Seriale o ponadnaturalnych istotach i nadprzyrodzonych zdolnościach mają się dobrze. Choć niektóre są tylko kolejnymi kopiami najpopularniejszych schematów, to wśród tego typu produkcji znajdzie się kilka naprawdę niezłych tytułów. Do tej grupy można także zaliczyć Księgę czarownic.
OCENA
W czasie, gdy w produkcjach telewizyjnych pokazano już praktycznie wszystkie ponadnaturalne stworzenia, sięgnięcie po coś oryginalnego nie jest łatwe. Jeszcze trudniejsze wydaje się stworzenie serialu z rasami dobrze już znanymi i przedstawienie ich w ciekawy sposób. Choć telewizja Sky opierała się na książce Deborah Harkness, to i tak udało im się osiągnąć zadowalający efekt.
Księga czarownic jest tytułem obowiązkowym dla każdego fana fantasy drama.
Diana Bishop to wykładająca na Oxfordzie doktor historii, posiadająca dużą wiedzę na temat alchemii. Nie może to dziwić – w końcu jest czarownicą, więc wszelkie sekrety tej starożytnej sztuki to dla niej pestka. Diana jednak niechętnie korzysta z czarów i unika kontaktów ze środowiskiem swojego gatunku. Woli skupić się na karierze akademickiej, zwłaszcza, że ma duże szanse na objęcie katedry.
Jej świat wywraca się jednak do góry nogami podczas pozornie zwyczajnej wizyty w bibliotece. Pośród tysięcy ksiąg natrafia na tajemniczy tom, który aż kipi od pradawnej magii. Niedługo po otwarciu woluminu dochodzi do serii niecodziennych zdarzeń. Ich skutki odczuwają także inne czarownice, jak również mieszkające w okolicy wampiry. Jednym z nich jest Matthew Clairmont, który pragnie zbadać księgę i jej zawartość. Nie jest jedynym zainteresowanym, bo inkunabuł ściąga też uwagę bardzo potężnych istot magicznych. A gdy ten trafi w ich ręce, to żaden człowiek ani wampir nie będzie bezpieczny. Diana nieco wbrew swojej woli musi wejść w sojusz z Matthew.
Schemat przymierza z potencjalnym wrogiem nie jest zbyt odkrywczy, ale został zrealizowany bardzo przyzwoicie. Cała historia od razu powinna zainteresować większość widzów. Pierwsze odcinki nakreślają też całkiem niezłe tło dla obu wiodących postaci, dzięki czemu łatwiej zrozumieć ich motywy.
A sami aktorzy dobrani są wspaniale.
Na tle całej obsady wyróżnia się Matthew Goode, który wciela się w Clairmonta. Znany z filmu Stoker i serialu The Crown aktor jest wprost stworzony do roli dręczonego przeszłością wampira, który chce poprawić status swojej rasy. Bardzo dobrze prezentuje się także Owen Teale (Alliser Thorne z Gry o tron) jako Peter Knox, wysoko postawiony członek społeczności czarowników. Liczę na to, że w następnych odcinkach kolorytu nabierze także gra Teresy Palmer, bo na początku ciężko przekonać się do Diany.
Fajnie byłoby także, gdyby akcja mocniej ruszyła naprzód.
Przedstawianie świata i budowanie fabuły jest oczywiście bardzo ważne, ale jeśli trwa pół sezonu i przysłania resztę wydarzeń, to część szybko się zniechęci. Również w tym przypadku mam nadzieję na jedynie początkowy zastój. Księga czarownic zdaje się mieć wiele do zaoferowania i szkoda by było zmarnować cały ten potencjał. Dodam jeszcze, że wszelkie efekty stoją naprawdę na dobrym poziomie, w związku z czym rzadkie sceny akcji nie powodują bólu gałek ocznych.
Księga czarownic zrobiła na mnie dobre wrażenie i chętnie wytrwam przy tej produkcji przynajmniej do końca sezonu. Jeśli dojdzie do poprawy kilku elementów, to kolejna seria będzie koniecznością. Zwłaszcza, że całość jest przecież skończoną historią z trylogii Harkness, więc ryzyko przeciągnięcia fabuły i stworzenia własnej karykatury raczej nie wchodzi w grę.