REKLAMA

"Księga zachwytów", czyli co ma do zaoferowania polska architektura. Recenzja sPlay

"Księga zachwytów" to nowa książka Filipa Springera, jednego z najzdolniejszych reportażystów młodego pokolenia, autora takich pozycji jak między innymi "Wanna z kolumnadą", "Źle urodzony" czy "13 pięter". To swoisty przewodnik po tym, co w polskiej architekturze dobre i godne uwagi, a jednocześnie opowieść o historii, naszym poczuciu estetyki, myśleniu o przestrzeni oraz guście. Tak przynajmniej twierdzi wydawca, bo w rzeczywistości zamiast owej opowieści dostajemy zbiór luźnych anegdot i dykteryjek.

Księga zachwytów, czyli co ma do zaoferowania polska architektura
REKLAMA
REKLAMA

Gdy wyglądam przez okno swojego mieszkania, widzę brzydką, niską bryłę bloku, którą ktoś - zapewne znudzony tak zwaną "szarością blokowisk" - pomalował na zółto-pomarańczowo. Nie trzeba wielkiego wysiłku, by dostrzec jaki program oglądają aktualnie sąsiedzi w telewizji albo co gotują. Kiedy zerknę w dół, dostrzegę zaniedbany trawnik, usłany psim gównem, papierkami nieznanej proweniencji i opróżnionymi butelkami. Niestety nikt dotąd nie wpadł na to, by na osiedlu zainstalować chociaż jeden ogólnodostępny kosz na śmieci. Najbliższa przestrzeń wspólna - i jednocześnie najbliższa ławka - znajduje się na oddalonym o kilkaset metrów od mojej klatki przystanku komunikacji miejskiej. Jednocześnie mam świadomość, że tego typu widoki to nie jest jednostkowy przypadek, a standard, do którego większość z nas jest przyzwyczajona. I nad czym ten Springer chce się zachwycać?

Wbrew tytułowi, w "Księdze zachwytów" nie znajdziemy wyłącznie peanów pochwalnych na cześć rodzimych perełek architektonicznych i udanie zaprojektowanych przestrzeni. Znajdzie się tu także trochę słów gorzkich, nieprzyjemnych, krytycznych - czasem niekoniecznie dotykających bezpośrednio omawianego budynku, a na przykład właścicieli lub włodarzy miejskich, którzy doprowadzili do jego zmarnienia lub nie zadbali o utrzymanie go w dobrym stanie (albo, co gorsza, zadbali, ale zrobili to bez pojęcia). Choć obrywa się też po prostu złej architekturze, stawianej bez gustu, bez smaku, byle jak najdrożej, schlebiając przy tym tanim gustom.

Lwia część książki Springera poświęcona jest jednak budynkom, które autora faktycznie zachwyciły.

Każdy - w sumie jest ich ponad 100 - obiekt opisany został w osobnym eseju, uzupełnionym o fotografie. Eseje te są dość krótkie i raczej ogólne; choć znalazło się w nich miejsce na charakterystykę budowli, funkcji, jaką pełni, otoczenia, w którym powstała, a nierzadko także wnętrza i rysu historycznego, zdecydowanie nie są to teksty wyczerpujące.

księga zachwytów okładka class="wp-image-61463"

Nie taki był jednak zamiar tej książki i jako swoisty przewodnik po powojennej architekturze Polski, "Księga zachwytów" sprawdza się dobrze. Niestety, brakuje mi w niej głębi, do której Springer przyzwyczaił czytelników swoimi poprzednimi tytułami. W "Wannie z kolumnadą" dla przykładu nie tylko charakteryzuje kurioza występujące w naszej przestrzeni, ale też opowiada o tym, co jest ich przyczyną, co jest - lub w niedalekiej przyszłości będzie - ich skutkiem, analizuje problem, szuka możliwych rozwiązań. Tymczasem tutaj tego brakuje, kąśliwe uwagi czy historyczne anegdotki są, owszem, interesujące, ale dla tych, którzy znają poprzednie prace autora, nie wniosą kompletnie nic nowego.

"Księga zachwytów" jest najsłabszą książką w dorobku Filipa Springera, ale to nie znaczy, ze nie warto po nią sięgać.

REKLAMA

W formie świetnie napisanego przewodnika jest pozycją unikatową i potrzebną. Dokumentuje dobrą, rodzimą architekturę, pozwalają ją poznać i docenić. Po prostu spodziewałem się po niej trochę więcej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA