REKLAMA

Porywająca Renee Zellweger w filmie biograficznym o Judy Garland. Oceniamy „Judy”

Judy” Ruperta Goolda to wciągający film biograficzny, przybliżający losy kariery aktorki i piosenkarki Judy Garland. Obraz trafił dziś (3.01.2020 r.) do polskich kin. 

Judy - kadr z filmu
REKLAMA
REKLAMA

„Czarnoksiężnik z krainy Oz” z 1939 roku to słynny amerykański film, który pokochały miliony widzów na całym świecie. Dzieło bazujące na książce Lymana Franka Bauma zapisało się złotymi zgłoskami w historii Hollywood. Przez lata powstało nie tylko wiele wariacji tej słynnej opowieści, ale także kilka nowych historii, nawiązujących do oryginalnego filmu.

Nic dziwnego zatem, że biografia Judy Garland rozpoczyna się właśnie na planie tej głośnej i uznanej produkcji. W pierwszych scenach oglądamy, jak młoda rezolutna dziewczyna przechadza się po planie „Czarnoksiężnika” w towarzystwie szefa wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer.

Rozmawiają o przyszłej karierze młodej aktorki i wyrzeczeniach, których będzie musiała się podjąć, jeśli chce zostać prawdziwą gwiazdą.

Po tym prologu, ustanawiającym ton produkcji i jej zakres tematyczny, reżyser szybko zmierza do właściwej części opowieści, rozgrywanej w Los Angeles i Londynie pod koniec lat 60.

Judy - kadr z filmu class="wp-image-361755"

Dorosła Judy, matka trójki dzieci, próbuje jakoś wiązać koniec z końcem, występując na każdej scenie, która zechce ją zatrudnić. Kobiecie grozi widmo utraty praw nad swoimi pociechami, dlatego gdy nadarza się ku temu okazja, decyduje się na dość brawurowy krok i podejmuje się serii występów w Londynie.

Sęk tkwi w tym, że kobieta nie jest jeszcze w pełni gotowa na serię koncertów w pięknej sali koncertowej w stolicy Wielkiej Brytanii. Rozpoczną się specyficzne przygotowania i seria różnorodnych problemów.

Reżyser wielokrotnie zestawia ze sobą sceny teraźniejszości i przeszłości, próbując wyjaśnić, co doprowadziło do tego, że Garland znalazła się w takiej sytuacji życiowej. Przeplatając dwie warstwy czasowe, twórca próbuje nie tylko opowiedzieć o karierze aktorki, ale także ukazać system pracy przedwojennego Hollywood. Zestawiając go z brytyjskim stylem pracy z końca lat 60., reżyser tworzy wyrazisty portret przemian w showbiznesie na przełomie kilku dekad.

Judy - kadr z filmu class="wp-image-361752"

„Judy” to jednak przede wszystkim aktorski popis Renée Zellweger.

Amerykańska aktorka całkowicie zatopiła się w swojej postaci, nie tylko oddając manieryzmy i sposób zachowania Judy Garland, ale także imitując jej głos oraz ekspresję sceniczną. Zallweger wydaje się jednak oddawać też coś od siebie dla swojej postaci, tworząc kolejną „ikonę większą niż życie”. A przy tym wszystkim - drobnymi gestami ugruntowując ją w prawdziwej rzeczywistości, ukazując także prawdziwą, zmęczoną twarz artystki, której nie widzą fani po tym, jak zgasną światła reflektorów. W tym kontekście reżyser w bardzo ciekawy sposób radzi sobie także z frazą show must go on.

Świetna jest także debiutująca na wielkim ekranie Darci Shaw, które z niewinną miną i młodzieńczą energią wciela się w młodziutką Judy Garland z początków kariery. Wielkie oczy oraz żywa mimika aktorki przyciągają do ekranu i przypominają, dlaczego tak wielu ludzi pokochało Garland na początku jej kariery.

REKLAMA

„Judy” to ciekawy film biograficzny, który prowadzony jest wedle utartych reguł. To rodzaj filmu z tezą, który jednak wydaje się potwierdzać ją w nienachalny sposób. Zamiast przedstawiać całość życia artystki, reżyser celowo wybrał te momenty, które powiedzą nam o jej życiu jak najwięcej.

Porządna, emocjonująca produkcja, która powinna przypaść do gustu szerokiemu gronu odbiorców. Renée Zellweger za swoją rolę otrzymała już nominację do Złotego Globu, a nominacja do Oscara również jest w zasięgu ręki. I bardzo dobrze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA