„Wielki marsz”, najnowsza adaptacja prozy Stephena Kinga, zagości na ekranach polskich kin już w przyszłym tygodniu. Tymczasem zachodni krytycy i widzowie mogą już cieszyć się filmem - „cieszyć się” jest tu zresztą najbardziej adekwatnym określeniem, bowiem wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z jedną z najmocniejszych (o ile nie najmocniejszą) ekranizacji powieści mistrza w historii.

„Wielki marsz” ledwo zagościł w zachodnich salach kinowych, a już zapisał się do historii. Produkcja stała się już bowiem najwyżej ocenianym filmem bazującym na prozie Króla Horroru. Obraz może poszczycić się aż 94 proc. pozytywnych recenzji w serwisie Rotten Tomatoes przy ponad 120 tekstach.
Dziennikarze podkreślają świetne połączenie scenariusza J.T. Mollnera z reżyserią Francisa Lawrence’a. Redakcje nazywają go wręcz „jednym z najlepszych i najbardziej poruszających horrorów ostatnich lat”. Wiem, że w ostatnim czasie ciągle mówi się o „horrorach roku”, ale tej produkcji bliżej do najlepszych przedstawicieli gatunku ostatniej dekady.
Wielki marsz zachwyca widzów
„Wielki marsz” bazuje na pierwszej powieści Stephena Kinga (jeśli chodzi o chronologię pisania, nie wydania): Mistrz wydał ją pod pseudonimem Richard Bachman, traktując publikację pod pseudonimem jako eksperyment. Chciał się bowiem przekonać, czy czy jego książki sprzedadzą się również bez rozpoznawalnego nazwiska na okładce.
Co ciekawe, w tym roku do kin trafią aż dwie ekranizacje „Bachmana”. Premierę „Wielkiego marszu” można uznać za otwarcie tzw. „Bachmanowskiej jesieni”, którą zwieńczy nowa wersja „Uciekiniera” w reżyserii Edgara Wrighta, z Glenem Powellem w roli głównej.
Sam fakt, że „Wielki marsz” zdobył tytuł najlepiej ocenianej ekranizacji Kinga, ma ogromne znaczenie. W końcu konkurencja jest tu wyjątkowo mocna i liczna (mówimy o bardzo płodnym od wielu dekad autorze, którego dominująca większość dzieł została przeniesiona na ekran, czasem więcej niż raz). Na podium obok chwalonej nowinki uplasowała się jedynie „Carrie” (również 94 proc.) - jednak przy znacznie mniejszej liczbie recenzji.
Oznacza to, że takie klasyki jak „Lśnienie”, „Stań przy mnie”, nieco przereklamowana, ale uwielbiana „Zielona mila” czy królujący w wielu rankingach „Skazani na Shawshank” muszą uznać wyższość nowej adaptacji. Cóż - choć wśród adaptacji Kinga nie brakuje perełek (oraz prawdziwych paździerzy), korona została właśnie przekazana Francisowi Lawrence’owi.
WIELKI MARSZ: w kinach od 19 września.
Czytaj więcej:
- Najlepszy serial science fiction od lat dostanie nowy sezon. Świetne wieści
- To może być jedno z największych przejęć w historii. Paramount chce kupić Warner Bros
- Wielki powrót Wielkich kłamstewek. HBO nakręci 3. sezon
- Marvel ujawnia wygląd Doktora Dooma. Dajcie mi już film
- Zabite - czy thriller Netfliksa jest oparty na faktach?