Nigdy nie miałem wysokiego mniemania o Guardioli - przyszedł na gotowe, a kiedy zaczęło się psuć od razu ewakuował się z tonącego okrętu. I gdzie? Do kolejnego gotowca. Ale nawet to można by było tłumaczyć jego kilkoma sukcesami. Po lekturze "Ja, Ibra" ciężko mi się zdobyć na jakąkolwiek nić uznania dla hiszpańskiego trenera filozofa.

Piłkarskie biografie są przeważnie słabe i średnie, a w najlepszym wypadku - raz na sto lat - niezłe. Długo nie będę Was trzymał w niepewności - "Ja, Ibra" jest najlepszym dziełem tego typu, kopie tyłki nie tylko historiom Mourinho, Del Piero, Iniesty, ale też tradycyjnej beletrystyce z gatunku dramatu, romansu czy fantasy rozsianych po sklepowych półkach. Naprawdę, kawał zawodowej lektury.
Choć napisana jest językiem prostym, dodaje jej to autentyczności. W końcu mamy do czynienia z autobiografią. Zlatan Ibrahimović to jeden z najlepszych piłkarzy XXI wieku, a do tego postać nad wyraz kontrowersyjna ze względu na przypiętą do niego łatkę bad boya, którą zresztą sam w książce wielokrotnie mediom wypomina i się z niej tłumaczy. Ale w tej akurat materii nie czułem się do końca przekonany.
Standardowo - jak to u piłkarzy bywa - mamy w książce epizody o dzieciństwie i początkach kariery. To zawsze największa bolączka tego typu dzieł. Nie tutaj. Młodość Zlatana była pełna historii rodem z filmów przygodowych, a sam bohater wspomina je w niezwykle ciekawy sposób. Choć przyznam uczciwie, że czasem zabawnie wygląda jak Szwed opisuje swoje życie ciężkie w "getcie" , które z polskiej perspektywy wygląda trochę jak przygody typowej klasy średniej.
Większość piłkarzy znana jest z tego, że kosi jak leci, a Ibra swoją wybrankę poznał lata temu, na dodatek jest starsza od niego o 11 lat. Krótka i sprowadzona do ogólników historia miłości Zlatana i Heleny i tak bije na głowę sporo romansideł. Pani Grochola powinna czuć się poważnie zagrożona.
Przede wszystkim jednak książka jest wspaniała z punktu widzenia fanów futbolu. Jest taka, jaka powinna być piłkarska biografia. Są nazwiska, konkretne mecze, konkretne zagrania. Ibra z dystansu bardzo solidnie ocenia funkcjonowanie klubów takich jak Juventus, Inter czy Barcelona. Nie brakuje mocnych refleksji o krętaczu Moggim, naiwnym Morattim, twardym Capello, boskim Mourinho czy pozbawionym jaj Guardioli. Czyli rzeczy, których domyśla się każdy kibic, ale też jedynie się domyśla - a Ibrahimović, jako człowiek, który zetknął się z tym bezpośrednio, w końcu opinie te zdaje się potwierdzać. Ja przynajmniej byłem usatysfakcjonowany, bo utwierdził mnie w mojej wizji współczesnej piłki, wzbogacając ją nowymi, pikantnymi szczegółami.
I choć jestem przekonany, że czasem mocno gryzł się w język, nie chciał przesadnie kogoś urazić, pomijał niektóre historie, a samego siebie - wbrew pozorom - także trochę wybielał, to i tak jest to książka jakich mało. Mimo wspomnianego wybielania nie brakuje zabawnych historii, m.in. o tym jak zdobył przyjaciela będąc zapalonym xboksowiczem czy jak kompletnie nie umiał jeździć na nartach i musiał wybrnąć z sytuacji, gdy na stoku rozpoznały go tabuny fanów. Tak naprawdę Zlatan jawi się tu jako sympatyczny chłopak, a w pełni krytycznie mówi tylko o dwóch osobach - Ljunbergu i Guardioli. To niezły odsetek jak na książkę, w której pada kilkaset nazwisk największych światowej piłki (m.in. bardzo ciekawe spojrzenie na Leo Beenhakkera).
W pół dnia pochłonąłem książkę Ibrahimovicia, a wierzcie mi - to wcale nie jest jakaś broszurka, jakimi lubią raczyć nas piłkarze. Pędziłem jednak strona po stronie, bo znakomicie relacjonował każdy etap swojej kariery, a czym prędzej chciałem dojść do wspomnień z mojego ulubionego Interu i wreszcie - wątku o Barcelonie, w którym naprawdę dał do pieca.
I, ponieważ zwabiłem Was do lektury takim, a nie innym nagłówkiem,książka dość jasno pozwala podejrzewać jak potoczą się losy wspomnianego Bayernu. Klubu wprawdzie pełnego pieniędzy, solidności i niemieckiej precyzji, ale z zawodnikami uzbrojonymi ponadto w temperament. Czynnik w Barcelonie obcy, a z którym Guardiola - zdaniem Ibry - kompletnie sobie nie radzi. Szwedzki piłkarz nie zostawia suchej nitki na hiszpańskim szkoleniowcu, którego pogardliwie zaczął nazywać filozofem.
Książka urywa się na etapie pobytu w AC Milanie, więc jestem pełen nadziei, że z czasem Ibra dorzuci do tego jakieś wydanie drugie wraz z kulisami transferu do PSG i następnego klubu, który podobno już ma na oku.