„Od nowa" to serial HBO, który portretuje ludzi z samego szczytu socjety. O swojej roli opowiedziała Lily Rabe, która wciela się w serialową Sylvię Steineitz.
Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o książkach, filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres rozrywka.blog.
Lily Rabe - Wywiad Rozrywka.Blog
Witaj Lily. Jak się masz?
Bardzo dobrze. Dziękuję. Jestem teraz w Vancouver i bardzo się cieszę, że nie będzie mnie przez jakiś czas w Stanach.
Czy pracujesz w Vancouver?
Nie, ale mój chłopak ma tutaj zdjęcia do miniserialu. A ja mam już za sobą pierwsze doświadczenia związane z pracą na planie w czasie pandemii. Pracowałam na planie filmu The Underground Railroad Barry’ego Jenkinsa, który jest adaptacją wspaniałej książki Colsona Whiteheada i pod sam koniec, kiedy większość scen była już nakręcona, przyjechałam na plan w masce, przyłbicy i rękawiczkach.
I jakie było to wrażenie?
Miałam wrażenie, że zaraz się ugotuję. Szczerze mówiąc, to czułam się bardzo dziwnie, ale z upływem czasu nowe procedury stają się powoli normalnością. Na szczęście sposób, w jaki pracujemy od chwili, kiedy padnie na planie hasło „akcja” i usłyszymy „cięcie”, nic się nie zmienił, co bardzo mnie cieszy. Barry jest wspaniałym reżyserem i świetnym scenarzystą i jestem przekonana, że będzie to wyjątkowy film.
Ile odcinków serialu „Od nowa" dostałaś do przeczytania na samym początku?
Chyba pierwsze dwa, a potem dosłano mi scenariusz trzeciego, czwartego i piątego odcinka. Na szósty musiałam trochę poczekać. Na początku przeczytałam dwa odcinki. Przeczytałam je jednym tchem, bo lektura momentalnie mnie wciągnęła (śmiech).
Mówiąc o serialu, Susanne Bier powiedziała, że przypomina wybuch bomby w bardzo uprzywilejowanym świecie. Czy zgadzasz się z jej opisem?
Tak. Bardzo dużo rzeczy na świecie dzieje się tylko dlatego, że pewni ludzie czują się bezpiecznie w swojej całkowicie odklejonej od realiów rzeczywistości. Akcja serialu toczy się w bardzo hermetycznym świecie, ale kiedy dochodzi w nim do morderstwa, okazuje się, że część bohaterów uważa się za osoby nietykalne, co jest samo w sobie świetnym materiałem na dobrą historię.
Wiem, że czytając scenariusz pierwszego odcinka nie znałaś zakończenia. Czy zdarzało ci się nabierać przekonania, a potem powątpiewać, że zabójcą jest Jonathan?
Kiedy przeczytałam dwa pierwsze odcinki, nie wiedziałam, kto zabił Elenę, ale kiedy dowiedziałam się, kto jest mordercą i przeczytałam scenariusze kolejnych odcinków, zaczęłam postrzegać wszystko z perspektywy Sylvii, a więc zmienił się nieco mój punkt widzenia. Wielokrotnie zdarzało mi się, że zastanawiałam się, jak sprawy faktycznie się mają, bo David Kelly umie tak poprowadzić intrygę, że nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co zrobią serialowi bohaterowie. Są dla nas zagadką, a jednocześnie są wielowymiarowi i nieustannie się zmieniają. Sylvia jest prawniczką i analizuje wszystko, jak rasowy prawnik. Jest taka scena, która ma miejsce przy szkolnej bramie. Moja bohaterka rozmawia ze swoimi koleżankami i przyznaje w rozmowie, że sprawcą jest niemal zawsze „pieprzony mąż”. Myślę, że Sylvia podejrzewa Jonathana, ale odrzuca od siebie tę myśl. Na początku nie chce w ogóle przyjąć do wiadomości, że on może być podejrzanym, ale stopniowo zaczyna mieć coraz większą jasność. Bardzo często, kiedy prawda wychodzi na jaw, my odwracamy wzrok i godzimy się z nią dopiero wtedy, gdy zostajemy postawieni pod ścianą. Uważam, że bez względu na to, czy Sylvia jest tego świadoma, ona dobrze wie, choć nie chce tego wiedzieć.
Susanne powiedziała, że wszyscy główni bohaterowie skrywają jakąś tajemnicę. Czy Sylvia, którą grasz, ma moralny zgryz, ponieważ ukrywała przed Grace pewien sekret? Udzieliła Jonathanowi porady prawnej, kiedy wszczęto przeciw niemu postępowanie dyscyplinarne w szpitalu i nigdy nie powiedziała o tym swojej przyjaciółce. Czy sądzisz, że właśnie dlatego zaczyna podejrzewać Jonathana?
To ciekawe, bo dotyczy w zasadzie wszystkich bohaterów serialu. Każdy z nich zmienia się wskutek kolejnych wydarzeń, kiedy poznaje nowe fakty. To zrozumiała reakcja, kiedy dowiadujemy się pewnych rzeczy na temat ludzi, których, jak sądzimy, dobrze znamy. Zaczynamy we wszystkim szukać drugiego dna. Nie tylko poddajemy ocenie naszą relację, ale także podważamy nasze własne umiejętności radzenia sobie z rzeczywistością, kwestionujemy wiedzę o innych ludziach i zaufanie, jakim ich obdarzyliśmy. A potem zadajemy sobie pytanie „czy możemy faktycznie ufać innym”? Sylvia jest matką. Jest wspaniałą matką, która jest całkowicie oddana swojej córce. Jest przede wszystkim matką, a potem prawniczką - w takiej właśnie kolejności. Jest bardzo dobra w tym, co robi. Praca jest ważną częścią jej życia i nie sądzę, że kiedy Jonathan zgłosił się do niej z prośbą o poradę, postawiło ją to w trudnej sytuacji.
Uważam, że nie myślała wtedy o Grace, bo była przekonana, że po prostu wykonuje swoją pracę. Dopiero później, kiedy dochodzi do morderstwa, kiedy wszystkim zaczyna palić się grunt pod nogami, Sylvia zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie pomyliła się w swojej ocenie albo powinna była postąpić inaczej. Moja bohaterka jest zmuszona dokonać wyboru - może albo kontynuować znajomość z Grace, zatajając przed nią prawdę lub być brutalnie szczera i powiedzieć przyjaciółce jak było naprawdę, co może doprowadzić do zakończenia tej relacji. Kiedy jesteśmy całkowicie szczerzy z ludźmi, którzy są nam bardzo bliscy, możemy jedynie mieć nadzieję, że nasza znajomość przetrwa ten trudny moment i cieszyć się, jeśli faktycznie tak się stanie.
Susanne powiedziała kiedyś, że oczekuje pełnej współpracy od wszystkich członków obsady. Czy wspólnie budowałyście postać Sylvii?
Bardzo dużo o tym rozmawiałyśmy. Kiedy dostałam pierwsze scenariusze, Susanne zadzwoniła do mnie, żeby powiedzieć mi, jak widzi moją bohaterkę i wspólnie ze mną to omówić. Pamiętam, że po tej rozmowie powstała bardzo ważna scena, w której Sylvia rozmawia przez telefon z Grace.
Czy jest to scena, w której Grace opowiada jej o rozmowie z matką Jonathana, a Sylvia odpowiada jej „czy opisujesz psychopatę?”
Tak, to właśnie ta scena. Susanne wytrwale analizuje bohaterów i relacje łączące ich z innymi ludźmi. Jest w tym niestrudzona i bierze pod lupę dosłownie każdy aspekt ich osobowości. Kolejna niezwykła rzecz, która dotyczy Susanne - pracowałam z wieloma reżyserami, którzy zwykle mówili mi „zagraj tak i tak, żeby uzyskać taki efekt, choć pewnie nastawiałaś się na inny rozwój sytuacji”. Tym razem było inaczej. Susanne nie tylko uwzględniała nasze oczekiwania, ale także współpracowała z nami, żebyśmy stali się częścią serialu i go współtworzyli. Część wątków powstawała na bieżąco, kiedy trwały zdjęcia.
Cały czas prowadziliśmy z nią rozmowy i tworzyliśmy coś nowego, a ona nad wszystkim czuwała. Jest niesamowita, bo panuje nad wszystkim, drobiazgowo analizuje bohaterów i łączące ich relacje. Tamta scena, w której Sylvia stwierdza, że Grace opisuje jej typowego socjopatę, jest kluczowa, bo pokazuje, że łączy je wyjątkowa więź. Obie z nich do perfekcji doprowadziły sztukę funkcjonowania w swojej klasie społecznej, są mistrzyniami gry pozorów i są ze sobą tak blisko, że jedno spojrzenia albo uścisk ręki pod stołem są w stanie zastąpić długą rozmowę. Myślę, że ta scena jest tego doskonałym przykładem. Pada w niej niewiele słów, ale jest całkowicie jasne, co obie bohaterki chcą sobie powiedzieć i co potem wydarzy się na sali sądowej, co całkowicie zmieni bieg wydarzeń.
Urodziłaś się i mieszkasz w Nowym Jorku. Czy zaskoczyło cię jak Susanne pokazuje w serialu twoje rodzinne miasto?
Tak, bo jest zaskakującą reżyserką, która w szczególny sposób postrzega świat. Bez względu na to, czy kochasz Nowy Jork i w nim mieszkasz, czy nigdy w nim nie byłeś, w serialu „Od nowa" widzisz miasto przedstawione w bardzo autentyczny i szczegółowy sposób. Susanne posiada niezwykłą wrażliwość, dzięki czemu udało się je pokazać bardzo świeży i odkrywczy portret Nowego Jorku. Odkrywamy na nowo miasto i dzielnicę Upper East Side, która jest na swój sposób światem, który rządzi się swoimi własnymi regułami. To chyba najbardziej lubię w Nowym Jorku. Susanne zawsze opowiada prawdziwe historie - po prostu taka jest. O Upper East Side powstało wiele mitów, ale Susanne pokazuje prawdę, bo taki ma styl narracji.
Jesteś z Nowego Jorku i ciekaw jestem, czy scenariusz Davida Kelley’a wydał ci się autentyczny?
Tak. David pisze niesamowite, niezwykle żywe dialogi. Umie w mistrzowski sposób budować intrygę i suspens. Nigdy nie jesteśmy w stanie przejrzeć bohaterów, ani przewidzieć dalszego rozwoju wydarzeń. W równym stopniu skupia się i na akcji i na bohaterach. Nie ma w serialu postaci pobocznych, bo każda z nich została w wyrazisty sposób zarysowana. Poza tym, przywiązuje niezwykle dużą uwagę do języka. Miałam poczucie, że David i Susanne tworzą doskonały tandem i był to jeden z powodów, dla których bardzo chciałam wystąpić w serialu. Jego scenariusz i jej reżyseria to dla mnie idealne połączenie.
Czy spotkałaś się z Davidem na planie, żeby omówić z nim swoją bohaterkę i jej wątek?
Czasem pojawiał się na planie, ale poznałam go dużo wcześniej. Pracował z nim mój chłopak i moja mama, a ja z kolei pracowałam z jego żoną, więc mieliśmy okazję się poznać. Kilka razy niewiele brakowało, żebyśmy pracowali ze sobą, ale nie udało się nam zgrać naszych grafików. David był na planie, kiedy kręciliśmy zdjęcia i jest wspaniałym człowiekiem.
Powiedziałaś, że Grace i Sylvia doskonale się rozumieją. W pierwszym odcinku jest pewna znamienna scena, w której Elena (Matilda De Angelis) pojawia się na przyjęciu z okazji kwesty i karmi piersią swoje dziecko. Spojrzenia, jakie rzucają sobie bohaterki, a później ich rozmowa telefoniczna są bardzo wymowne...
Uwielbiam tę scenę. To chyba pierwsza scena, w której wystąpiłam na planie. Bardzo podoba mi się rozpoczęcie, w którym widzimy te wszystkie kobiety zgromadzone w jednej sali. Kiedy dołącza do nich Elena i możemy zobaczyć jej reakcję, dobrze wiemy, że przyszła wyłącznie po to, aby spojrzeć w twarz tej konkretnej grupie kobiet. Podejrzewam, że większość z nich nerwowo reaguje na jej widok, ale Sylvia i Grace zachowują zimną krew. Myślę, że Sylvia uważa, że ten epizod za swojego rodzaju ciekawostkę.
Sylvia jest powierniczką tajemnic wielu ludzi, którzy chętnie się jej zwierzają, choć ona sama na dzieli się z nikim swoimi sekretami. Jest osobą, którą wiele z obecnych na miejscu kobiet uważa za swoją przyjaciółkę, ale ona sama czuje się blisko związana wyłącznie z Grace. Podejrzewam, że Sylvia lubi przyglądać się, kiedy ktoś przesuwa granice – i jedzie po całości. Jest mistrzynią towarzyskiej ekwilibrystyki, która wie, co jest dopuszczalne, a co nie (śmiech). Kiedy Elena zaczyna karmić piersią swoje dziecko, Sylvia z ciekawością przygląda się reakcji obecnych na miejscu osób. Kiedy widzimy tę scenę, która ma miejsce w zatłoczonej sali, mamy przeczucie, że już niedługo usłyszymy rozmowę telefoniczną, podczas której przyjaciółki będą o tym rozmawiać (śmiech).
Jak wspominasz współpracę z Nicole Kidman? Jak udało ci się zbudować bliskość, którą widzimy w serialu?
Nicole jest cudowna. Jest niemal idealnym człowiekiem i wspaniałą aktorką. Wszystkie grane przez nią postacie mają jakiś rys jej charakteru. Ma w sobie ciekawość świata i jest niesamowicie pracowita. Jest najpracowitszą osobą, jaką znam (śmiech). Ciągle coś analizuje i zgłębia, co nie znaczy, że nie jest obecna duchem. Jest szalenie miłą osobą. Uwielbiam z nią pracować i nie bez znaczenia jest tu fakt, że Nicole jest kobietą. Jej gra jest bardzo zniuansowana, a poza tym momentalnie złapałam z nią dobry kontakt. Miałam poczucie, że znalazłam w Nicole i Susanne moje bratnie dusze. To niesamowite wrażenie, bo najczęściej trzeba czasu, żeby dobrze poznać drugą osobę. Tym razem było jednak inaczej, bo niemal od razu wiedziałam, że dobrze się rozumiemy, co jest niezwykłe i bezcenne.
Mam wrażenie, że praca na planie sprawiła ci wiele radości...
Bardzo dobrze wspominam pracę na planie i cieszę się, że pracowaliśmy w Nowym Jorku. Wybór miejsca był dla mnie idealny.
Gdybyś opowiadała komuś, kto nie widział serialu „Od nowa", czego dotyczy, co byś powiedziała?
To serial o nieprzewidywalnej ludzkiej naturze i o tym, że niczego nie możemy być pewni w naszych związkach, bo ludzie nieustannie się zmieniają i ciągle dowiadujemy się o nich coś nowego. Każda relacja dopełnia się dopiero wtedy, kiedy dobiega końca. Myślę, że pokazujemy dwie strony medalu - związek może być dla nas rozczarowaniem, ale może także pozytywnie nas zaskoczyć, okazać się zaskakująco pozytywnym doświadczeniem i podajemy tego przykłady w kolejnych odcinkach serialu. Bardzo często, kiedy przeżywamy w związku kryzys, musimy nie tylko uważnie spojrzeć na siebie w lustrze, ale też przyjrzeć się tej drugiej osobie. Chyba najbardziej aktualnym dla mnie wątkiem jest potrzeba bacznego przeanalizowania siebie samego i tego, co wiemy o naszych partnerach.
Czyli wniosek brzmi, że każdy z nas jest nieprzeniknioną tajemnicą?
Musimy bacznie obserwować ludzi. Jeśli będziemy pobieżnie na nich spoglądać, niczego się o nich nie dowiemy (śmiech).
A jak oceniasz zakończenie serialu? Czy zastanawiamy się nad rozwiązaniem aż do samego końca i czeka nas kolejne zaskoczenie?
Jesteśmy zaskakiwani do samego końca, a zakończenie jest idealne. Zanim je poznamy, będziemy analizować dziesiątki możliwych scenariuszy, a kiedy padnie nazwisko mordercy, uświadomimy sobie, że nie mógł tego zrobić nikt inny. To z kolei dowodzi, jak kunsztownie zbudowana jest intryga. Wątki zostały po mistrzowsku poprowadzone, co nie znaczy, że nie przeczuwamy, co za chwilę nastąpi (śmiech). Serial ma idealne zakończenie. Myślę, że widzowie będą zadowoleni z zakończenia, choć bohaterowie zostali tak dobrze nakreśleni, że każdy z nas chciałby spędzić w ich towarzystwie jeszcze więcej czasu. Zakończenie nie tylko nas zadowoli, ale jest po prostu idealne.
Porozmawiajmy teraz o scenach, w których wystąpiłaś wspólnie z Hugh. Dlaczego był odpowiednim aktorem do roli Jonathana?
Poznałam go dużo wcześniej i wiedziałam, że jest w stanie unieść rolę Jonathana. Jest wspaniałym aktorem i nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli, bo on naprawdę daje prawdziwy aktorski popis. Jonathan jest osobą, która sprawia, że ludzie wokół niego czują się wyróżnieni jego obecnością. Jest też ujmujący i umie z każdym znaleźć wspólny język. Z drugiej strony, obserwując go mamy nieodparte wrażenie, że coś przed nami ukrywa. To wszystko wymaga od aktora doskonałego warsztatu. Jestem przekonana, że Hugh Grant jest w stanie zagrać każdą rolę, a w przypadku naszego serialu został świetnie obsadzony.
Pytanie: Czy myślisz, że dobra produkcja skłania nas do refleksji na inne tematy? Nie twierdzę, że serial „Od nowa" ma polityczne drugie dno, ale dotyka bardzo aktualnych kwestii takich, jak przywileje społeczne, media i funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości...
Uważam, że szczególnie teraz wszystkie produkcje powinny skłaniać widzów do refleksji, do zastanawiania się nad samym sobą i zadawania pytań. Jest to bardzo ważne w obecnych czasach. Uważam, że poglądy, które głoszą, że zasady nie dotyczą wszystkich, a zwłaszcza ludzi, którzy żyją w bańce ochronnej, powinny odejść do lamusa. Bardzo długo tak było, ale czas z tym skończyć. Musimy rozmawiać na ten temat. Istnieje wiele przykładów, które pokazują, że - ale to temat na bardzo długą rozmowę - prawda jest pojęciem subiektywnym i zależy od przywilejów, jakie mamy, naszych możliwości i pieniędzy. Wierzę, że jest tylko jedna prawda i musimy o tym pamiętać. Musimy wytrwale dążyć do prawdy, głosić prawdę, a kiedy prawda jest przed nami ukrywana, przedstawiać światu prawdziwą wersję wydarzeń. Fikcja to nie rzeczywistość i nigdy nią nie będzie. Nie ma żadnych odstępstw od tej reguły. Myślę, że bardzo ważnym wątkiem przedstawianej przez nas historii jest życie, jakie prowadzą ludzie z tej klasy społecznej, przebieg procesów sądowych z ich udziałem i pytania, jakie wówczas sobie zadajemy.
Wywiad powstał we współpracy z HBO.