REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

W obliczu pandemii dystrybutorzy kinowi otworzyli się na VOD. Lepiej, żeby się do niego nie przyzwyczajali

Premiery kinowe i na VOD jednocześnie lub w krótkich odstępach czasu? Brzmi jak piękna utopia. I jak każda piękna utopia skończyłaby się buntem. Prawdopodobnie kiniarzy. Popierałbym ich wtedy całym sercem.

20.03.2020
12:37
kino vod premiery
REKLAMA
REKLAMA

Miałem sen. Widziałem w nim filmy, które w dniu swoich premier udostępniane są również w serwisach VOD. Za odpowiednią opłatą każdy mógł obejrzeć nowe produkcje w zaciszu domowym. Zwiększyło to wyniki oglądalności wszystkich wprowadzanych tak tytułów. Z przypadkową osobą na ulicy można było porozmawiać na temat interesujących nas fabuł. Ludzie byli szczęśliwi. Aż w końcu spalono siedziby platform streamingowych. Winnym tego był pewien kiniarz na skraju bankructwa. Reszta jego kolegów po fachu zaczęła wychodzić na ulice i rzucać koktajlami mołotowa w witryny sklepów elektronicznych. Cały świat pogrążył się w chaosie.

To oczywiście tylko moja fantazja, do której snucia zachęciły mnie aktualne wydarzenia.

Dystrybutorzy zostali zmuszeni do wyjątkowych działań. Jeszcze nie tak dawno pewnie wielu z nas nie podejrzewałoby ich o to, że są do tego zdolni. A tu proszę bardzo. Universal udostępnia swoje nowe filmy na VOD. „Sala samobójców. Hejter” w dwa tygodnie po premierze pojawia się na platformach streamingowych, a „W lesie dziś nie zaśnie nikt” zamiast w kinie swoją premierę ma na Netfliksie. Wow! Czyli da się. Można wykorzystywać nowoczesne technologie.

Nie podejrzewam, że zapoczątkuje to nową modę. To raczej tylko przejściowy trend, próba poradzenia sobie z kryzysem. Coś na wzór „Dr. Horrible’s Sing-Along Blog” – sposób na przetrwanie strajku hollywoodzkich scenarzystów Jossa Whedona. Ciekawy eksperyment, ale raczej niewiele wniesie i w końcu zmieni się w miłe wspomnienie. Co jednak, gdyby było inaczej? Gdyby jednak nawet po pandemii wielkie studia hollywoodzkie i polscy dystrybutorzy zdecydowali się wpuszczać filmy jednocześnie do kin i na platformy VOD?

Jest to scenariusz całkiem prosty do zrealizowania.

Powiedzmy, że za 1,5 wartości kinowego biletu możemy wykupić dostęp do danego filmu i obejrzeć go we własnym domu. Ok. Co jednak z serwisami typu Disney+? Musieliby założyć strefę premium, aby wyjść na swoje (czemu w innym wypadku przyniosłoby to straty tłumaczył mój redakcyjny kolega na przykładzie „Czarnej wdowy”). To już pierwszy problem.

Drugi, być może bardziej abstrakcyjny i niepoparty żadnymi danymi, leży w naturze ludzkiej. Otóż myślę, że ograniczyłoby to wizyty w kinie. Mamy tendencję do przyzwyczajania się do wszelkich wygód i udogodnień. Po obejrzeniu kilku premier w domowym zaciszu, zaczęłoby nam to wchodzić w nawyk. Przede wszystkim byłoby tańsze niż wyjście do kina. W końcu, żeby obejrzeć film z drugą połówką nie trzeba płacić za dwa bilety. Można nawet urządzać zrzutki na wspólne seanse ze znajomymi. Oj, bardzo szybko zaczęto by to wykorzystywać.

Wprost proporcjonalnie do strat dystrybutorów zmniejszałyby się przychody kin. Kto kupowałby te drogie popcorny i inne przekąski? Łatwiej byłoby za 1/10 ceny kupić to samo w najbliższym dyskoncie. Prędzej czy później doprowadziłoby to do zamykania najpierw mniejszych kin, a potem całych sieci. Nie widzę opcji, żeby mogło się to skończyć inaczej.

Nie chciałbym, żeby filmy wchodziły do kin i na platformy jednocześnie.

Jednakże ten sam scenariusz ziściłby się zapewne, gdyby jedynie przyśpieszono wprowadzanie filmów na platformy VOD i zaczęłyby się na nich pojawiać, powiedzmy, dwa tygodnie po kinowej premierze. Podczas weekendów otwarcia tytułów należących do słynnych uniwersów sale oczywiście byłyby pełne zatwardziałych fanów. Co jednak z innymi produkcjami, które nawet dzisiaj nie mogą pochwalić się nawet połową widzów jakiegokolwiek fabuły MCU? Na te nikt by nie przychodził, woląc poczekać te kilkanaście dni, aby obejrzeć sobie w domu.

REKLAMA

Być może się mylę i wcale nie wyglądałoby to tak, jak zakładam. Jednakże nie chciałbym, żeby wprowadzanie filmów do kin i na platformy VOD jednocześnie bądź w krótkich odstępach czasu stało się standardem. W mniejszy bądź większy sposób uderzyłoby to w kina. A jakby stały się zbyteczne, bycie kinofilem straciłoby swój największy urok. Lepiej więc nie ryzykować.

Nic nie jest w stanie zastąpić kinowego doświadczenia. Siedzenia w ciemnej sali i zjednoczenia z resztą obecnych na niej ludzi w jednym celu – obejrzenia filmu. Immersyjne efekty mają wtedy sens. Widz cały sobą wchodzi w opowieść i może ją odpowiednio przeżywać. Tego serwisy streamingowe nie są i nigdy nie będą w stanie zapewnić.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA