REKLAMA

Watykan nie chciał, żebyś oglądał "Syna przeznaczenia". Ja też odradzam

Nowy horror ma wszystko, żeby być dobrym. Jakimś cudem zaprzepaszcza jednak cały swój potencjał. Przez podejmowany przez siebie temat środowiska religijne mogą chcieć go oprotestować. Prawda jest taka, że protestować przeciwko "Synowi przeznaczenia" powinien każdy. Tak beznadziejny jest to film.

syn przeznaczenia horror co obejrzeć recenzja
REKLAMA

Niczym biblijna przypowieść "Syn przeznaczenia" niesie ze sobą czytelny morał. Ten religijny horror uczy, że wpuszczanie FKA Twigs na plan filmowy jest błędem. Piosenkarka ze swoimi nadmuchanymi ustami snuje się w kolejnych ujęciach, starając się jak najszerzej rozwinąć wachlarz aktorskiego talentu. Z tego właśnie względu jest znudzona albo znudzona, ewentualnie bywa też znudzona. Grana przez nią Matka staje się przez to naszym awatarem, bo podczas seansu można się tylko nudzić albo nudzić, ewentualnie czasem nudzić.

Nie powinno tak być, bo przecież "Syna przeznaczenia" zainspirował jeden z najbardziej kontrowersyjnych (a przez to najciekawszych) apokryfów - tekstów biblijnych uznanych za nienatchnione, przez co nie weszły do kanonu Pisma Świętego. Ewangelia Dzieciństwa Tomasza skupia się na tym, co Nowy Testament pomija. Ukazuje młodego Jezusa, uczącego się panować nad swoimi mocami, których raczej nie wykorzystuje w szczytnych celach. W filmie jego impulsywność, a wręcz okrucieństwo scenarzysta i reżyser Lotfy Nathan zmienia na wątpliwości i co najwyżej lekką zadziorność. Wychodzi bezpiecznie i zachowawczo.

REKLAMA

Syn przeznaczenia - recenzja horroru

Nawet biblijne imiona bohaterów Nathan pozostawia w domyśle, żeby nie wzbudzać kontrowersji. Dlatego nie Jezus, a po prostu Chłopiec przypadkiem leczy trędowatego, potrafi węża wyciągnąć komuś z gardła, przeciwstawia się Ojcu i nie daje zwieść Nieznajomej. Ot szuka własnej tożsamości, zachowując się przy okazji jak typowy nastolatek. Groza staje się narzucana przez kolejne niewiadome, religijne symbole i odniesienia, które reżyser podaje w pakiecie z przyciężką atmosferą - dojmującą muzyką czy zabawami percepcją.

Bo "Syna przeznaczenia" napędza narracyjny silnik folk horroru, przez co z założenia film staje się slow burnerem, który do samego końca - erupcji gatunkowych atrakcji - ma uwodzić widzów klimatem. Od samej akcji ważniejszy jest worldbuilding. Oglądamy więc codzienne życie rodziny, ukrywającej się w małej wiosce w rzymskim Egipcie. Robią zakupy na bazarku i uważnie słuchają nauk rabina, ale w razie potrzeby mogą też przejść kawałek dalej, gdzie oskarżeni o czary ludzie dogorywają przykuci do głazów bądź umierają na krzyżach. Niepokój powoli, acz coraz intensywniej wyziera się z ekranu, kiedy odkrywamy kolejne zakamarki świata przedstawionego i jego z założenia mroczne tajemnice.

Jedynym przejawem charakteru filmu okazuje się podążanie tropem "Czarownicy. Bajki ludowej z Nowej Anglii". Nathan odrzuca znany z niej feminizm, ale zostawia religię jako narzędzie opresji. Staje się zbiorem nakazów i zakazów. Dlatego Ojciec cały czas powtarza Chłopcu, żeby nie robił tego czy tamtego, a w ogóle to powinien się modlić i przepraszać za grzechy. Z tego względu Nieznajoma, która kusi głównego bohatera, aby w końcu się temu wszystkiemu sprzeciwił, wydaje się głosem rozsądku. Przynajmniej do czasu, kiedy całkowicie się odkleja. Byłoby przecież zbyt bluźnierczo, gdyby reżyser do samego końca powstrzymywał się od szkalowania szatana.

Topiąc się w ambiwalencji Nathan czyni swój film tak przejrzystym, że wręcz przezroczystym. Gdy Nieznajoma krzyczy do Chłopca "wiesz kim jestem!", chciałoby się jej odpowiedzieć "tak, wszyscy wiemy, kim jesteś". W swym nachalnym symbolizmie "Syn przeznaczenia" staje się nie tyle śmieszny, co po prostu męczący. Wszystko musi podawać wprost, przez co bohaterom przychodzi wyrazić wątpliwość, czy Chłopiec pochodzi od aniołów czy demonów. W ten sposób reżyser buduje opowieść o relatywizmie dobra i zła, tylko udając, że ma coś nowego do powiedzenia. W rzeczywistości idzie po linii najmniejszego oporu, korzystając z oczywistych znaków i tropów, które próbuje nieudolnie przetwarzać.

"Syn przeznaczenia" jest przydługą katechezą, z której można wynieść jedynie, że szatan jest zły. Nawet jeśli Nathan flirtuje z profanum, pozostaje do bólu grzeczny i naiwny. Przecież moment kiedy Ojciec zarzuca Matce, że może tylko go zdradziła i jej ciąża wcale nie jest działaniem sił wyższych, aż się prosi o intensywny Cage Rage. Dostajemy jednak tylko jego namiastkę. A niespuszczenie Nicolasa Cage'a ze smyczy to grzech ciężki. Już za samo to reżyserowi należą się srogie baty.

"Syn przeznaczenia" już w kinach.

Więcej o horrorach poczytasz na Spider's Web:

  • Tytuł filmu: Syn przeznaczenia
  • Rok produkcji: 2025
  • Czas trwania: 94 minuty
  • Reżyser: Lotfy Nathan
  • Aktorzy: Nicolas Cage, Noah Jupe, FKA twigs
  • Nasza ocena: 3/10
  • Ocena IMDB: 3,9/10
REKLAMA



REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-28T16:40:06+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T16:13:27+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T15:57:20+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T13:38:39+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T11:34:47+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T09:52:29+01:00
Aktualizacja: 2025-11-26T15:12:47+01:00
Aktualizacja: 2025-11-26T15:08:45+01:00
Aktualizacja: 2025-11-26T14:40:52+01:00
Aktualizacja: 2025-11-26T08:58:59+01:00
Aktualizacja: 2025-11-26T07:20:40+01:00
Aktualizacja: 2025-11-25T19:20:28+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA