Joe Satriani, jeden z kultowych mistrzów gitary, ciągle jest w formie. Nagrywa muzykę pełną dobrej energii, ciekawych pomysłów i cudownych dźwięków.
OCENA
Jego kariera trwa już ponad 30 lat. Od momentu wydania swojej debiutanckiej płyty, "Not of this Earth", Joe Satriani ciągle produkuje świetne kawałki. Wprawdzie przez lata branża muzyczna dorobiła się lepszych technicznie wirtuozów (w tym także tych, których sam Satch szkolił), ale Satriani nadal mocno trzyma się w czołówce gigantów. Ciągle jest jednym z najbardziej znanych gitarzystów na świecie.
Na tle innych wirtuozów Joe Satriani wyróżnia się tym, że wcale nie śpieszno mu do popisywania się swoimi umiejętnościami, chwalenia się szybkością czy piekielnie precyzyjną techniką oraz kruszącymi szkło solówkami.
Satriani główny nacisk kładzie na kompozycje, i co ciekawe, wcale nie jakieś nadmiernie rozbudowane. Jego utwory to w dużej mierze wywodzący się z bluesa lekki rock, który chwilami wręcz zahacza o pop. Niejeden jego instrumentalny kawałek spokojnie mógłby się znaleźć na jakiejś płycie Bruno Marsa czy Lorde.
"What Happens Next" to, jak twierdzi sam muzyk, wyraz jego "powtórnych narodzin". Okazuje się, że nawet po długiej karierze, nadal można znaleźć dla siebie nowy początek. Prawda, że krzepiące?
W tej nowej drodze pomogli mu basista, znany z Deep Purple, Glenn Hughes, oraz perkusista Red Hot Chili Peppers, Chad Smith.
I już numer otwierający, o znamiennym tytule Energy, pokazuje, że Satriani skończył z eksperymentami i wrócił do starego dobrego rock and rolla.
Nie żeby te jego wcześniejsze zabawy brzmieniem i motywami były nieudane, skądże. Na "Engines of Creation" flirtował z muzyką elektroniczną i techno, na "Strange Beautiful Music" zwracał się w stronę orientalnych motywów, a na ostatnich dwóch płytach zafundował słuchaczom bardziej progresywne kompozycje.
Ale "What Happens Next" przynosi restart i idące za nim poczucie lekkości i świeżości. Kawałek Catbot to prawdziwy hicior! Kapitalna linia basowa, która przewodzi całości, idealnie współgra z gitarowymi falami Satrianiego. Tworzy energetyczną miksturę, która pobudzi każdego, szczególnie podczas koncertów.
Satriani wcale nie czuje się jedyną gwiazdą na płycie, choć to jego nazwisko ją firmuje. Daje on również zauważalną przestrzeń dla basu i bębnów. Mając takie nazwiska w składzie, byłoby zbrodnią ich nie wykorzystać.
Thunder High on the Mountain zaczyna się świetnej partii perkusji, by później rozwinąć się w muzyczną podróż w stylu Black Sabbath. Perkusyjny rytm stanowi też ważny punkt pięknej ballady Cherry Blossoms, w której gitara Satrianiego dosłownie wyśpiewuje magiczne melodie.
Chwilami "What Happens Next" jest naprawdę mocno przebojowe. Melodia wiodąca takiego Righteous spokojnie mogłaby być wyśpiewana przez Taylor Swift, i nie piszę tego z żadnym przekąsem. Headrush to z kolei zwariowana jazda bez trzymanki utrzymana w duchu Thin Lizzy. Jest szybko, dynamicznie, z ciekawą zmianą tempa w środku – można tego słuchać w kółko, bez przerwy.
Oczywiście w drugiej połowie płyty Joe Satriani przygotował co nieco mięska dla swoich bardziej wymagających fanów. W Invisible możemy posłuchać co nieco z jego wirtuozerii, zarówno w grze jak i kompozycji. Niedługi, rozbudowany kawałek, lekko jazzujący, zachwyca mistrzowskimi solówkami i kapitalnymi riffami oraz pracą perkusji.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że "What Happens Next"wcale nie jest rewolucją, a udanym powrotem do korzeni.
To nadal klasyczna płyta Satrianiego, w której zakochają się jego wieloletni fani, a przy okazji jest też na tyle przystępną dawką rocka na najwyższym poziomie, że jest z łatwością w stanie zaskarbić sobie uwielbienie także nowych fanów, którzy dopiero poznają dyskografię gitarowego mistrza. W kategorii instrumentalnej muzyki gitarowej "What Happens Next" jest absolutną perełką.