REKLAMA

„Kafarnaum” to wstrząsająca opowieść o chłopcu, który pozwał swoich rodziców za to, że się urodził

Nominowany do Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny „Kafarnaum” w reżyserii Nadine Labaki to rollercoaster emocji, który przygniecie was swoją siłą rażenia. To trudne, ale wielkie kino.

kafarnaum recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Film Labaki jest czymś więcej niż kolejnym filmem eksploatującym temat biedy i życia małych dzieci na ulicy. To nie jest filmowy kuzyn „Slumdoga”, do którego jest czasem porównywany.

„Kafarnaum” to krzyk reżyserki Nadine Labaki przeciwko tradycji niszczącej ludzkie życie i godność oraz systemowi, w którym to najsłabsi płacą największą cenę za wojny i nieprzemyślane konflikty.

Pozwoliła w dodatku wykrzyczeć te wszystkie bóle i pretensje ustami Zejna Al Rafeea, 12-letniego naturszczyka i prawdziwego uchodźcy z Syrii. To na jego barkach spoczywa cały film. I to on wznosi go na wyżyny. Chłopiec jest niesamowity. Takiej szczerości, zaangażowania, inteligencji emocjonalnej i dojrzałości dawno już nie widziałem na ekranie u tak młodego wykonawcy. Z jego oczu bije życiową mądrością i doświadczeniem, które rzadko spotyka się u dorosłych ludzi.

Zaradność i życiowa mądrość Zejna z miejsca wam zaimponują. Podobnie jak złamie wam serca całe jego życie, będące jednym wielkim pasmem rozczarowań, rozpaczy i uderzania pięściami w ścianę.

Oczywiście jego fenomenalna kreacja w dużej mierze wynika z tego, że Zejn sam przeżył przynajmniej część doświadczeń, które potem odtworzył w „Kafarnaum”. Mieszkał on przez 8 lat w Libanie, gdzie jego „zabawkami” były noże i śmieci prosto z ulicy. Wcielająca się w jego siostrę Cedra Izam została „wyłowiona” przez Labaki właściwie prosto z ulic Bejrutu.

Fakt, że reżyserka wybrała do filmu dzieci nie mające wcześniej nic wspólnego z kamerą filmową i do tego wychowane w biedzie, nadaje „Kafarnaum” dodatkowego realizmu.

Jest to jednak realizm, który skruszy wasze serca, by potem zdeptać jego cząsteczki.

Filmowa rodzina Zejna, żyjąca w libańskich slumsach, jest tak biedna, że jego rodzice nie byli w stanie nawet zarejestrować swoich dzieci. Od strony prawnej one w ogóle nie istnieją. Są niczym cienie błąkające się po ulicach i próbujące przeżyć kolejny dzień. Przez społeczeństwo traktowane są niczym nikomu niepotrzebne śmieci, jak brud, który trzeba z siebie zmyć.

kafarnaum film 2018

Ojciec i matka wegetują z gromadą braci i sióstr Zejna w zaniedbanej ruderze, dodatkowo płodząc kolejne dzieci. Te z kolei wychowują się same, głównie na ulicy. Wszyscy, zarówno dzieci, jak i rodzice, są przygnieceni życiem, które jest dla nich jedną wielką męką i walką o przetrwanie.

Cała ich egzystencja jest jednym wielkim postulatem za prawnie regulowaną aborcją.

Już sam fakt, że punktem wyjścia dla fabuły filmu jest scena, w której Zejn pozywa w sądzie swoich własnych rodziców za to, że go urodzili, boleśnie wskazuje na ton, którego trzymają się autorzy.

Nadine Labaki stosuje w swoim filmie masę dramatycznych i melodramatycznych chwytów, które uderzają w wysokie tony. Reżyserka próbuje dać ujście swojej wściekłości, ale też i poczuciu bezsilności w niezwykle bolesny i przejmujący sposób. Można oczywiście doszukać się w tym wszystkim politycznego manifestu, świadomie rozpisanej publicystyki. Ale przy okazji Labaki potrafiła pokazać tę historię wyjątkowo intymnie. Nie brakuje w nim prawdziwych emocji, delikatności, empatii.

Z jednej strony autorka korzysta całymi garściami z hiperrealizmu i niemalże reportażowej stylistyki, ale w pewnym momencie skręca też delikatnie w stronę kina drogi, małej odysei Zejna opiekującego się niemowlakiem, bliskiej XXI-wiecznej, surowej wersji „Olivera Twista” na Bliskim Wschodzie. Znajduje miejsce na elementy humorystyczne, po trosze przygodowe, odwołujące się do magii dziecięcej wyobraźni i zaradności, na chwilę pozwalając nam oderwać się od szorstkiej i szarej rzeczywistości.

kafarnaum film

Nadaje to „Kafarnaum” serca i duszy. Sprawia, że pomimo rozkładającego na łopatki tematu, film ten staje się o wiele bardziej przystępny dla szerszego widza, który nie zawsze chce być atakowany tylko i wyłącznie szarą i brutalną rzeczywistością. Dzięki temu finezyjnemu żonglowaniu akcentami Labaki sprawia, że widz nie czuje się aż tak przygnieciony ponurą wymową „Kafarnaum”, ma chwilę na oddech i jest też w stanie się dzięki temu lepiej utrzymać uwagę.

REKLAMA

„Kafarnaum” zostanie z wami na dłużej, niczym zadra, o której będzie o sobie przypominać jeszcze przez jakiś czas.

To niezwykle ważny i potrzebny film, pokazujący prawdziwe problemy i dramaty, które niczym najgorsza z chorób toczą naszą cywilizację. Na pewno niełatwy, przytłaczający i wymagający. Ale kino jest przede wszystkim od tego, by poruszać takie tematy i pokazywać, jak daleko posunęła się degeneracja naszej cywilizacji oraz proces gnicia jej podstawowych fundamentów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA