Brutalny jak „The Boys” i szczery jak „Spider-Man”. Serial „Invincible” otworzy wam oczy na superbohaterów
Liczba seriali superbohaterskich rośnie z każdym rokiem, co oznacza, że coraz częściej dostajemy adaptacje historii stworzonych poza Marvelem i DC. Bryluje w tym platforma Amazon Prime Video, która wypuściła właśnie kolejną po „The Boys” produkcję tego typu. Jak wypadły trzy pierwsze odcinki „Invincible” na podstawie komiksu Roberta Kirkmana?
OCENA
Decyzja szefów Amazona, by przenieść na mały ekran drugi obok „The Walking Dead” najsłynniejszy komiksowy cykl Roberta Kirkmana, nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem. Mowa nie tylko o jednej z ciekawszych i popularniejszych historii superbohaterskich wymyślonych w XXI wieku, ale też bardzo ważnej próbie reinterpretacji tego gatunku. A olbrzymi sukces „The Boys” (najpopularniejszego serialu zeszłego roku, bez względu na platformę) jednoznacznie pokazał, że widzowie są głodni tego typu opowieści.
Nie oznacza to, że „Niezwyciężony” i „The Boys” to identyczne produkcje. Znajdziemy tu kilka podobieństw, ale w gruncie rzeczy oba tytuły więcej różni niż łączy. Podstawowa rozbieżność staje się oczywista od razu po włączeniu premierowego epizodu – adaptacja komiksu Kirkmana jest serialem animowanym. Część odbiorców zapewne od razu w tym miejscu byłaby skłonna zrezygnować z oglądania „Invincible”, ale za tą artystyczną decyzją stało bardzo wiele różnych powodów.
„Invincible” to fenomenalna opowieść o dorastaniu nastoletnich superbohaterów i reinterpretacja mitu Supermana w jednym.
Głównym bohaterem serialu jest Mark Grayson, syn ziemskiej kobiety i pochodzącego z Viltrum najpotężniejszego bohatera Ziemi o pseudonimie Omni-Man. Dzieciństwo chłopaka jest pełne szczęścia, ale przyćmiewa je niepokój z powodu braku własnych mocy. Te pojawiają się dopiero, gdy Mark ma 17-lat (na ten moment przypada też początek serialu). Dzięki naukom ojca nastolatek rozpoczyna superbohaterską działalność jako typowym Invincible. Jego usługi szybko okazują się niezwykle potrzebne, bo w międzyczasie tajemniczy zabójca brutalnie morduje grupę najsłynniejszych ziemskich herosów znaną jako Guardians of the Globe.
Dalsze zapuszczenie się w fabułę „Invincible” grozi bardzo poważnymi spoilerami, dlatego powstrzymam się przed zdradzaniem tego, co następuje dalej. Zapewniam was jednak, że nowy serial Amazona tylko na pozór wydaje się opowieścią przeznaczoną głównie dla nastolatków. Dorastanie głównego bohatera jest tutaj równie ważnym elementem jak w kultowych komiksach o Spider-Manie, ale stanowi tylko połowę całej opowieści. Bo „Invincible” to serial bardzo zaskakujący, poważny i niezwykle brutalny.
Pamiętacie seriale „Spider-Man” i „X-Men” z lat 90.? „Niezwyciężony” nawiązuje do ich stylu, co ma swoje dobre i złe strony.
Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że nie jest to najpłynniej animowana produkcja ostatnich lat. Widać, że twórcy nie mieli olbrzymiego budżetu od Amazona, dlatego musieli wykorzystać go w odpowiedni sposób. Zdecydowali się na wyjście, które dobrze wpasowuje się w listę podobnych seriali o superbohaterach. Jednocześnie w pojedynczych momentach trudno przymknąć oczy na dosyć ubogie tło czy trudności z zachowaniem odpowiedniej perspektywy w trójwymiarze.
Inna sprawa, że znaczna część wspomnianego budżetu musiała pójść na gażę dla aktorów. Obsada „Invincible” jest bowiem szokująco mocna. W głównych rolach występują tu Steven Yeun, Sandra Oh i J.K. Simmons (absolutnie perfekcyjny jako Omni-Man), a towarzyszą im takie gwiazdy jak Zachary Quinto, Gillian Jacobs, Jason Mantzoukas, Walton Goggins, Zazie Beetz, Clancy Brown, Mark Hamill, Seth Rogen, Mahershala Ali, Ezra Miller, Jon Hamm oraz Djimon Hounsou. Właściwie na każdym kroku będzie więc was nachodzić myśl, że skądś znacie płynący z głośników głos.
Robert Kirkman stworzył wybitny komiks, ale „Invincible” od Amazon Prime Video nie podąża ślepo za oryginałem.
Fani oryginalnej serii zauważą wystarczająco mniejszych i większych zmian, żeby się nie nudzić. A nowi widzowie będą zaskakiwani niemal na każdym kroku. Premierowy odcinek „Invincible” kończy się jednym z najmocniejszych i najbardziej niespodziewanych zwrotów w akcji we współczesnym streamingu. Dość powiedzieć, że swoista „scena po napisach” zajmuje tutaj ponad 10 minut. I bezwzględnie wgniata w fotel. Potem następuje pewne spowolnienie, ale niepokój powiązany z pewnymi postaciami nie znika ani na moment. Dzięki czemu pierwsze trzy odcinki produkcji ogląda się jak w mgnieniu oka. Osobiście już nie mogę się doczekać debiutu następnego epizodu.
Premierowy sezon „Invincible” będzie liczyć 8 odcinków. Część można już znaleźć na VOD.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.