REKLAMA

Tą zbrodnią żył cały PRL. Rozmawiamy z byłym milicjantem, który schwytał nekrofila z Poznania

Edmund Kolanowski został skazany na śmierć m.in. za morderstwa i profanacje zwłok. Z ciał martwych kobiet wycinał piersi i narządy płciowe, a potem przyszywał je do manekina wykorzystywanego w celach seksualnych. Rozmawiamy z szefem grupy, która go schwytała.

kryminalne sledztwa prl wywiad roman wojtyniak
REKLAMA

Major Roman Wojtyniak jest jednym z ekspertów nowego serialu dokumentalnego „Kryminalne śledztwa PRL”. Emerytowany milicjant Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej MO w Poznaniu stał na czele grupy operacyjnej, która schwytała nekrofila z Poznania. W rozmowie z nami wspomina tę sprawę i mówi o stosowanych wtedy technikach śledczych.

REKLAMA

„Kryminalne śledztwa PRL” – wywiad z majorem Romanem Wojtyniakiem

Rafał Christ: W pierwszym odcinku „Kryminalnych śledztw PRL” – serii true crime produkcji CBS Reality, omawiana jest sprawa Edmunda Kolanowskiego, którą pan prowadził. Jak to było do niej wrócić po latach?

Major Roman Wojtyniak: Nie należało to do najłatwiejszych. Sprawa Kolanowskiego była bardzo głośna i spektakularna. Już wiele lat temu ludzie namawiali mnie, abym sam coś na ten temat napisał. Odchodząc na emeryturę, nie zabrałem ze sobą żadnych zapisków. A przecież szczegóły, takie jak daty czy nazwiska poszczególnych osób, z czasem umykają, więc bez odpowiedniej dokumentacji nie było to możliwe. Dowiedziałem się za to o działaniach pana doktora Michała Larka z Uniwersytetu Poznańskiego, który wydał książkę „Martwe ciała”, czyli relację z tego zdarzenia. Dotarłem do tej publikacji i wykazałem pewne niezadowolenie, gdyż ona powstała na podstawie dokumentów sądowych i wypowiedzi dochodzeniowców z komendy wojewódzkiej. Oni od nas przejęli podejrzanego już po wszelkich rozpoznaniach, ustaleniach i wstępnych przesłuchaniach. Brakowało mi w tym wszystkim relacji operacyjnych.

W końcu spotkaliśmy się z panem doktorem i miałem okazję powiedzieć mu, jak to wyglądało od strony operacyjnej, dzięki czemu „Martwe ciała” doczekały się drugiego, znacznie poszerzonego i całkowicie przeredagowanego wydania. I wtedy dopiero się zaczęło. Sprawą Kolanowskiego interesowało się coraz więcej osób. Zgłaszali się do mnie m.in. redaktorzy i autorzy podcastów. Było ich naprawdę mnóstwo. Ja już mam swoje lata i nie bardzo chciałem się powtarzać. Ileż w końcu można mówić to samo. No ale w pewnym momencie dotarli do mnie przedstawiciele telewizji CBS Reality i przedstawili projekt serialu o najciekawszych śledztwach PRL. Poczułem, że powinienem wziąć w tym udział.

Z tego co widać w pierwszym odcinku serialu, ta sprawa wciąż jest dla pana żywa. Opowiada pan o niej bardzo emocjonalnie…

Nie można do tego podchodzić bez emocji. Dostałem sprawę zaginięcia małej dziewczynki. Potencjalnie również zabójstwa, bo było kilka wersji operacyjnych. Przekonałem szefa, że całą okolicę trzeba bardzo dokładnie przeszukać. Z 50 zomowcami szukaliśmy, szukaliśmy i po kilkuset metrach w okolicach wału ziemnego znaleźliśmy zmumifikowane, małe i strasznie zdewastowane ciało.

Jestem postawnym mężczyzną, ale psychikę zawsze miałem delikatną. Nieraz zadawałem sobie nawet pytanie, czy nadaję się do trudnej pracy w pionie pierwszym wydziału kryminalnego, czyli tych najgorszych możliwych przestępstw. Bardzo przeżywałem każde znalezione ciało. Ale to właśnie po zobaczeniu zwłok Alinki obiecałem sobie, że doprowadzę sprawę do końca.

I tutaj właśnie rozpoczyna nam się interesujący wątek technik śledczych czasów PRL, który w serialu bardzo mocno wybrzmiewa.

No tak, minęło już sporo czasu i jakbyśmy mieli porównać, z jakich narzędzi policja dzisiaj korzysta, a co miała do dyspozycji 40 lat temu, to niebo a ziemia. Widać to już nawet na takim najbardziej podstawowym poziomie jak forma kontaktu. Teraz każdy ma komórki, a wtedy to większość osób nawet telefonów stacjonarnych nie miała. Praktycznie nic nie było. Linie papilarne na miejscu przestępstwa zbiera się od wielu lat, wtedy oczywiście też, ale ich wykorzystanie wyglądało zupełnie inaczej. Współcześnie wrzuca się odciski do programu komputerowego i w krótkim czasie możemy się wszystkiego dowiedzieć. W trakcie sprawy Kolanowskiego wysyłało się je do analizy do Warszawy i sprawdzanie, czy do kogoś pasują trwało tygodniami. To niesamowite, jak techniki śledcze rozwinęły się w ciągu tych kilku dekad.

Nie przechwalając się, nasza praca wymagała mnóstwa wysiłku intelektualnego. Szczegóły, które dzisiaj znajdziemy w ciągu jednej chwili w cyfrowych archiwach, myśmy musieli zapamiętywać albo docierać do nich na własną rękę. Zwracaliśmy się o pomoc do innych jednostek pytając o sprawy z dewiacjami seksualnymi. Takich zawsze było jest i będzie sporo, ale informacji o przestępcach z tak skrajnymi zaburzeniami nie dostaliśmy. Dlatego to była tak spektakularna akcja. Mieliśmy do czynienia z paniką społeczną. Prasa ogłosiła na początku, że zaginęła małoletnia dziewczynka, a potem pisano o odnalezieniu jej ciała. Opinia publiczna była w szoku. Ludzie bali się wypuszczać dzieci popołudniami z domu. Dopiero gdy dowiedzieli się o ujęciu sprawcy, odetchnęli z ulgą.

Nie ma im się co dziwić. Nawet dzisiaj takie sprawy kojarzą nam się ze Stanami Zjednoczonymi. Trudno uwierzyć, że coś takiego wydarzyło się na naszym podwórku.

A żeby pan wiedział. To były naprawdę straszne rzeczy. Przecież nie mówimy tu tylko o zabójstwie Alinki, ale połączyliśmy go również chociażby ze sprofanowaniem zwłok starszej kobiety, wykradzionych z cmentarza naramowickiego. Ta sprawa była wyjątkowo okropna. Miałem problem ze znalezieniem ludzi, którzy zgodziliby się, aby wytypowane przeze mnie ciała w kostnicy posypywać proszkiem fluorescencyjnym. Jeden chłopak to robił, drugi pilnował. Myśmy musieli wykonać mnóstwo takiej mrówczej roboty, bo wiedzieliśmy, że mamy do czynienia ze zwyrodnialcem. I dopiero dzięki patrolom nocnym wysyłanym na cmentarz na Miłostowie doszło do przełomu w śledztwie. Kolanowski okazał się wyjątkowo trudnym przeciwnikiem.

Po tym wszystkim byłem tak zmęczony psychicznie, że zdecydowałem się wycofać z pionu kryminalnego. Chciano mi przydzielić jeszcze inne sprawy, ale nie wyobrażam sobie, że mógłbym się ich podjąć. Zbrodnie Kolanowskiego przeżywałem jeszcze dwadzieścia lat po przejściu na emeryturę. Regularnie mi się to śniło i budziłem się zlany potem. Dopiero teraz zaznaję więcej spokoju.

REKLAMA

Premiera programu „Kryminalne śledztwa PRL”, w którym jednym z ekspertów jest Roman Wojtyniak, dziś o 22:00 na CBS Reality. Kolejne odcinki we wtorki o 22:00.

* Zdjęcie główne: major Roman Wojtyniak © CBS Reality

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Król Tom Hardy nie bierze jeńców. Strefa gangsterów - recenzja serialu Guya Ritchiego

Na SkyShowtime trafiła jedna z najgorętszych serialowych premier tego roku. "Strefa gangsterów" to produkcja, która na papierze wygląda świetnie, a skład obsady tylko podtrzymuje to wrażenie. Jak wyszło w praniu?

OCENA :
8/10
strefa gangsterow serial recenzja
REKLAMA

Nie czuję się nie wiadomo jakim pasjonatem gangsterskiego kina, natomiast do jego brytyjskiej "sekcji" jestem jakoś mocniej przywiązany. "Peaky Blinders", "Gangi Londynu" - te klimaty są dużo bliższe mojemu sercu. Ucieszyłem się więc na wieść o powstaniu kolejnej produkcji, która zagląda do brytyjskiego półświatka. Optymizm przelał się na rzeczywistość, bowiem "Strefa gangsterów" to rzeczywiście ponadprzeciętna, udana produkcja.

REKLAMA

Strefa gangsterów - recenzja. Rodzinna wojna

Najwięcej czasu spędzamy wewnątrz rodziny Harriganów. Nestorem rodu i głównodowodzącym familijnej organizacji przestępczej jest Conrad (Pierce Brosnan), a jego największym wsparciem w prowadzeniu biznesów i podejmowaniu decyzji - żona Maeve (Helen Mirren). Ich najbardziej zaufanym współpracownikiem jest Harry Da Souza (Tom Hardy) - facet od czarnej roboty. Harriganowie silnie rywalizują o wpływy z inną przestępczą rodziną - Stevensonami. Gdy dojdzie do pewnego zdarzenia z udziałem wnuka Conrada i syna szefa Stevensonów, wojna pomiędzy rodami stanie się kwestią czasu.

Jako, że jesteśmy w świecie gangsterów, nie ma to tamto - przemoc to naturalny rejon, w którym poruszają się postacie. W serialu nie brakuje brutalnych scen walk czy strzelanin, a dzięki porządnej operatorsko-inscenizacyjnej robocie ogląda się je z dużą uwagą. "Strefa gangsterów" sama w sobie jest już dość ciekawymi tworem jeśli chodzi o klimat. Jest osadzona we współczesności i to dość wyraźnie widać, równocześnie roztacza wokół siebie taką nieco (to komplement!) staroświecką aurę. To wciąż świat, w którym liczy się honor rodziny, dotrzymanie słowa i lojalność względem siebie nawzajem. Żeby było jednak jasne - serial nie wygładza żadnego z bohaterów i nie próbuje sprawić, byśmy zapomnieli, że to bezwzględni ludzie gotowi na wiele, by zdobyć lub utrzymać swoją pozycję.

Strefa gangsterów - zwiastun serialu

Hardy jest w swojej kreacji doskonały - to postać wyjątkowo rozgadana, ale przy okazji silnie emanująca grozą i respektem. 

Postaci w uniwersum "Strefy gangsterów" zdaje się być dość sporo. O ile na początku rzeczywiście może być problem z połapaniem się kto jest kim i dla kogo robi, o tyle na przestrzeni kolejnych odcinków to się klaruje już zdecydowanie mocniej. Dzieje się dużo, serial nie cierpi na zbytnie dłużyzny, w blisko godzinnych odcinkach zawiera dość dużo akcji, pojedynczych (całkiem niezłe) twistów, ale też intryg dotyczących m.in. tego, kto wśród Harriganów jest kretem. To produkcja, która korzysta z dość zgranych motywów typowych dla kina gangsterskiego takich jak zdrada, zemsta czy lojalność, ale robi to udanie, przy okazji porzucając komediowość na rzecz dość surowego obrazu. Przyznam, że nie do końca spodziewałem się, że efekt pracy Ronana Bennetta ("Dzień Szakala") i zwłaszcza słynnego Guy Ritchie (reżyser dwóch pierwszych odcinków i producent wykonawczy całości) będzie właśnie taki.

Fabuła dobrze sobie radzi, ale aktorzy w tym serialu to istne perełki. Absolutnym królem ekranu jest Tom Hardy, który w ostatnich latach ma świetną passę, jeśli chodzi o dobór ról. W "Strefie gangsterów" aktor idealnie wpasowuje się w postać kolesia, który nie boi się umoczyć rąk, jest "ministrem spraw wewnętrznych" rodziny Harriganów - posprząta po ich robocie, skutecznie zaszantażuje i spierze kogo trzeba. Panuje praktycznie nad wszystkim, ale coraz trudniej nad swoim domowym życiem. Hardy jest w swojej kreacji doskonały - to postać wyjątkowo rozgadana, ale przy okazji silnie emanująca grozą i respektem. 

Harry da Souza pracuje dla Harriganów - irlandzkiej rodziny, która walczy o utrzymanie przestępczych wpływów w Londynie. Ciężko mi się przyzwyczaić do widoku Pierce'a Brosnana w roli bezwzględnego i cwanego złola, ale nie ma co ukrywać - legendarny aktor prezentuje się bardzo udanie i zdecydowanie daleko mu do ciepłego, empatycznego dziadka. Partneruje mu Helen Mirren, w przypadku której mam podobnie - choć rola przebiegłej i nieoczywistej w swojej postawie Maeve Harrigan nie koresponduje z moim utrwalonym obrazem tej aktorki, ta kreacja również jest bardzo porządna. 

To właśnie tercet Hardy-Brosnan-Mirren trzyma na swoich barkach ten serial, ale gdybym miał wyróżnić kogokolwiek z dalszego planu historii, byłyby to postacie Kevina (Paddy Considine), Eddiego (Anson Boon) i Richiego (Geoff Bell). Reszta niczym mi nie zawiniła, ale nie będę o nich pamiętał zbyt długo. Całkiem ciekawie zarysowano też relację Harry'ego z jego żoną Jan (Joanne Froggatt), która zdaje się wiedzieć o "ciemnej stronie" męża i coraz trudniej przychodzi jej ciche przyzwolenie i bierność wobec tego.

"Strefa gangsterów" to serial, który, jeśli chodzi o sam gatunek kina gangsterskiego, nie czyni w nim większej rewolucji, nie dekonstruuje jego schematów, ale nie musi tego robić. To solidna fabularnie i świetna aktorsko produkcja. Jak robić serial gatunkowy, to tak.

Premierowe dwa odcinki serialu "Strefa gangsterów" są dostępne na platformie SkyShowtime.

REKLAMA

Więcej o ofercie SkyShowtime możecie przeczytać na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Stranger Things: o czym opowie serialowy spin-off serialu? Netflix ujawnia

Choć 5. sezon „Stranger Things” zakończy historię Jedenastki i spółki, to wcale nie oznacza, że wraz z finałowym odcinkiem pożegnamy się na dobre z Hawinks w stanie Indiana. Już w przyszłym roku Netflix zaprezentuje fanom zupełnie nową odsłonę tego uniwersum pt. „Stranger Things: Tales From ’85”. Dotychczas nie znaliśmy niemal żadnych szczegółów dotyczących produkcji, jednak podczas prezentacji streamingowego giganta podczas festiwalu animacji w Annecy (Francja) nareszcie uchylono rąbka tajemnicy.

stranger things spin-off o czym
REKLAMA

Podczas festiwalowej prezentacji Netflix zaprezentował fanom dwuminutowy fragment nowej produkcji oraz wyemitował nagranie od braci Duffer. Twórcy bardzo oszczędnie dawkowali informacje - było jasne, że to jedynie przedsmak tego, co ma dopiero nadejść. Przypomnę, że wyczekiwany spin-off popularnej serii - „Stranger Things: Tales From ’85” - będzie serialem animowanym.

Podsumujmy, czego udało się dowiedzieć dziennikarzom zagranicznych serwisów na wspomnianej imprezie.

REKLAMA

Stranger Things: Tales From ’85 - o czym opowie serial Netfliksa?

Zacznijmy od oficjalnego opisu fabuły produkcji, którym wreszcie podzielił się z fanami Netflix:

Za animację odpowiada studio Flying Bark. Serial powstaje w technice CGI - nie jest rysowany ręcznie. Początkowo projekt miał przypominać jeden do jednego klasyczną sobotnią animację, lecz kiedy twórcy zorientowali się, że ich nowe dzieło obejmuje przecież grozę i śmierć, zdecydowali się na bardziej realistyczne odwzorowanie postaci. Punktem wyjścia do pełnych modeli CGI (w stylu „Spider-Man Uniwersum” i „Arcane”!) była fanowska grafika autorstwa Meybis Ruiz Cruz. Jedną z pierwszych prób było przekształcenie domu Byersów w trójwymiarowy obiekt - wykonano go w sierpniu 2023 r. Do pracy nad projektowaniem potworów zaproszono Carlosa Huantego.

Dziennikarz Collider podkreśla jednak, że jego zdaniem materiał wydawał się kierowany raczej do młodszej widowni.

Premiera serialu jest zaplanowana na 2026 r., czyli już po premierze finałowej odsłony głównej serii.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Serial akcji Netfliksa ma naprawdę mocne sceny mordobicia. Ale czy to wystarcza?

Kino i streaming na przestrzeni ostatniej dekady odmieniają Johna Wicka przez wszystkie przypadki - ze skutkiem czasem przyzwoitym, a zazwyczaj rozczarowującym. Oglądając serial „Zero litości” nie sposób nie odnieść się do serii, która zrewolucjonizowała kino akcji - to kolejna produkcja, w której sekwencje brutalnych potyczek stanowią sedno. Jak wyszło tym razem?

zero litości serial netflix opinie recenzja
REKLAMA

„Zero litości” to kolejna adaptacja popularnego webtoonu: tym razem mowa o „Plaza Wars: Mercy for None” autorstwa Oh She-hyung i Kim Kyun-tae. Głównym bohaterem jest Nam Gi-jun (So Ji-sub) - były gangster, kluczowy członek potężnej grupy przestępczej Beomyeongdong, który dekadę wcześniej przeszedł na „emeryturę”, okaleczając się. Specjalnie przeciął sobie ścięgno Achillesa, by odciąć się od brutalnej rzeczywistości i chronić swojego młodszego brata, Gi-seoka.

Beomyeongdong z czasem rozpadło się na rywalizujące frakcje: Joowon i Bongsan. W czasie nieobecności Gi-juna jego brat, Nam Gi-seok, piastował wysokie stanowisko w strukturach drugiej ekipy i był typowany na jego następcę.

Po 11 latach spokojnego życia na kempingu Gi-jun dowiaduje się, że Gi-seok został brutalnie zamordowany, rzekomo przez grupę nastolatków zaangażowanych przez aplikację „The Graveyard” („Cmentarz”). Początkowo jako zleceniodawcę wytypowano syna grupy Bongsan, jednak ostatecznie śledztwo ujawnia, że za wszystkim stoi ktoś zupełnie inny. Tak czy inaczej: zawiązano spisek, a Gi-jun decyduje się wrócić - rusza na samotną odwetową krucjatę, zamierzając wyeliminować wszystkich współodpowiedzialnych. 

REKLAMA

Zero litości - opinia o serialu Netfliksa

„Zero litości” jest dokładnie tym, czym się wydaje - prostą jak drut opowieścią o zemście, kryminałem akcji, kinem z akcentami noir. Tworem, który z jednej strony prowadzi do częściowej satysfakcji z wymierzonej sprawiedliwości, ale i przypomina, że wcale nie musiało tak być, że wspólne marzenia braci o „normalnym życiu” były na wyciągnięcie ręki, a ścieżkę autodestrukcji należało porzucić bez względu na wszystko. Wybrany przez protagonistę sposób zamknięcia tego pełnego krwi cyklu nienawiści utwierdza tezę, że zemsta to ślepa droga bez świateł na końcu.

Zero litości
REKLAMA

Było? No pewnie, że było. Tym razem jednak mówimy o popularnych motywach rozwleczonych na aż siedem epizodów. Historia napędzana jest wprawdzie nie tylko zemstą, lecz także lojalnością czy, z drugiej strony, destrukcyjną siłą władzy. Czy to wystarcza, by uczynić śledzenie tego niekrótkiego mordobicia i uczynić seans satysfakcjonującym?

Jeśli jesteś fanem gatunku: owszem, powinno wystarczyć... przez pewien czas. Ale po kolei. Początkowo łatwo się zniechęcić: pierwszy epizod cierpi na brak kontekstu, bo widz wrzucony jest w sam środek gangsterskiego konfliktu i może mieć problem, by się w nim odnaleźć. Minie trochę (ale niespecjalnie wiele) czasu, zanim zorientujemy się w tej rzeszy poważnych mężczyzn w ciemnych garniturach. Im bardziej jednak Gi-jun zbliża się do rozwiązania intrygi, tym jaśniejszy staje się układ sił, relacji i zależności.

Umówmy się jednak: najważniejsza jest tu przemoc. A ta jest odpowiednio soczysta. Tak, „Zero litości”, prosty i bardzo dosłowny serial pełen walk, zdrad i groźnie łypiących spode łba facetów żądnych krwi, oferuje świetnie zrealizowane sceny potyczek (i w ogóle świetnie wygląda!). Sposób, w jaki Gi-jun rozprawia się z kolejnymi legionami wrogów, robi wrażenie (sekwencja w kafejce to chyba najmocniejsza inscenizacja w całej produkcji, mniam). Dlatego też przez długi czas ogląda się to wszystko z niemałą frajdą - problem pojawia się wówczas, gdy orientujemy się, że twórcy nie podstawiają protagoniście żadnych przeciwników, którzy mogliby sprawić, że poczujemy zagrożenie, wyższą stawkę, niepewność. Gi-jun wydaje się niezniszczalny, a kolejne walki stają się coraz dłuższe i, siłą rzeczy, przewidywalne do bólu. Tak bardzo, że aż zaczynają nużyć. Okej, co jakiś czas pojawiają się „więksi” oponenci, ale żaden z nich nie wydaje się realnym wyzwaniem. Nasz gangster niemal nie odnosi ran, ba, nie męczy się zanadto, a napięcie i cała frajda ulatują w eter. 

Pierwszorzędna realizacja i świetne aktorstwo (w produkcji widzimy naprawdę zdolnych koreańskich artystów) to za mało. Gdyby całość zamknąć w dwóch godzinach - byłby to naprawdę przyzwoity seans. Jednak w tym wypadku obawiam się, że szkoda czasu: zwłaszcza, że poza zgrabnie sportretowaną przemocą, niewiele jest tu elementów godnych uwagi - ani głębi, ani ciekawych wniosków. A gąszcz mało emocjonujących zdrad i pseudo-moralnych dylematów nie zrobi na nikim wrażenia.

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Wiemy, którą powieść adaptuje 4. sezon Reachera. O czym opowie?

Lee Child, autor powieści o Jacku Reacherze, podzielił się z fanami zapowiedzią 4. sezonu serialowej adaptacji od Prime Video. Dzięki niej fani wydedukowali, która z książek zostanie przeniesiona na ekran.

reacher sezon 4 o czym która powieść
REKLAMA

Autor bestsellerowej serii książek o byłym majorze żandarmerii wojskowej Armii Stanów Zjednoczonych, Lee Child, podzielił się z fanami intrygującą zapowiedzią 4. sezonu serialu „Reacher” od Prime Video. Dla czytelników nie jest to jedynie zajawka, ale przede wszystkim trop, na podstawie którego mogą dojść do wniosku, która z powieści stanie się podstawą nadchodzącej fabuły.

REKLAMA

Reacher, sezon 4 - na podstawie której książki Lee Childa się oprze?

Na oficjalnym koncie autora na platformie X pojawiło się zdjęcie przedstawiające scenariusz do 4. serii, spoczywający na siedzeniu nowojorskiego metra. Lakoniczny podpis - „REACHER S4” - nic nie zdradza. Mogłoby się wydawać, że cała ta zajawka w ogóle nic nam nie mówi, ale to tylko pozory. W podobnych przypadkach konkretna sceneria rzadko kiedy pozbawiona jest znaczenia.

Rzecz w tym, że powieść „Jutro możesz zniknąć” („Gone Tomorrow”) z 2009 r. rozpoczyna się sceną, w której Reacher... podróżuje metrem w środku nocy. I już chwilę później akcja nabiera tempa.

1. sezon serialu oparto na debiutanckiej powieści Childa, „Poziom śmierci”. Sezony 2. i 3. zaadaptowały odpowiednio tomy „Elita zabójców” (jedenasty) i „Siła perswazji” (siódmy). Z kolei „Jutro możesz zniknąć”, którym prawdopodobnie inspiruje się nowa odsłona, jest trzynastą częścią cyklu. Bez zdradzania wielu szczegółów zarysuję: Reacher jest świadkiem zagadkowej śmierci w metrze i podejmuje się samodzielnego śledztwa, czując, że to, co przedstawia mu nowojorska policja, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Wpis Childa pojawił się wkrótce po ogłoszeniu zakończenia zdjęć do serialowego spin-offu serii pt. „Neagley”, która skupia się na postaci Frances (Maria Sten). Wcześniej spekulowano, że produkcję 4. sezonu „Reachera” wstrzymano aż do momentu sfinalizowania zdjęć do rozszerzającego uniwersum tytułu, ponieważ obie produkcje współdzielą część ekipy. Wzbudziło to niepokój wśród fanów, którzy obawiali się, że na nowe odcinki przyjdzie im czekać znacznie dłużej. A jednak opublikowany post sugeruje, że prace nad „czwórką” już ruszyły.

Sten potwierdziła zejście z planu pisząc w swoich social mediach:

Oficjalny opis serialu głosi:

4. sezon serialu oraz „Neagley” nie mają jeszcze wyznaczonych dat premiery.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Nowe nazwiska w 3. sezonie Pierścieni Władzy. Na stałe dołączą do hitu Prime Video

Do sieci trafiły wreszcie nowe informacje o 3. sezonie hitu Prime Video - polaryzującego publiczność serialu „Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy”. Poznaliśmy właśnie troje nowych, istotnych aktorów, którzy na stałe trafią do obsady.

władca pierścieni pierścienie władzy 3 sezon obsada aktorzy
REKLAMA

Trwają prace nad 3. sezonem najdroższego serialu w historii - inspirowanej mitologią J.R.R. Tolkiena superprodukcji „Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy”. Choć produkcja ma wielu przeciwników (a i mniej ortodoksyjni miłośnicy prozy Mistrza mają jej niemało do zarzucenia), cieszy się wysoką oglądalnością, satysfakcjonując włodarzy platformy Prime Video. Fakt, że 2. sezon został cieplej przyjęty przez publiczność, mógł sprawić, że twórcy złapali nieco więcej wiatru (tzn. motywacji) w żagle.

Póki co nie wiemy zbyt wiele o nadchodzącej odsłonie - co nie oznacza, że brakuje nowinek. Prime Video ogłosiło właśnie troje nowych członków obsady hitu.

REKLAMA

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy, sezon 3. - obsada. Nowi aktorzy w ekipie

Do 3. serii dołączą Andrew Richardson, Zubin Varla oraz Adam Young. Richardson będzie stałym członkiem kluczowych członków obsady, natomiast Varla i Young wystąpią w tzw. rolach powracających. Nie wiemy jeszcze, kogo zagrają.

Ten pierwszy to brytyjski artysta o bardzo bogatym dorobku teatralnym. Na ekranie mogliśmy go zobaczyć m.in. w „Ekstrapolacjach”, „The Independent”, „Killer Among Us” czy „Kobiety szpiedzy”.

Z kolei Varla to wielokrotnie nagradzany aktor i wokalista, który zbudował imponującą karierę, współpracując z jednymi z najbardziej nowatorskich i kreatywnych reżyserów na świecie. Young znany jest widzom z roli Jim-Boba w horrorze „Nie oddychaj 2” z 2021 r., a także występów w „Sex Education”, „Wiedźminie” czy „Royal Bastards”.

Serial „Pierścienie Władzy” jest produkowany przez showrunnerów i producentów wykonawczych J.D. Payne’a i Patricka McKaya. Dołączyli do nich producenci wykonawczy Lindsey Weber, Justin Doble, Kate Hazell, producentka wykonawcza i reżyserka Charlotte Brändström. Producentem jest Matthew Penry-Davey, a Ally O’Leary, Tim Keene i Andrew Lee są współproducentami.

Do pozostałych członków obsady „Pierścieni Władzy” należą m.in.: Charlie Vickers, Morfydd Clark, Robert Aramayo, Ismael Cruz Córdova, Charles Edwards, Robert Strange oraz Markella Kavenagh.

Wszystkie odcinki dwóch pierwszych sezonów są obecnie dostępne wyłącznie w serwisie Prime Video w ponad 240 krajach w wielu wersjach językowych. Data premiery kolejnej odsłony nie została jeszcze ujawniona.

REKLAMA

Czytaj więcej o rozrywce w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA