Jak powstał „Kajko i Kokosz”, co sprawia, że jest on wyjątkowy i – oczywiście – czy sprosta wymaganiom fanów komiksu Janusza Christy? Na te pytania odpowiadają nam twórcy serialu.
Z twórcami serialu „Kajko i Kokosz” rozmowę zaczynałem zwykle od komiksów. Nie da się bowiem ukryć, że prace Janusza Christy były dla twórców czymś więcej niż tylko punktem wyjścia do stworzenia serialu czy pojemnym imaginarium, z którego można wyjąć to, co będzie dobrze wyglądało na ekranie, a resztę zamieść pod dywan. Takie podejścia spotykamy cały czas i nie zawsze wynikają one ze złej woli – bywa, że natłok materiału źródłowego nie pozwala na więcej. W przypadku komiksu Christy jest inaczej.
Mocna strona serialu? Strona wizualna
Od pierwszego kontaktu z serialem jasno widać, że produkcja została zrealizowana z szacunkiem do oryginału i że wszystkie, nawet bardzo drobne detale zostały opracowane tak, aby serial jak najbardziej nawiązywał do komiksu. Potwierdza to w rozmowie ze mną Michał Śledziński, rysownik i zarazem reżyser netfliksowego „Kajka i Kokosza”.
Reżyser podkreśla, że scenarzysta serialu, Maciek Kur, pisze również współczesne historie komiksowe o „Kajku i Kokoszu”.
Podobnego zdania jest Artur Pontek, który w serialu dał głos Kajkowi. Podkreśla on, że serial przeszedł bardzo długą drogę od czarnobiałych obrazków, przez kolorowe aż w końcu do serialu Netfliksa.
Tym międzypokoleniowym łącznikiem jest z pewnością sposób animacji. Choć może się on wydawać bardzo prosty, to celowo nawiązuje do komiksowego źródła. Choć twórcy zapewne chcieli oddać hołd twórczości Janusza Christy, całkiem sprawnie pokazali, jak wiele łączy oba te media: animację i komiks właśnie.
Pojawiają się głosy osób, które bardzo dużo oczekują od tej animacji i zauważają, że kreska jest trochę inna, ale też takie, które pytają „dlaczego to jest takie płaskie” – ano dlatego, że to jest technologia 2D i taki był zamysł tej animacji. Chcemy przybliżyć dzieciakom tym komiksowym stylem to, w czym my się zaczytywaliśmy, ale też chcieliśmy spotkać się z tym młodym pokoleniem gdzieś po drodze – mówi Artur Pontek.
Abelard Giza, który wciela się w serialowego Ofermę, przyznaje, że choć życie i brak czasu odsunęły na bok jego zamiłowanie do komiksów, to cały czas ma „w swoim serduchu” tę opowieść i jej autora.
Wiekowy komiks we współczesnych realiach
Nie oszukujmy się – „Kajko i Kokosz” nie będą mieli łatwego zadania. Nie dość, że animacje przeżywają ostatnio prawdziwy rozkwit, również za sprawą produkcji Netfliksa (jak choćby głośny „BoJack Horseman”), to w dodatku pandemia sprawiła, iż wiele tytułów trafia bezpośrednio do streamingu. Ponadto w porównaniu do produkcji aktorskich, animację łatwiej przygotować, jednocześnie nie narażając ekipy na zagrożenie zarażeniem koronawirusem, więc te – jasne, z trudnościami – ale jednak trafiają w końcu na małe ekrany. „Kajko i Kokosz” będzie więc musiał poradzić sobie z liczną konkurencją.
Przy okazji ekranizowanie wiekowego już komiksu obarczone jest problemem związanym z aktualnością, mówiąc najprościej: zmieniły się sposoby opowiadania historii, tak w komiksie, jak i w animacji. Wątpliwości rozwiewa showrunnerka serialu, Ewelina Gordziejuk.
Pierwszym na co zwróciłem uwagę było to, że serialowy „Kajko i Kokosz” to taki, mówiąc metaforycznie, komiks w wysokiej rozdzielczości. Historie są podobne, można powiedzieć, że rymują się ze sobą, jednocześnie zachowany został ciepły i miękki dowcip, oparty raczej na przerysowanych porażkach Zbójcerzy i niefrasobliwości głównych bohaterów. – Pan Janusz Christa bardzo ułatwił nam zadanie – mówi Ewelina Gordziejuk o procesie powstawania serialu – bo stworzył ponadczasowe, aktualne i zabawne historie, które sprawdzają się dzisiaj. Myślę, że sprawdzą się też na całej szerokości geograficznej.
Tak brzmi Kajko, Kokosz i reszta Mirmiłowa
Grzegorz Pawlak wciela się w złowieszczego, ale też nieudolnego Hegemona. Jego rola jest odpowiednio przeszarżowana i przerysowana. Podobnie zresztą, jak rola Abelarda Gizy, który wciela się w Ofermę.
Aktor, który znany jest również z dubbingowania zwierzątek (kto pamięta, ten doskonale wie, jak zabawne to było), przyznaje, że jego rola nie jest wielka. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że w całym tym szaleństwie Zbójcerzy jego bohater, choć imię na to nie wskazuje, wykazuje się nadzwyczajną przytomnością.
Z kolei Jarosław Boberek mówi, że praca na planie „Kajka i Kokosza” od innych jego prac głosowych różni się tym, iż nigdy nie grał Mirmiła.
Światowa premiera
Choć to mały ekran, to szanse często są zdecydowanie poważniejsze niż na wielkim. Gdy Netflix wypuszcza jakąś swoją produkcję, to ta ma premierę na całym świecie. I choć jeszcze nie doczekaliśmy się ocen płynących z rynków innych niż Polska, to twórcy serialu zdają sobie sprawę, że ich produkcja będzie poddana opinii międzynarodowej.
Z kolei reżyser Michał Śledziński ma zupełnie inną taktykę.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.