W serialu Westworld gra jedną z kluczowych ról. W pierwszym sezonie zdążył nas nieźle zaskoczyć. Jak się okazuje, i on był zaskoczony dalszym kierunkiem rozwoju swojego bohatera, Bernarda Lowe. Jak postrzega drugi sezon serialu i jak wpłynął na niego pobyt w wiezieniu? Przeczytajcie wywiad z Jeffreyem Wrightem.
Jeffrey Wright znany jest widzom między innymi z serialowej adaptacji sztuki Anioły w Ameryce. Oprócz tego grał w dwóch Bondach, serialu Zakazane Imperium i wielu innych produkcjach. Ale kto wie, czy rola Bernarda Lowe w Westworld nie jest najbardziej wymagającą, bo stawiającą niezwykle trudne i ważne pytania, o człowieczeństwo i jego granice.
Historia Bernarda jest niesamowita. Czy wiedziałeś od samego początku jak rozwinie się jego wątek?
Jeffrey Wright: Nie. Kiedy Jonah [Jonathan Nolan, współtwórca serialu - przyp. red.] i ja zaczęliśmy rozmawiać o serialu i Bernardzie, wiedziałem tylko, że mój bohater będzie jedną z głównych postaci, która pomoże widzom odkrywać tajemnice serialowego świata. Uznałem wówczas, że Bernard jest bardzo ciekawym bohaterem. Można go porównać do detektywa albo przewodnika, który oprowadza nas po równoległych światach serialu Westworld. Dzięki niemu poznajemy jego technikalia od kuchni. Bernard wyjaśnia nam też dlaczego roboty zachowują się, a raczej nie zachowują się jak powinny, co było dla mnie chyba w tym wszystkim najciekawsze. Na początku byłem przekonany, że szef programistów to zwykły, niczym niewyróżniający się facet, który bardzo ciężko pracuje i nie warto się na nim skupiać, bo w swoim czasie i tak dowiemy się wielu niezwykłych rzeczy o serialowym świecie. Po nakręceniu pilota, kiedy zaczęliśmy pracować nad kolejnymi odcinkami serialu, uświadomiłem sobie, że jego droga do odkrycia prawdy jest nieco inna. Bernard wyruszy w podróż w głąb siebie, żeby lepiej poznać swoją naturę i tożsamość, co bardzo mi się podoba.
Nieoczekiwany zwrot akcji w wątku Bernarda był dużym zaskoczeniem dla widzów. A dla ciebie?
Byłem równie zaskoczony, ale mieliśmy wiele wskazówek. Całkiem niedawno obejrzałem jeszcze raz pierwszy odcinek sezonu, bo chciałem przypomnieć sobie od czego wszystko się zaczęło. Znalazłem tam kilka ciekawych tropów, które prowadzą nas do drugiego sezonu. Nolan i Joy [Lisa Joy, współtwórczyni serialu, przyp. red.] naprawdę nieźle to wykombinowali.
Czy zastanawiałaś się jaki może być ich kolejny ruch?
Poddałem się, bo wiem, że zawsze będą kilka kroków przed widzami. Gdybanie co wydarzy się w serialu nie ma sensu. Jonah, Lisa i nasi scenarzyści nie adaptują na potrzeby telewizji gotowego materiału. Wszystkie wydarzenia, które zobaczymy w sezonie drugim są wytworem ich wyobraźni i pewnie dlatego trochę zwolnili tempo, bo pracują bardziej metodycznie. Tworzą wszystko od nowa i sklejają nową rzeczywistość z malutkich kawałków i większych fragmentów. Świetnie im to wychodzi, bo mają talent. Poza tym Jonah, jako były programista, na bieżąco śledzi rozwój nowych technologii i interesuje się ich wpływem na naszą kulturę. Wiem, że ostatnio dużo czytał na temat bardzo nowatorskich cyfrowych rozwiązań. To, co oglądamy na ekranie to dobrze przemyślana, starannie dopracowana w każdym szczególe i doskonale zrealizowana wizja, która opiera się na wiedzy naukowej.
Na początku sezonu drugiego dowiadujemy się, że Ford nie żyje. Wiem też, że w innym wywiadzie powiedziałeś, że jego miejsce zajmuje Bernard.
Nie, powiedziałem tylko, że Bernardowi wydaje się, że przejmuje stery. Takie mam wrażenie. Być może tak jest. Mój bohater w to wierzy. W porównaniu z innymi bohaterami serialu Bernard wie najwięcej o wykorzystywanej w parku technologii. Ma też lepszy wgląd w sytuację, bo można powiedzieć, że jest po części człowiekiem i robotem.
Wszystko wskazuje na to, że będzie nadzorować, w jaki sposób wykorzystywana jest technologia.
Z drugiej strony, wiemy, że pod koniec pierwszego sezonu pakuje sobie kulkę w łeb, co oznacza, że coś jest nie tak z jego postrzeganiem rzeczywistości. Już niedługo zobaczymy jakie będą tego konsekwencje. Wiedza i umiejętności staną się dla niego ciężarem. W drugiej części serialu kolejnym problemem staje się postrzeganie rzeczywistości. Tak, jak w poprzednim sezonie, Bernard chce przede wszystkim poznać prawdę. Jest to bardzo zaakcentowane w kolejnych odcinkach, bo okazuje się, że mój bohater nie jest w dobrej formie. Gra toczy się o jeszcze wyższą stawkę, a jego możliwości są ograniczone.
Podejrzewam, że serialowy świat, którego częścią się stałeś, jest źródłem bardzo intensywnych doznań. Czy pod jego wpływem zacząłeś zastanawiać się nad naszą rzeczywistością i światem skonstruowanym przez ludzi?
Usłyszałem wiele ciekawych teorii i przemyśleń na temat Bernarda i jego drogi poznania. Jestem aktorem i najciekawsze dla mnie jest zgłębianie definicji człowieczeństwa, ludzkich zachowań i wszystkiego, co nas dotyczy. Staramy się to pokazać w naszym serialu - gospodarze parku mają zaprogramowane wzorce zachowań, które poniekąd definiują człowieczeństwo. Z drugiej strony, nasz serial jest ciekawy, bo jest metaforą naszych własnych naturalnych i udawanych zachowań. Każdy z nas gra i coś lub kogoś w życiu udaje. Moim zdaniem, to właśnie przyciągnęło widzów do naszego serialu. W pierwszym sezonie obserwowaliśmy wszystkie wydarzenia z perspektywy gospodarzy, dzięki czemu zaczęliśmy się z nimi utożsamiać. Podejrzewam, że serial sprawił, że większość z nas zaczęła kwestionować otaczającą nas rzeczywistość i pętle, w jakie bezwiednie lub świadomie wpadamy, powtarzając pewien cykl wydarzeń.
Każdy z nas szuka prawdy. Każdy z nas chce być wolny, cokolwiek to znaczy, bo dla części ludzi wolność oznacza funkcjonowanie w ramach systemu, który daje im poczucie bezpieczeństwa.
Wiele osób mówiło mi, że bardzo utożsamiają się z Bernardem.
Pamiętam pewną rozmowę podczas konferencji Human Rights Campaign w San Francisco, podczas której zostałem przyjęty do grona przyjaciół środowiska LGBTQ. Po spotkaniu podeszła do mnie pewna para - starszy pan i młodszy mężczyzna, który są małżeństwem. Starszy pan powiedział mi: Czuję więź z twoim bohaterem, bo też jestem człowiekiem, który przed swoim coming outem prowadził przez wiele lat podwójne życie. Ten mężczyzna przyznał też, że bardzo przemawia do niego przedstawiony w serialu pomysł - bohater tworzy pozory i wydaje się być kimś innym, niż jest naprawdę, choć dobrze zdaje sobie sprawę ze swojej inności. Zacząłem zastanawiać się nad swoim bohaterem. Nad tym, w jaki sposób funkcjonuje podczas codziennych interakcji. Można powiedzieć, że nosi dwie maski - jedną z nich pokazuje społeczeństwu, a drugą nosi dla siebie, bo też wypiera swoje prawdziwe „ja”. Ta rozmowa zrobiła na mnie ogromne wrażenie i otworzyła mi oczy.
Jonah i Lisa mają niezwykłe wyczucie czasu. Czy zgodzisz się ze mną, że doskonale wyczuli nastroje społeczne i wpletli do serialu motyw świadomego przebudzenia?
Jest to jeden z głównych motywów serialu - ludzka świadomość i nasza zdolność do samookreślania się. Czy wolna wola naprawdę istnieje? A może jest jedynie iluzją? Filozofowie zastanawiają się nad tym od tysięcy lat. Ten problem najbardziej interesuje Jonaha w kontekście sztucznej inteligencji, co daleko wykracza poza naszą aktualną sytuację polityczną. Z drugiej strony, zainteresowanie Jonaha technologią i fakt, że stała się ona doskonałym narzędziem manipulacji społecznej ma związek z aktualnymi wydarzeniami na świecie. Myślę, że zajął się tym problemem nie po to, żeby analizować go w kontekście politycznym, bo bardziej interesuje go ogólny wpływ nowych technologii i możliwości, jakie przed nami otwierają na całe społeczeństwo.
Musimy pamiętać, że ktoś kontroluje te technologie i robi to w określonym celu.
To są tematy, które poruszamy w pierwszych odcinkach drugiego sezonu. Wiemy kto pociąga za sznurki, bo dowiedzieliśmy się tego w pierwszej części serialu, ale odpowiedź na pytanie dlaczego otrzymamy dopiero teraz.
Moje kolejne pytanie dotyczy twojego najnowszego filmu OG. Przeczytałem w dzienniku The New Yorker bardzo ciekawy artykuł na ten temat i dowiedziałem się, że zdjęcia nakręcono w prawdziwym więzieniu z udziałem prawdziwych więźniów. Powiedziałeś też, że ten film sprawił, że zacząłeś zupełnie inaczej postrzegać nasz system wymiaru sprawiedliwości. Czy możesz to wyjaśnić?
Nigdy wcześniej nie pracowałem w tak trudnym i przygnębiającym otoczeniu, ale z drugiej strony, praca nad żadnym innym filmem nie wywarła na mnie tak dużego wpływu i aż tak bardzo nie zmieniła sposobu, w jaki postrzegam świat. Kiedy myślę o tym z perspektywy serialu Westworld, staje się oczywiste, co nie jest pewnie niczym nowym dla ludzi zajmujących się zawodowo takimi sprawami, że jest szereg czynników, które determinują nasz los jeszcze w życiu płodowym.
Wszystko zaczyna się w dniu naszych narodzin.
Naturalnie każdy z nas dokonuje w życiu wyborów, może pójść tą albo inną drogą. Jeśli takich ścieżek mamy dziesięć, tylko jedna z nich prowadzi do sukcesu, a jego prawdopodobieństwo spada proporcjonalnie w zależności od naszej sytuacji życiowej, środowiska, możliwości i klasy społecznej. Rasa nie odgrywa przy tym tak dużej roli, jak powszechnie się uważa, choć większość uprzedzeń, zwłaszcza jeśli mówimy o przestępczości i sprawach karnych, ma faktycznie podłoże rasowe.
Niemal każdy więzień ma bardzo podobną historię. Wszystko zaczyna się od trudnego dzieciństwa. Wyroki odsiadują ludzie, którzy byli jako dzieci porzuceni przez rodziców albo byli przez nich zaniedbywani. Część z nich to ofiary przemocy ze strony rodziców, którzy z różnych powodów, a najczęściej są to narkotyki lub alkohol, nie byli w stanie zapewnić swojemu potomstwu odpowiedniej opieki i wsparcia. Okazuje się, że dzieciństwo ma olbrzymi wpływ na nasze dalsze losy.
Kiedy przebywałem na terenie więzienia, czułem instynktownie ogrom ludzkich traum.
To nie były wyłącznie indywidualne traumy, ale też straszne rzeczy, jakie więźniowie wyrządzili innym ludziom. Większość z nich na koncie bardzo poważne, czasem potworne przestępstwa, ale dla mnie stało się jasne, że wielu z nich miało wcześniej równie straszliwe życie. Nie chodzi mi o to, żeby ludzie zaczęli im współczuć. Ja po prostu zrozumiałem w więzieniu, że ich resocjalizacja uda się tylko wtedy, kiedy ich zrozumiemy, dowiemy się w jaki sposób tam trafili i kim naprawdę są. Dzięki temu będziemy mogli powstrzymać kolejnych ludzi przed zejściem na złą drogę. Uważam, że ponosimy zbiorową odpowiedzialność za wszystkie te zbrodnie, bo żaden człowiek nie funkcjonuje w próżni.
To było mocne przeżycie dla mnie jako aktora i zwykłego człowieka. Niewielu ludzi ma możliwość nauczyć się czegoś o życiu w taki sposób i poznawać realia więziennego życia, nie odsiadując tam wyroku, przebywając w zakładzie karnym tylko po to, żeby czegoś się dowiedzieć o świecie. Jestem przekonany, że nasze społeczeństwo byłoby mądrzejsze, bezpieczniejsze i w mniejszym stopniu narażone na przemoc, gdyby ludzie, którzy stanowią prawo w naszym kraju tak, jak ja spędzali w więzieniu 13 godzin dziennie przez sześć tygodni.
Materiał powstał we współpracy z HBO. Wywiad przeprowadzony w Los Angeles w marcu 2018 roku.