwego i twardego gracza, co sam Underwood. Dominują one trzeci sezon "House of Cards", przynajmniej na początku, na tyle, że walka o reelekcję schodzi na dalszy plan. Ta jest zresztą przedstawiona dość chaotycznie, niezajmująco, przez co sprawia wrażenie mało istotnej.

REKLAMA

Nie twierdzę, że trzeci - i najprawdopodobniej ostatni - akt "House of Cards" ogląda się źle. To cały czas świetnie zrealizowany serial z genialnym momentami aktorstwem i dobrze napisanym scenariuszem. Niemniej jednak, na tle poprzednich sezonów, wypada tylko przyzwoicie. Nie udało mu się wciągnąć mnie na tyle, żebym miał ochotę poświęcić mu cały weekend. Pozostaje mieć nadzieję, że druga połowa okaże się lepsza i bardziej porywająca od pierwszej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA