REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Jak oni to nakręcili #4: Leon zawodowiec to hit, który powstał z nudów. Na planie rządziła improwizacja

Leon zawodowiec to jeden z moich ulubionych filmów wszech czasów. Stanowi doskonałą mieszankę piękna i grozy, czystości i brudu. Co ciekawe, jego realizacja była pobocznym przedsięwzięciem, a sama atmosfera na planie była co najmniej dziwna.

09.10.2018
17:51
leon zawodowiec
REKLAMA
REKLAMA

Trudno o tak charakterystyczny, oryginalny i wyróżniający się z tłumu film, co Leon zawodowiec. Oszczędny w środkach i realizacji, przez co paradoksalnie w ogóle się nie starzeje wizualnie. Wypełniony ciepłymi, czasem wzruszającymi momentami, ale też groźnymi, przerażającymi i niepokojącymi. Nawet gatunek tego filmu jest trudny do określenia: to bardziej film akcji czy dramat obyczajowy?

Wyróżnia się też na wiele innych sposobów. Był realizowany przez dwie ekipy, które połączyły swoje siły i tym samym stanowi intrygującą stylistycznie mieszankę amerykańskiego i europejskiego kina. No i nie zapominajmy o 12-letniej Natalie Portman, która zaszokowała pruderyjną publikę swoją bezbłędnie odegraną, bardzo poważną rolą.

Leon zawodowiec powstał z nudów. Wszystkiemu winni są Bruce Willis, fani Nikity oraz upodobania seksualne Luca Bessona.

Pomysł na film zrodził się w głowie Bessona podczas wymuszonej i frustrującej bezczynności. Reżyser był już wtedy mocno zaangażowany w przedprodukcję Piątego elementu – widowiskowego filmu akcji z Bruce’em Willisem w roli głównej. Besson musiał jednak czekać aż Willis w końcu upora się ze swoimi poprzednimi zobowiązaniami aktorskimi. Wspólnie z Garym Oldmanem – który również miał zagrać w Piątym elemencie – wpadł na pomysł nakręcenia szybko filmu na boku. Scenariusz napisał w raptem 30 dni, a produkcja całego dzieła trwała kolejne 90.

leon zawodowiec

Fundamentem filmu miała być postać Wiktora z filmu Nikita. Grana przez Jeana Reno drugoplanowa postać skradła serca fanów twórczości Bessona, którzy jednogłośnie stwierdzili, że chcą go zdecydowanie bliżej poznać. Z początku rozważano obsadzenie w tej roli Mela Gibsona lub Keanu Reevesa – obaj panowie wyrazili zainteresowanie – ostatecznie padło jednak ponownie na Reno. Choć zdecydowano się na zmianę imienia postaci.

Główna intryga zainspirowana została jednak czymś zupełnie innym: prywatnym życiem reżysera. Efebofilia – a więc seksualna preferencja dorosłych do kontaktów z osobami w późnym okresie dojrzewania – nie była jeszcze tak piętnowana przez francuskie społeczeństwo. Reżyser był wyraźnie zainspirowany związkiem ze swoją przyszłą drugą żoną. Zaczął z nią sypiać gdy on był w wieku 31 lat, a ona raptem 15.

Na granicy dobrego smaku i skandalu.

leon zawodowiec class="wp-image-208109"

Wątek romantyczny między dorosłym zabójcą na zlecenie a 12-letnią osieroconą córeczką nieudolnego handlarza narkotyków to motyw, do którego amerykańska publiczność – i spora część europejskiej – raczej nie podeszłaby zbyt otwarcie. Kinowa wersja filmu nigdy jednak nie wystawiała jej przesadnie na próbę. Pojawiające się widmo romansu miało w tej edycji charakter głównie platoniczny, z infantylnym podłożem wynikającym z niedojrzałości obu głównych postaci. Jedyne bezpośrednie nawiązanie do seksualności było przedstawione relatywnie żartobliwie.

Besson chciał jednak pójść znacznie dalej i był w tym zdeterminowany. Gdyby nie dobrze życzący mu koledzy z branży, zamiast arcydzieła moglibyśmy otrzymać niesmaczną i wielce kontrowersyjną produkcję, wystawiającą naszą tolerancję obyczajową na niemałą próbę. W pierwotnej wersji scenariusza Matylda i Leon mieli zostać kochankami, na szczęście ten wątek (nie jest jasne pod czyim naciskiem) został zmieniony. Besson mimo wszystko i tak próbował.

leon zawodowiec class="wp-image-208127"

Pierwszy montaż filmu zawierał znacznie więcej seksualnych aluzji rzucanych przez Matyldę w kierunku Leona.

Badania fokusowe wykazały jednak, że publiczność reaguje na te sceny agresywnie i z zażenowaniem, odwracając swoją uwagę od głównego wątku filmu. Dopiero to przekonało Bessona do wycięcia kontrowersyjnych scen. Nigdy z nich jednak do końca nie zrezygnował. W oficjalnym obrocie znajduje się wersja reżyserska na DVD i Blu-ray, zawierająca większość tych kontrowersyjnych scen z pierwszego montażu.

Grający Leona Jean Reno również nie czuł się w pełni komfortowo – jako świetny aktor znalazł jednak dogodne dla siebie wyjście z sytuacji. Wymusił na Bessonie lekką zmianę koncepcji swojej postaci. To właśnie Reno wykoncypował, że Leon ma sprawiać wrażenie osoby opóźnionej umysłowo. To miało dać do zrozumienia publiczności, że jego postać nie jest zdolna do wykorzystania małoletniej dziewczyny.

Od tych problemów wolni byli Natalie Portman i Gary Oldman. Ci z kolei bawili się świetnie na planie, podnosząc morale ekipy.

12-letnia Natalie Portman wygrała rywalizację o rolę z 15-letnią Liv Tyler (która została odrzucona przez Bessona jako za stara) oraz z dwoma tysiącami innych kandydatek. Z początku jednak i ona została odrzucona przez odpowiedzialnego za casting Todda Thalera, który uważał ją z kolei za zbyt młodą. Udało jej się jednak wynegocjować drugie przesłuchanie do roli, tym razem nadzorowane przez samego Bessona. Dziewczynka debiutantka ponoć poradziła sobie z trudnymi wyzwaniami lepiej niż niejeden doświadczony, dorosły aktor.

Co ciekawe, rodzice Portman zupełnie nie przejmowali się wątkiem romantycznym w filmie (a przynajmniej nie ma żadnych wieści na ten temat). Przeszkadzało im za to uzależnienie Matyldy od nikotyny. Postawili przed producentami filmu jasne warunki: scen w których Matylda pali papierosa ma być nie więcej niż pięć, Portman nie może się zaciągać dymem, do scenariusza ma też być dopisane, że rzuca palenie. Besson przystał na te warunki.

Portman ponoć szybko zdobyła sympatię wszystkich na planie jako elokwentna, dobrze wychowana, pogodna i wygadana dziewczyna.

Jej obecność podczas pracy była mile widziana, podobnie jak grającego filmowego złoczyńcę Gary’ego Oldmana. Oboje aktorów lubowało się w robieniu niewinnych żartów podczas pracy. Również w momencie, gdy pracowały kamery.

leon zawodowiec class="wp-image-208094"

Oldman podszedł bowiem do swojej poniekąd poważnej roli na kompletnym luzie, często improwizując na poczekaniu zachowania i kwestie, których nie ma w scenariuszu. Zaraził tym Portman (ta, jak twierdzi, nigdy wcześniej nie widziała wystąpienia Marylin Monroe, którą udaje w jednej ze scen), sam też sobie nie żałował wygłupów. Co Besson przyjął z otwartymi rękoma.

Scena, w której Stansfield (postać grana przez Oldmana) opowiada przerażonemu ojcu Matyldy o swojej fascynacji Bachem nie znajduje się w scenariuszu – monolog był zaskoczeniem dla wszystkich na planie. Podobnie jak obwąchiwanie tego nieszczęśnika, którego pełen dyskomfortu wyraz twarzy nie jest w tym momencie grą aktorską. Wrzask BRING ME EVERYONE! pod koniec filmu był również spontanicznym pomysłem aktora – Oldman podczas odgrywania sceny dał tylko dyskretny znak dźwiękowcowi, by ten niezwłocznie zdjął słuchawki.

leon zawodowiec

Niski budżet i krótki czas realizacji nie oznaczał braku dbałości o szczegóły.

Tyle mówiliśmy o kontrowersyjnych i niepokojących elementach produkcji Leona zawodowca, że o mały włos udało się zapomnieć jak dobry, klimatyczny i dopracowany jest to film. Przywiązanie do szczegółów i realizmu było na tyle duże, że podczas produkcji doszło do przekomicznej sytuacji: gdy realizowano finałową scenę na ulicach Nowego Jorku, przypadkowo tuż obok planu miał miejsce prawdziwy napad rabunkowy. Gdy uciekający bandyci zobaczyli ulicę wypełnioną radiowozami i siłami specjalnymi policji natychmiastowo się poddali, nie mając pojęcia, że to tylko aktorzy i rekwizyty.

Nawet tak trywialne ujęcia jak to drugie otwierające film –  prowadzące nas po jednej z nowojorskiej ulic – było dokładnie planowane. Leon miał zbyt niski budżet na zamknięcie ulic celem realizacji tej sceny, dlatego też została ona co do sekundy zsynchronizowana z pracą sygnalizacji świetlnej na ulicach – by ciężarówka z kamerami nie musiała się zatrzymywać, psując płynność i dynamikę kadru. Z kolei gdy w mieszkaniu ojca Matyldy pojawiają się zbiry Stansfielda, widać ujęcie na zegarek pokazujący godzinę 11:58. Kolejne sceny aż do pojawienia się samego głównego złoczyńcy na ekranie trwają dokładnie dwie minuty – a Stansfield przecież zapowiadał, że pojawi się równo w południe.

Leon zawodowiec może doczekać się drugiej części.

Scenariusz jest już ponoć gotowy od lat i leży w szufladzie Luca Bessona. Trzymam mocno kciuki, by do tego nigdy nie doszło. Leon zawodowiec wyszedł zupełnie przez przypadek. Nie tylko powstał niechcący, ale też jest zbiorem mniej lub bardziej przypadkowych decyzji będących wynikiem bardzo specyficznej atmosfery podczas produkcji. Za sprawą przypadku oraz rzecz jasna wielkiego talentu zaangażowanych w ten projekt osób wyszedł film mocny, poruszający, klimatyczny i z zakończeniem, które w żadnym razie nie domaga się ciągu dalszego tej historii.

REKLAMA

Na szczęście na razie temat leży odłogiem, a Besson kieruje swoją uwagę na widowiskowe filmy akcji. I mam nadzieję, że tak zostanie. Leon zawodowiec nie jest filmem łatwym w odbiorze – zwłaszcza, gdy oglądamy jego reżyserską wersję i znamy kontekst scenariusza, jakim jest kontrowersyjne życie prywatne reżysera. Jest jednak również zdecydowanie wart naszego czasu – za sprawą niesamowitych kadrów, świetnej muzyki, oryginalnego scenariusza i doskonałej gry aktorskiej. Absolutny klasyk, któremu sequel – w mojej opinii – wyłącznie by zaszkodził…

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA