REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Lockwood i spółka" Netflixa to zaskakujący przykład tego, jak powinno się adaptować książki. Wyszło świetnie!

"Lockwood i spółka" z Ruby Stokes to adaptacja powieści Jonathana Strouda z 2021 roku, która okazała się kolejnym zaskakującym produktem streamingowego giganta. Zamiast kolejnej mizernej i obrażającej inteligencję nastoletniego targetu papki, Netflix zaserwował nam naprawdę solidną adaptację i jeden z najlepszych młodzieżowych fantasy-dramatów w swojej historii.

30.01.2023
21:34
lockwood i spółka recenzja serial netflix ruby stokes
REKLAMA

"Lockwood i spółka" to przenosi na ekrany świat wykreowany przez Jonathana Stroudsa świat, w którym młodzi pogromcy każdej nocy muszą stawać do walki z nawiedzającymi Londyn duchami. W wydanym w 2021 roku pierwszym tomie cyklu - zatytułowanym "Krzyczące schody" - poznaliśmy alternatywną rzeczywistość, w której agencje detektywistyczne zajmujące się zjawiskami nadprzyrodzonymi są na wagę złota już od jakichś pięćdziesięciu lat. Co ciekawe, tylko młodzież potrafi sobie z nimi poradzić - dzieciaki widzą bowiem znacznie więcej, niż dorośli. 

REKLAMA

Lockwood i spółka - recenzja serialu Netflixa

Nie inaczej sprawy mają się w serialowej adaptacji, którą zrealizował Netflix. Przed laty na świecie zapanował chaos, a niematerialne zjawy zaczęły wykazywać rosnącą aktywność po zapadnięciu zmroku. Nie muszę chyba dodawać, że stanowiły śmiertelne zagrożenie dla ludzi. Na szczęście niedługo później odkryto, jak z nimi walczyć. Kluczem okazały się dzieci.

REKLAMA
Lockwood i spółka

Lucy Carlyle (Ruby Stoke) to bardzo ambitna dziewczyna o niesamowitych zdolnościach parapsychicznych. Musi połączyć swoje siły z podupadającą i najmniejszą w mieście agencją Anthony’ego Lockwooda - to maleńki start-up zarządzany przez dwóch nastoletnich chłopców i zupełnie wyrwana spod jakiejkolwiek kontroli osób dorosłych. Dzieciaki wkroczą do akcji i odkryją tajemnicę, która - jakżeby inaczej - zmieni bieg historii.

Retro-Londyn w alternatywnej wersji lat 80. na ekranie sprawdza się jako idealna sceneria dla całej opowieści. Wprost emanuje specyficznym charakterem, który pozwala uwierzyć, że na wiktoriańskim cmentarzu czają się niebezpieczne zjawy. Twórcy umiejętnie buduję tę atmosferę, nie szczując nas jumpscare’ami, a raczej otulając dziwną mgiełką niepokoju.

Opowieść to, cóż, przyzwoita intryga, której największą siłą są interesujące i nieraz naprawdę zaskakujące zwroty akcji. Pisząc te słowa myślę, rzecz jasna, przede wszystkim o młodszych odbiorcach - obawiam się, że starszy widz, który produkcji spod znaku tajemnicy i zjawisk nadprzyrodzonych trochę już przełknął, raczej nie znajdzie tu nic zanadto odświeżającego. Na pewno jednak nie będzie się nudzić.

To naprawdę niesamowite (bo rzadkie!), ale twórcy zadbali w tym wypadku właściwie o każdy kluczowy element. Mamy tu imponujący worldbuilding, ekspozycje płynnie wpleciona w fabułę, konsekwentnie rozwijających się bohaterów oraz inteligentny, ironicznie dowcipny dialog. Najlepiej działa tu jednak chemia między trójką głównych bohaterów - to, w jaki sposób napisano interakcji między nimi oraz to, jak młodzi aktorzy świetnie ze sobą współgrają. To świetnie zrealizowane i przemyślane YA, które może i nic nie wprowadza do gatunku, ale z pewnością zapewni wam sporo solidnej rozrywki. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA