Filmowcy wzięli się za kręcenie z domów. Zebraliśmy darmowe produkcje, na które warto zwrócić uwagę
Powszechna kwarantanna spowodowana wybuchem pandemii koronawirusa sprawiła, że cały przemysł filmowy gwałtowanie zahamował. Kryzys branży wydaje się nieunikniony, ale wielu twórców stara się wykorzystać ten czas aktywnie. W ten sposób narodziła się nowa moda na filmy i seriale kręcone z domów.
Ostatnie lata dla polskiego przemysłu filmowego były niezwykle udane. Liczba widzów w kinach systematycznie rosła z każdym rokiem, wchodzące na afisz produkcje były różnorodne i coraz częściej stały na wysokim poziomie, a wielu twórców średniego i młodszego pokolenia nareszcie dostało szansę, by pokazać na co ich stać. Gdyby zapytać jakąkolwiek osobę ze środowiska na początku 2020 roku, jakie będą następne miesiące, to właściwie z każdych ust usłyszałoby się słowa pełne optymizmu. Koronawirus skutecznie rozwiał wszelkie pozostałości po tamtych uczuciach.
Trwający wciąż z niezwykłą mocą kryzys epidemiologiczny skutecznie zablokował możliwości organizowania planów zdjęciowych (choć nad „Wiedźminem” i kilkoma innymi produkcjami częściowo toczą się prace zdalne), co doprowadziło do fali przekładanych premier. Tak naprawdę nawet gdyby rząd niespodziewanie zdecydował się otworzyć jutro kina w całej Polsce, to nie bardzo byłoby co w nich pokazywać. Cała branża pogodziła się już z faktem, że przez kilka miesięcy będzie pozbawiona zysków. Wielkie wytwórnie czy telewizyjne i streamingowe korporacje oczywiście sobie z tymi problemami poradzą. Platformy VOD w pierwszym okresie mogą nawet liczyć na poważne wzrosty.
W znacznie ciemniejszych barwach rysują się najbliższe miesiące ekip technicznych, pracowników działających na planach oraz mniej znanych twórców i aktorów.
W przeciwieństwie do największych hollywoodzkich gwiazd nikt z nich nie zarabia milionów. Nie mogą więc spędzić tego czasu zamknięci w olbrzymich willach, narzekając na swój jakże ciężki los. Dla wielu z nich obecna sytuacja wymaga wprowadzenia znacznych oszczędności i nerwy związane z dalszym losem. Jednocześnie warto zaznaczyć, że koronawirus zdecydowanie nie zdołał zgasić w większości reżyserów, scenarzystów i aktorów ich zapału twórczego. W taki sposób narodziła się nowa moda na filmy i seriale kręcone w zaciszu domowym przy użyciu stosunkowo „partyzanckich” metod.
W znacznej większości są to oddolne inicjatywy nastawione przede wszystkim na dostarczanie rozrywki widzom w tych trudnych czasach oraz na rozsławienie nazwisk twórców. Miejscem akcji tego typu produkcji praktycznie zawsze są domy grających w nim aktorów, a jakość techniczna odbiega od standardów wyznaczanych przez w pełni profesjonalne dzieła. Co oczywiście nie oznacza, że filmy i seriale robione z domu nie mogą robić wrażenia od strony wizualnej, czego dowodem jest choćby krótkometrażówka „Shadowed” reżysera „Annabelle: Narodziny zła”. Ograniczona mobilność i niewielkie zasoby sprzętowe siłą rzeczy wymuszają jednak pewne rozwiązania, o czym opowiedział nam więcej Ireneusz Grzyb pracujący nad serialem „Co robimy w zamknięciu”:
W teorii produkcje tworzone z własnej inicjatywy oraz projekty telewizyjne mają ten sam cel – pokazywać obecną rzeczywistość. Ale czy faktycznie tak jest?
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że rozgłaszana wszędzie dookoła chęć oddania obecnych doświadczeń Polaków jest do pewnego stopnia chwytem marketingowym. Wizja serialu kręconego niemal na naszych oczach i pokazującego ludzi takich jak my to przecież nic szczególnie oryginalnego. A część z zapowiedzianych w ostatnim czasie produkcji w dosyć wyraźny sposób bawi się rzeczywistością, często modelując ją pod swoje zamierzenia.
Dlatego można się spodziewać, że „Państwo z kartonu” Roberta Górskiego i Moniki Sobień będzie dziełem czysto prześmiewczym, a „Będzie dobrze, kochanie” TVP 2 zaprezentuje widzom typową kreację znaną z serialowych tasiemców pokazywanych w telewizji publicznej. W tym kontekście dosyć ciekawie prezentuje się projekt grupy studentów Szkoły Filmowej w Łodzi, którzy pod hasztagiem #pandemiafilmowa oddali możliwości tworzenia filmów w ręce Polaków:
W takim miejscu rodzi się oczywiście pytanie, jak długo obecna moda przetrwa i czy temat koronawirusa będzie wciąż nośny po zakończeniu obecnego kryzysu.
Dosyć ciekawy wgląd w ten temat dają reakcje widowni na pierwsze ogłoszone projekty popkulturowe związane z trwającą pandemią. Wspomniane powyżej produkcje będące stosunkowo blisko obecnego doświadczenia, kręcone za pomocą kamerek internetowych z własnych mieszkań budzą w dużej mierze zainteresowanie i sympatię. Zupełnie inne reakcje wywołują jednak jakiekolwiek plany spieniężenia pandemii w bardziej klasyczny sposób.
Dostrzegam dwa główne powody takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, wiele osób uważa tak wczesne sięganie po bardziej tragiczny aspekt kryzysu epidemiologicznego jako coś ohydnego lub nawet niemoralnego. A obraz całej sytuacji pogarsza również fakt, że tak szybkie tempo prac nie sprzyja jakości proponowanych produkcji. Powstające hurtowo powieści erotyczne rozgrywające się w środku kwarantanny, filmy klasy C jak „Corona Zombies” czy nawet mający podobno bardziej ambitne założenia thriller „Corona” nie budzą zaufania odbiorców.
Być może zmieni się to za kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat, bo jednocześnie trudno sobie wyobrazić, żeby tak globalne i istotne dla milionów ludzi wydarzenie nie zostało w żaden sposób przetworzone przez kulturę. A co z techniczną stroną kręconych obecnie projektów? Czy ona doczeka się swoich fanów i naśladowców również po zakończeniu pandemii? Ireneusz Grzyb rozwiewa taką wizję:
Filmy i seriale kręcone podczas pandemii koronawirusa pokazują, że trudne warunki nie muszą ograniczać twórczego zapału. Ale i tak wszyscy czekają na powrót do normalności.
Nie ma się zresztą czemu dziwić, bo każdy kolejny dzień kwarantanny oznacza straty zarówno dla środowiska, jak i widzów. Mało kto obecnie chce się jednak wcielać w rolę proroka i wyrokować, jak będzie wyglądała branża filmowa po opanowaniu koronawirusa. Wiele będzie zależeć w tej kwestii od terminu zakończenia kwarantanny i dopuszczenia do większych zgromadzeń. Całkowity powrót do stanu przed wybuchem pandemii nie nastąpi jeszcze długo (wielką niewiadomą jest choćby organizacja dużych festiwali), ale każdy kolejny krok w stronę normalności będzie dobrze widziany.