REKLAMA

Nowy thriller z cudowną obsadą rozbił bank w jeden dzień. Prime Video ma nowy hit

„Ta dziewczyna” - nowy serial Prime Video w reżyserii Robin Wright (która, swoją drogą, gra w nim też jedną z głównych ról) - to tytuł, od którego prawie się odbiłem. I to nie tylko dlatego, że podczas seansu początkowo odczuwałem przede wszystkim miks dyskomfortu, który tytuł uwielbia wywoływać, ze zwykłą irytacją. A jednak, ku własnemu zaskoczeniu, ani się obejrzałem, a wsiąknąłem. Patrząc po oglądalności tej adaptacji w serwisie Amazona - nie tylko ja. 

ta dziewczyna serial prime video
REKLAMA

„Ta dziewczyna” („The Girlfriend) adaptuje bestsellerową powieść Michelle Frances z 2017 r. Serial lubi wodzić za nos, jednak już w pierwszych sekundach sprawia jedną z kluczowych spraw jasno: tak, konflikt Cherry (Olivia Cooke) z matką jej chłopaka, Daniela (Laurie Davidson), skończy się tragicznie.

Laura (Robin Wright) ma wszystko - pieniądze, posiadłości, galerie, wystawy; życie w luksusie, naznaczone wprawdzie rodzinną tragedią, ale niepozbawione bliskości i miłości. Ma przyjaciółkę, na którą może liczyć; mężczyznę, który wciąż jej pożąda; przystojnego i zdolnego syna, którego owinęła sobie wokół palca. Na punkcie którego sama ma obsesję. Z którym łączy ją zbyt głęboka, toksyczna zażyłość.

Daniel to sympatyczny, ale rozpieszczony, śliski, egocentryczny i uzależniony od matki dwudziestokilkulatek. Życie nie wymaga od niego zbyt wiele, za to on oczekuje niemało od życia. Dlatego też odrzuca kolejne kandydatki na długoterminową partnerkę - do czasu, aż poznaje Cherry.

Piękności udaje się zawrócić mu w głowie. Piękności, dodam, pochodzącej z robotniczej rodziny - córki rzeźniczki, która udaje przed Danielem i jego rodziną kogoś nieprzesadnie, ale jednak lepiej sytuowanego. Niezmiennie podejrzliwa, nieufna Laura wyczuwa pismo nosem; sprawdza Cherry, bada ją, obserwuje, testuje - i co chwilę wyłapuje niezgodności. Wreszcie ich relacja przeradza się w konflikt, grę intryg, manipulacji i kłamstw, która rozgrywa się tuż pod nosem, a jednak bardziej za plecami niczego niepodejrzewającego (bo i nienadmiernie rozgarniętego) Daniela. Zazdrosna matka toczy bój z dziewczyną, która marzy o jej statusie - batalię, w której obie posuną się za daleko. 

REKLAMA

Ta dziewczyna - opinia o serialu Prime Video

Zaczyna się od drobiazgów. Gest, spojrzenie, komentarz, które Laura interpretuje jako manipulację i próbę przejęcia miejsca, jakie ona od lat zajmuje w życiu syna. W miarę rozwoju akcji napięcie w istocie narasta - podglądanie, podsłuchiwanie, podszyte miłością i żądzą kontroli konfrontacje. Podoba mi się, że narracja wielokrotnie zmienia punkt widzenia - każe widzowi trzymać stronę jednej postaci, by za chwilę obrócić sympatię w nieufność (lub na odwrót). Twórcy bawią się perspektywą: budują sympatię dla Laury, by potem odsłonić jej egocentryzm; przedstawiają Cherry jako pozornie kruchą i elegancko aspiracyjną, by ujawnić w niej skrajną determinację i niepokojące instynkty. Sprawa jest zatem nieoczywista, bo każda z postaci wywołuje ambiwalentne odczucia - czasem rozumiemy czyjeś podejście i zachowanie, ba, nawet się z nim utożsamiamy, by chwilę później poczuć obrzydzenie do tej samej osoby. Działa.

Żonglując naszym poczuciem empatii, identyfikacji i niechęci, twórcy próbują komentować współczesne społeczne obawy względem własnej i cudzej tożsamości: kim się stajemy, gdy ktoś chce nam odebrać to, co nasze (na przykład: uprzywilejowaną pozycję); jak daleko posuniemy się w obronie własnej narracji o sobie oraz - przede wszystkim - w walce o lepsze jutro.

Rzecz jasna, „Ta dziewczyna” to przy okazji kolejna niespecjalnie wysublimowana krytyka powierzchownego życia wyższych sfer.

Galeryjki sztuki, luksusowe wnętrza, „kulturalne” pogaduszki jako tło dla prymitywnych gier o status, problemy pierwszego świata. Do tego elementy związane z seksualnością i bliskością, które są tu przedstawione nie jako romantyczne, lecz instrumentalne - sposób na budowanie poczucia kontroli, wpływu, zwykłego polepszenia samopoczucia.

Serial sprawdza się jako refleksja nad mechanikami manipulacji (budowanie i osłabianie narracji, tworzenie i dekonstrukcja dowodów), jednak niekoniecznie broni się jako kolejna szpila wbita klasie wyższej w zadek - powtarza się bowiem po poprzednikach.

Ale! Duet aktorski Wright i Cooke - występy, postacie i ich konflikt - to znakomity motor całej narracji, dzięki któremu serial utrzymuje napięcie i jeszcze sprawniej manipuluje odczuciami i sympatiami widza. Choć początkowo nie byłem przekonany co do występu Cooke, zdolna artystka szybko udowodniła mi, że zgrzyty, które odczuwałem, to część większego planu.

Nie był to jednak główny powód, dla którego po pierwszych kwadransach niemal odbiłem się od produkcji. Rzecz w tym, że za sprawą zmiany perspektyw część sekwencji się powtarza, co początkowo - przy dopiero rozkręcającym się tempie - może irytować. Co więcej, fabuła pełna jest odpychających zachowań, niezręcznych momentów, problematycznych interakcji - widzowie nieodporni na tego typu dyskomfort mogą okazjonalnie odczuć zmęczenie tą formą opowieści. Do czasu.

Skoro jesteśmy przy formie, to dorzućmy problemy formalne. Nie twierdzę, że Wright nie radzi sobie jako reżyserka - przeciwnie, ma dobre oko, aranżacyjne wyczucie i podejmuje (albo akceptuje) dobre decyzje montażowe. Niestety, całość wydaje mi się wizualnie zbyt „lśniąca”, wymuskana, przestylizowana lub usilnie cool w klimacie young adultowych seriali z minionej dekady, a wrażenie to podbija ścieżka dźwiękowa złożona z hitów pokroju „Everybody Wants to Rule the World” w wykonaniu Lorde (halo, czy to „Igrzyska Śmierci” dzwonią z 2013 r.?). Cała ta stylistyka gryzie mi się z opowieścią poświęconą obu stronom klasowej barykady, z dotykającym wielu poważniejszych - w tym tabuizowanych - kwestii dreszczowcu. Estetyka Wright przywodzi zatem na myśl słynnego mema „How do you do, fellow kids?” ze Stevem Buscemim („Rockefeller Plaza 30”).

Poza tym cała intryga - nie zawsze, czasem, ale jednak - niepotrzebnie uderza w melodramatyczne tony, a rozwój fabuły momentami zakłada zbyt wielką naiwność bohaterów (kilka wolt wymaga zawieszenia niewiary w sposób, który może zirytować widzów szukających psychologicznej precyzji). Zdarza się, że produkcja traci psychologiczną głębię na rzecz efektowności.

Osobiście jestem jednak fanem nurtu, który rozkwitł w ostatniej dekadzie: opowieści o wpływowych kobietach, które mają wszystko, a jednak wikłają się w sieć skandali, manipulacji, intryg, a nierzadko także i morderstw. „Ta dziewczyna” jest jego godnym przedstawicielem - niewolnym od frustrujących błędów, ale i wciągającym, momentami odświeżającym, mającym coś do powiedzenia, świetnie zagranym. Stopniowe odkrywanie prawdy w rytmie schadenfreude i nieustannej żonglerki sympatiami i antypatiami sprawia niebywałą frajdę - tym większą, im głębiej zanurzymy się w serialu, im więcej czasu z nim spędzimy. I to mimo tego, że gdzieś w połowie sezonu w splot słoneczny kopie nas zwrot tak absurdalny, że część widzów zapewne daruje sobie dalszy seans. Moja rada: nie odpuszczajcie, przyjmijcie to z przymrużeniem oka, dajcie „Dziewczynie” jeszcze jedna szansę. Wynagrodzi wam to.

Serial znajdziecie tutaj:
Prime Video
TA DZIEWCZYNA
Prime Video
REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-11T15:00:30+02:00
Aktualizacja: 2025-09-11T14:27:24+02:00
Aktualizacja: 2025-09-11T13:04:58+02:00
Aktualizacja: 2025-09-10T19:52:48+02:00
Aktualizacja: 2025-09-10T18:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-10T15:32:31+02:00
Aktualizacja: 2025-09-10T13:13:36+02:00
Aktualizacja: 2025-09-10T12:58:11+02:00
Aktualizacja: 2025-09-10T10:34:11+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T18:29:54+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T15:31:56+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T15:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-09T13:56:05+02:00
Aktualizacja: 2025-09-08T17:00:01+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA