REKLAMA

Czy nowy „Joker” może stać się symbolem internetowych trolli i prowokować do zbrodni? To mało prawdopodobne

W dyskusji o przemocy w grach, filmach i w ogóle w popkulturze wiele jest głosów, powiedziałbym, apokaliptycznych. A z nich wyłaniają się często obrazy i argumenty sugerujące, jakoby przemoc wyobrażona na ekranach i kartach książek wyzwalała w widzach i czytelnikach agresję. To złożony temat i dość poważny problem, bo obarczanie popkultury winą za zło i agresję to droga na skróty, która zamyka dyskusję, pozostawiając nas z odpowiedziami na pytania, które nawet nie padły.

joker kontrowersje
REKLAMA
REKLAMA

Sprawa robi się jednak znacznie poważniejsza, gdy dochodzi do prawdziwych tragedii. Tak było w 2012 roku, kiedy w amerykańskim kinie Aurora napastnik otworzył ogień do widzów. Zginęło 12 osób, a 60 zostało rannych. Był to jeden z premierowych pokazów filmu Christophera Nolana „Mroczny Rycerz powstaje”. Część mediów, a także amerykańskie służby wyostrzyły swoje zmysły. Policjanci z Teksasu trafili na rozmowy dotyczące ataku na jedno z kin, kiniarze w USA nie pozwalali na przychodzenie na seanse w kostiumach.

Na dodatek media (i FBI) połączyły Jokera i tzw. Inceli, czyli męską internetową społeczność, którą łączy brak intymnych relacji z kobietami. Ich internetowa działalność, skupiona w dużej mierze w pobliżu forum 4chan, symbolicznie spięła się z Jokerem, ucieleśnieniem chaosu, niechęci do aktualnego porządku. Nie dziwne, że władze i media śledzą tak intensywnie społeczności internetowe, skoro sprawcą zamachu w nowozelandzkim Christianchurch był użytkownik 8chana, innego forum będącego odnogą 4chana.

Joker” - kontrowersje przysłaniają film.

Kreacja Joaquina Phoeniksa pokazuje Jokera, jakiego nie do końca znaliśmy, ale jakiego mogliśmy się spodziewać. Sąd nad nim zaczął się jeszcze, zanim film został pokazany szerokiej publiczności - i można się zgodzić z częścią obaw. Faktycznie obraz pokazuje transformację z człowieka funkcjonującego w niewygodnych kajdanach życia społecznego, który pewnego dnia przechodzi na drugą stronę. Przestaje szanować obowiązujące normy społeczne, prawo. Wcześniej był niezrozumiany, samotny – finalnie staje się bohaterem tłumów, chociaż był tylko zapalnikiem.

Z tej perspektywy Joker w interpretacji Todda Phillipsa przypomina trochę to, czego obawiały się media. Tak, to historia, w której bardzo łatwo przekroczyć granicę, będąc marginalizowanym przez społeczeństwo. Ale z drugiej strony produkcja zdaje się zupełnie inaczej rozkładać akcenty. I tam, gdzie można by było zobaczyć posługującego się ironią trolla i kawalarza, widać raczej człowieka porzuconego przez system.

Arthur Fleck jest po prostu chory.

Gdy odrywa się od społecznych norm, zbiega się to z tym, że miasto przestaje finansować leki utrzymujące go na powierzchni. Ten wątek jest z resztą jednym z najważniejszych. Gotham porzuca swoje najbiedniejsze dzieci, gardzi nimi, jednocześnie pozwala na to, aby ktoś taki jak Joker mógł się narodzić.

Wbrew kultowemu komiksowi „Killing Joke”, to nie jeden zły dzień dzieli człowieka zdrowego od łaknącego krwi szaleńca. To narastające uczucie porzucenia, to nakręcająca się spirala bezprawia i pogardy. To Gotham, które przypomina zardzewiały, miejscami butwiejący mechanizm, którego żywa tkanka zaczyna gnić. Arthur Fleck zatraca się w swojej chorobie, ale symbolem staje się przez przypadek. Miasto jest w tak złej kondycji, że wystarczy jeden człowiek, któremu puściły hamulce, aby spowodować chaos.

Myślę, że Joker w wydaniu Joaquina Phoeniksa nie będzie w stanie stać się tym samym, czym był i jest ten w wykonaniu Heatha Ledgera.

Klaun z filmu Christophera Nolana jest okrutnym kawalarzem. Jego żarty mają wprowadzić niekontrolowany przez nikogo chaos, jego świat ma płonąć, bo jego zdaniem tak wygląda lepiej. Jednocześnie w jego wizji ludzie z natury są źli, testuje ich moralne kręgosłupy, będąc pewnym, że każdy jest taki jak on. Z tej perspektywy nie ma nic dziwnego - anonimowy, internetowy troll, który wprowadza zamęt, sieje ferment posługując się żartem, ironią, za swojego patrona może uważać najważniejszego przeciwnika Batmana.

marvel dc seriale class="wp-image-317088"

Ale najnowszy „Joker” narzuca nam inną interpretację. Thodd Phillips pokazuje bowiem swojego bohatera bardzo dokładnie. Jasno rysuje drogę, którą pokonuje Fleck, zanim stanie się bezwzględny. Jest okropny żal i smutek, że człowiek pozostawiony przez Gotham i jego włodarzy za chwilę wypadnie z torów.

To też wizja bardzo pesymistyczna, bo wykluczająca przekonanie, że każdy jest kowalem swojego losu. Fleck, kiedy zaczyna zjeżdżać w dół, zdaje sobie sprawę, że bardzo podobną drogę pokonała jego matka. Ona też miała urojenia, a teraz ciężar tej przeszłości będzie musiał unieść jej syn.

REKLAMA

Tak rozrysowany przyszły Joker przestaje być bezosobowym twórcą chaosu i anonimowym przestępcą. Kimś, kto kontestuje świat dla zabawy. Nie ma w nim luzu i pewności siebie nadanych mu przez Heatha Ledgera. Jest za to porzucenie, determinizm, spirala problemów, biedy i chorób, która trwa od pokoleń. I to ona sprawia, że na scenę, zamiast pochwały zbrodni, wchodzi współczucie i empatia, czyli najsilniejsza broń przeciwko przemocy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA