To już niemal pewne - 6. sezon House of Cards bez Franka Underwooda. Co dalej z serialem?
Afera z domniemanym molestowaniem przez Kevina Spaceya właśnie wbiła kolejny gwóźdź do trumny House of Cards. Co dalej z serialem?
Ledwie kilka dni temu, po tym, jak na odtwórcę roli Franka Underwooda spadły zarzuty o molestowanie seksualne, usłyszeliśmy, iż Netflix anulował produkcję 7. sezonu House of Cards. Teraz sprawa idzie krok dalej. Rzecznik serwisu streamingowego poinformował właśnie, iż firma nie ma zamiaru brać udziału w żadnym przedsięwzięciu mającym związek ze Spaceyem. Wszystko wskazuje na to, że nie tylko nie będzie 7. sezonu House of Cards, ale z nadchodzącego 6. sezonu zniknie jego główny bohater.
Co dalej z House of Cards?
Abstrahując od słuszności czy absurdu całej zaistniałej sytuacji (osąd pozostawiam każdemu indywidualnie), afera z aktorem w roli głównej będzie miała ogromny wpływ na charakter ostatniego sezonu uwielbianego przez miliony widowiska. Pytanie tylko... co twórcy zrobią, aby usunąć jego obecność?
Osobiście spodziewam się zagrywki pokroju wjazdu Hanki Mostowiak w kartony - Frank Underwood zostanie po prostu uśmiercony przez scenarzystów, lub - co bardziej prawdopodobne - wtrącony do więzienia. Pierwsze skrzypce przejmie Claire Underwood, a serial tak naprawdę... niewiele na tym straci.
Już zakończenie 5. sezonu House of Cards zdradziło, że ciężar opowieści przeniesie się na pierwszą damę. Co więcej, struktura ostatniego odcinka ostatniego sezonu pozwala scenarzystom na dość swobodne wycięcie Franka Underwooda z opowieści.
House of Cards bez Franka Underwooda? Seria tylko na tym zyska.
Od co najmniej dwóch sezonów Frank Underwood stał się w moim odczuciu jednym z bardziej irytujących bohaterów w House of Cards. Przez pięć sezonów patrzymy na tę samą postać, w której - pomimo wielu zawirowań - nie zachodzą żadne zmiany. Widać tylko coraz większą desperację Underwooda, próbującego zamieść swoje sekrety pod dywan i coraz większą nieporadność scenarzystów w tym, aby jakkolwiek te desperackie próby ubarwić. Nie, już od dawna znacznie ciekawsze są wszystkie inne wątki.
Gdy do serialu wprowadzono Conwayów, powiało świeżością. Gdy Doug Stamper grał podwójnego agenta w czasie kampanii prezydenckiej, powiało świeżością. Gdy związek między Thomasem Yatesem a Claire Underwood zmienił się w coś więcej, niż tylko relację między pisarzem a obiektem historii - powiało świeżością (a szczególnie - uwaga, spoiler - gdy pisarza spotyka tragiczny koniec). Gdy na ekranie pojawiał się Frank Underwood, wiało z kolei nudą.
Paradoksalnie, przy całej mojej sympatii do Kevina Spaceya i ogromnego uznania dla jego aktorskiego dorobku, House of Cards może na jego nieobecności zyskać. Po kilku mocno przeciętnych sezonach serial w końcu ma szansę na ostatnie, mocne uderzenie. Takie jak to, które zapoczątkowało produkcję Netfliksa.