REKLAMA

Serial Lekkie jak piórko nie został moim kolejnym wspaniałym odkryciem

Lekkie jak piórko to nowość od Hulu, dystrybuowana w Polsce za pomocą platformy HBO GO. Serial mógłby być dobry, gdyby tylko twórcy konsekwentnie prowadzili narrację w jednym kierunku. A tak wyszedł dziwaczny twór, który aspiruje do wielu gatunków, ale żadnym z nich w pełni nie jest.

Lekkie jak piórko
REKLAMA
REKLAMA

Opowieść, oparta na książce Zoe Aarsen o tym samym tytule, to historia nastolatków ze spokojnego, amerykańskiego miasteczka. Głównymi bohaterkami jest tutaj piątka dziewczyn będących w ostatniej klasie liceum. Cztery – McKenna Brady, Alex Portnoy, Candace Preston i Olivia Richmond, są przyjaciółkami od dzieciństwa. Piąta to Violet Simmons, która przeniosła się na ostatni rok do nowej szkoły. Violet staje się przypadkową ofiarą żartu, który Olivia próbowała wykręcić swojemu chłopakowi Issacowi Salcedo. Cztery przyjaciółki w ramach przeprosin postanawiają zaprosić nową dziewczynę na swoją halloweenową tradycję siedzenia na cmentarzu w najstraszniejszą noc roku.

Wieczorem tego samego dnia piątka bohaterek idzie na cmentarz i tam grają w popularną grę „lekka jak piórko, sztywna jak deska”, w której to Violet przepowiada każdej z dziewczyn, w jaki sposób zginą. Szybko się okazuje, że gra skrywa za sobą ponadnaturalną tajemnicę.

Prawda, że brzmi potencjalnie ciekawie? Też tak myślałam na początku. Okazało się jednak, że potencjał, jaki ta historia w sobie kryła, został gdzieś po drodze zgubiony.

Co za dużo, to niezdrowo.

Mamy tutaj różnorakie inspiracje ze świata filmu i serialu. Produkcja wyraźnie przypomina Pretty Little Liars, ale z drugiej strony znajdziemy też coś z kultowej serii Oszukać przeznaczenie. Jakby widzom nie było mało, to dochodzi oczywiście jeszcze wątek sił nadprzyrodzonych. Tutaj można się odwołać chociażby do Supernatural. A jeszcze z kolejnej strony wątek nadnaturalny jest też zmieszany z thrillerem/horrorem science fiction rodem z Obcego. Słowem, można w tym serialu znaleźć niemal całe spektrum gatunków kina i serialu od high school/teen drama, po horror science fiction. I nie mówię, że nie znajdziemy podobnych zawirowań w innych produkcjach obecnych na rynku, ale niestety tutaj to po prostu nie gra.

Wahanie, w którą stronę ostatecznie ma pójść serial, jest jego gwoździem do trumny.

Widzowie mogą podziwiać w Lekkich jak piórko pokaźnych rozmiarów galerię absurdów. Na przykład: impreza z okazji 18. urodzin jednej z bohaterek wygląda lepiej niż niejeden ślub, na którym byłam. Coś w stylu Moje supersłodkie urodziny produkcji MTV. No, ale dobrze, zakładam, że może czasy się zmieniły i faktycznie w Stanach tak mogą wyglądać urodziny bogatych dzieciaków. Chociaż scenariusz serialu prosi się o pomstę, to jest też trochę pozytywnych aspektów produkcji.

Chyba największą zaletą serialu Lekkie jak piórko jest jego obsada aktorska.

Biorąc pod uwagę, z czym przyszło się zmierzyć aktorom grającym dane postacie, naprawdę zasługują oni na brawa. Szczególnie, że wielu z nich to raczej nieznani szerzej artyści, dla których występ w Lekkich jak piórko był jednym z większych w dotychczasowej karierze. Na szczególne uznanie zasłużyły Haley Ramm, której przypadła bardzo niejednoznaczna bohaterka, jaką jest Violet Simmons oraz Liana Liberato, wcielająca się w rolę McKenny Brady. Ciekawie pokazał się również Jordan Rodrigues, w roli Treya Emory’ego oraz Dylan Sprayberry jako Henry Richmond.

REKLAMA

Lekkie jak piórko nie został moim kolejnym wspaniałym odkryciem. Jednak jeśli nie macie nic do nadrobienia w serialowych zaległościach albo zwyczajnie chcecie wyłączyć myślenie na kilkadziesiąt minut, to może być właśnie idealna propozycja dla was. Szczególnie że tematyką wpisuje się w mroczny klimat opowieści około-halloweenowych.

Jeśli chcecie spróbować swoich sił, Lekkie jak piórko można obejrzeć na HBO GO.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA