Liam Neeson to aktor, któremu przypięto ostatnio łatkę badassa, zabijającego na swojej drodze każdego przeciwnika. Mimo że trailer trzeciej już części "Uprowadzonej", pokazuje, że format może się przejeść, jedno jest pewne - Neeson nie znudzi się nigdy. Nie nudzi się więc i w nowym filmie, "Krocząc wśród cieni" (adaptacja powieści Lawrenca Blocka o tym samym tytule), który wczoraj premierę miał w polskich kinach. W obrazie Scotta Franka (reżysera i scenarzysty w jednym) Liam Neeson gra emerytowanego gliniarza, Matta Scuddera, aktualnie prywatnego detektywa bez licencji, którego specjalnością są sprawy z pozoru niemożliwe do rozwiązania.
Scuddera poznajemy w roku 1991, kiedy podczas strzelaniny w Nowym Jorku, pracując jeszcze jako policjant, rani paru zbirów, a jednego zabija. Ta sytuacja i jej konsekwencje są dla mężczyzny początkiem końca kariery gliniarza oraz zerwania z nałogiem alkoholowym. Aktualne wydarzenia rozgrywają się w tym samym mieście, 8 lat później. Scudder jest już zależny tylko od siebie i swojej broni... oraz od klientów, którym pomaga za - jak to mówi - drobne podarunki.
Takim drobnym podarunkiem jest np. 40 tys. dolarów, które ma dostać od Kenny'ego Kristo (Dan Stevens), handlarza narkotyków. Żona mężczyzny została porwana dla okupu. Kristo chce, aby Scudder znalazł tych, którzy uprowadzili jego kobietę i zamordowali ją mimo zapłacenia przez niego niebotycznej kwoty, 400 tys. dolarów. Ta sprawa jest tak naprawdę wierzchołkiem wielkiej góry lodowej. Dzięki śledztwu Matt wpada na trop większej afery - żonę Kristo porwali brutalni, seryjni mordercy, którzy już niejedno mają na sumieniu. Bratając się ze światkiem przestępczym, Scudder balansuje na granicy prawa i próbuje znaleźć oraz postawić przed odpowiedzialnością tych prawdziwych złych.
"Krocząc wśród cieni" ma w sobie coś z kina noir. Już sam tytuł przywodzi na myśl ciemne, deszczowe ulice, za rogiem których czai się zło. Główny bohater grany przez Neesona to człowiek, którego moglibyśmy postawić obok Humphreya Bogarta czy Burta Lancastera. On też ma swoje rytuały (gryzienie wykałaczki), jest dwuznaczny moralnie, żyje wedle tylko jemu znanych wartości i zasad. Przy tym wszystkim, mimo tego, że widz ma świadomość nieczystych zagrań ze strony Scuddera, jest on odbierany jako postać pozytywna i godna zaufania. Taka, na którą można liczyć.
Sympatię widzów Scudder zdobywa też przy okazji nawiązywania swojej relacji z kilkunastoletnim chłopcem, TJ-em. Matt nie stara się być ojcem dla chłopca, a ten na pewno nie chce być jego synem, a partnerem. Obaj są niezależnymi, silnymi jednostkami. Scudder staje się w oczach TJ-a kimś na wzór suberbohatera. Ostatnia scena filmu dobitnie uświadamia nam bohaterstwo i niezniszczalność Scuddera, działającego w imię dobra.
Film Scotta Franka to bardzo dobry thriller i zadowalające kino akcji. Widz trzymany jest w napięciu do samego końca, mimo że przed finałem dowiaduje się kim są porywacze. Atmosfera jest gęsta i pozwala wsiąknąć całkowicie w świat prezentowany na ekranie. "Krocząc wśród cieni" to naprawdę dobre kino. Zdecydowanie wyższy poziom niż "Uprowadzona" czy mniej udana "Uprowadzona 2". Jednym słowem - warto zobaczyć, nie tylko dla samego Liama Neesona.