Jigsaw powrócił na ekrany, by straszyć w Halloween. Seria horrorów Piła doczekała się ósmej odsłony. Nie jestem jednak przekonany, czy powrót Johna Kramera zza grobu na potrzeby filmu Piła: Dziedzictwo faktycznie był konieczny.
OCENA
Piła z 2004 roku okazała się ogromnym sukcesem. Nakręcony przy minimalnym budżecie klaustrofobiczny horror dał początek jednemu z najpaskudniejszych i najbardziej rozpoznawalnych czarnych charakterów w historii gatunku. Jigsaw, poddający (nie)przypadkowych ludzi rygorystycznym testom i sprawdzający, ile są w stanie poświęcić, by przeżyć, do dzisiaj budzi grozę.
Seria horrorów Piła doczekała się aż ośmiu odsłon.
Chociaż główny antagonista został uśmiercony w trzecim filmie, to jego duch był obecny we wszystkich kolejnych obrazach, opowiadających o jego uczniach i następcach. Ósmy film o tytule Jigsaw, w Polsce dystrybuowany jako Piła: Dziedzictwo, można traktować jako soft-reboot serii - ale John Kramer nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Pierwsze siedem filmów było wydawanych raz do roku. Piła 3D: Ostatni rozdział w założeniu miał być ostatecznym pożegnaniem z serią. Wytwórnia Lionsgate postanowiła jednak po 7 latach przywrócić Jigsawa na ekrany. Film z początku zapowiadany jako Saw: Legacy i przemianowany później na Jigsaw, trafił właśnie do kin.
Piła: Dziedzictwo - odcinanie kończyn kuponów czy godna kontynuacja?
Kolejne części serii miały w sobie coraz mniej z błyskotliwości, którą zachwycał oryginał. Z malejącym zainteresowaniem oglądałem nowe odsłony raz do roku w kinie. Sentyment do pierwszej Piły jednak pozostał. Z chęcią do tego filmu wracam. Dopiero w późniejszych częściach psychologiczne rozgrywki ustąpiły stylistyce gore, a skomplikowaną układankę zastąpiły fruwające flaki.
Wydany w tym roku Jigsaw do premiery był ogromną zagadką. O filmie przed seansem wiadomo było niewiele ponad to, że został osadzony w tym samym uniwersum, ale akcja rozgrywa się dekadę po śmierci tytułowego antagonisty. W mieście pojawia się kolejny zwyrodnialec, doprowadzający do śmierci ludzi w męczarniach. Nowy film sprawia, że można zacząć wątpić w to, czego dowiedzieliśmy się o Johnie Kramerze.
Jigsaw to następny naśladowca, czy też może John Kramer faktycznie powrócił?
Film podobnie jak poprzednie odsłony podzielony jest na dwie części. W połowie to typowy procedural: policja dostaje wskazówki i wpada na trop przestępcy, który doprowadza do śmierci różnych osób. Te sceny przeplatane są ujęciami z opuszczonego budynku, w którym budzi się piątka z pozoru przypadkowych ludzi. Gra zaczyna się na nowo.
Nowe ofiary wpadły w macki Jigsawa, który nie jest typowym seryjnym mordercą. Nie zabija nikogo samodzielnie i nad nikim się nie znęca. Stara się w pokrętny sposób zmusić do autorefleksji i docenienia życia. Każda z pojmanych przez niego osób ma szansę przeżyć, co zauważa zresztą jedna z bohaterek.
Gra daje nadzieję, bo grę można wygrać.
Odpowiedź na pytanie, czy Jigsaw rzeczywiście wrócił, zabrałaby sporo przyjemności z oglądania nowego filmu, który wbrew moim obawom zaangażował mnie i trzymał w niepewności do samego końca. Aktywnie starałem się łączyć poszczególne elementy układanki ze sobą, a i tak dałem się zaskoczyć zwrotom akcji.
Im dłużej zresztą myślę o filmie po seansie, tym bardziej doceniam dbałość twórców o szczegóły i powrót do korzeni. Scenariusz może nie zasługuje na Oscara, ale jest przemyślany i spójny - nie licząc zaledwie kilku drobnych potknięć. Nowa historia zgrabnie wpisuje się w całą mitologię Jigsawa.
Jigsaw jest jednocześnie filmem, bez którego mogłem się obyć.
Nie kręciłem się aż tak nerwowo w fotelu, jak podczas seansu pierwszej Piły. Włos na głowie nie zjeżył mi się tak, jak w pamiętnej scenie, gdy Kramer wstał z podłogi. Piła: Dziedzictwo nie jest nowym rozdaniem i najlepszym filmem z cyklu. Trudno mi nawet nazwać ten obraz dobrym punktem startowym dla zupełnie nowej serii.
Nie umiem jednak uznać tytułu za całkowicie niepotrzebny. Nie wywraca do góry nogami tego, co wiemy na temat uniwersum i nie redefiniuje postaci, które dobrze znamy, ale Piła: Dziedzictwo to tylko i aż kolejna warstwa historii fascynującego antybohatera. Jest dodatkiem, który jako fan jestem w stanie zaakceptować.
Nie mogę tylko przeboleć, że Jigsaw trwa zaledwie półtorej godziny.
Przeniesienie akcji w czasie na 10 lat po śmierci Johna Kramera sprawiło, że obserwujemy nowych ludzi. Poznajemy parę detektywów, dwójkę pracownikach miejskiej kostnicy i kolejną pięcioosobową grupę ofiar. 90 minut to niestety za mało czasu, by tchnąć w aż tyle postaci życie i opowiedzieć przy tym historię na miarę tych poprzednich.
Na tle ikonicznych bohaterów serii nowi bohaterowie wypadają blado. Ze względu na ograniczony budżet nie zatrudniono do tej produkcji gwiazd światowego formatu. To niestety czuć. Aktorom brakuje charyzmy, a postaciom głębi na miarę Gordona, Amandy, Jill czy Hoffmana… o oryginalnym Jigsawie nie wspominając.
Piła: Dziedzictwo może nie zachwyca, ale na szczęście nie żenuje.
Mimo wszystko z seansu wyszedłem zadowolony. Nie spodziewałem się zobaczyć filmu dekady, tylko przeciętnej kontynuacji przymierającej serii, a dostałem od Lionsgate ciut więcej. Spełnienie, czy wręcz nawet przebicie oczekiwań wystarczy, bym do filmu podszedł pozytywnie.
Niezmiernie miło było usłyszeć jeszcze raz charakterystyczny motyw muzyczny. Spodobał mi się końcowy twist. W ósmej odsłonie powróciły dobrze znane rekwizyty. Wymyślne pułapki nie były ani zbyt przekombinowane, ani wtórne. Nie przesadzano też nawet z gore, które nie zdominowało obrazu tak silnie, jak Piły 3D.
Scenografia w filmie Jigsaw była za to momentami nieco zbyt sterylna.
Odbierało to lokacjom brudnej autentyczności, którą zachwycała pierwsza Piła. Doceniam jednak te mniej lub bardziej subtelne nawiązania do poprzednich odsłon. Z pewnością film obejrzę ponownie, by wyłapać wszystkie smaczki… Ale czy mogę polecić seans Jigsaw z czystym sumieniem innym?
W przypadku fanów całej serii nie mam wątpliwości: powinni film zobaczyć. Osoby dobrze wspominające pierwszą Piłę, ale rozczarowane kolejnymi, nie mają tutaj zbytnio czego szukać. Z kolei widzowie, którzy oglądali tylko pierwszą odsłonę (lub w ogóle żadnej), powinni nadrobić najpierw przynajmniej trzy części serii.