REKLAMA

Wydarzeń z dnia 11 września nie musze nikomu przypominać. Dla tych, którzy zapomnieli (w co wątpię) - krótka informacja. Tegoż dnia uprowadzono 4 samoloty, które miały uderzyć w cele, jakimi były wieże WTC, Pentagon, a także - najprawdopodobniej - Biały Dom. Prawie wszystkie cele zostały osiągnięte przez wyznawców Al Kaidy. Prawie. Jeden z samolotów po prostu nie doleciał do celu.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Lot 93 jest próbą odtworzenia tego, co działo się w samolocie linii United Airlines 93. Zaczyna się niepozornie od przygotowań do lotu, wszyscy pasażerowie przechodzą przez bramki, wręczają bilety, usadawiają się na swoich miejscach. Wśród około 40 pasażerów naszą szczególną uwagę zwracają cztery osoby, na oko w wieku 20-25 lat, którzy po pewnym czasie od startu samolotu zgotują reszcie pasażerów istne piekło.

REKLAMA

Ten iście dokumentalny film został nakręcony przez Paula Greengrassa, reżysera "Ultimatum Bourne'a" i "Zabójstwa Stephena Lawrence'a". Reżyser w Locie 93 nie stawiał na efekty specjalne czy sceny akcji. Bardziej skupił się na dokumentalnej konwencji, a także ujęciach kamerą "z ręki". Dzięki temu Greengrass postarał się o wytworzenie strachu i przerażenia panującego w samolocie, a my przeżywając to wszystko razem z pasażerami potęgujemy w sobie uczucie napięcia, mimo że wiemy co się może wydarzyć. Dobrze też pokazano tą początkową część filmu, głównie w pomieszczeniach kontroli lotów, gdzie porwane samoloty nie reagują na polecenia i widoczne są jedynie na radarach. Kiedy znikają z ich zasięgu można się spodziewać tego, co się zaraz wydarzy. I długo nie trzeba na to czekać.

Scena, w której samolotu nie ma na radarze [absurd, samoloty są cały czas widoczne na radarze mimo wyłączonych transponderów - Volt.], a pojawia się w telewizji wgapionych pracowników kontroli lotów, lecącego wprost na drugą wieżę pozwala poczuć dramat, a także szok widzów tego zjawiska, którzy wcześniej próbowali się z tymże samolotem skontaktować.

REKLAMA

Reżyser postanowił nie zatrudniać do filmu znanych nam aktorów, stąd też w obsadzie praktycznie widnieją nie znane nazwiska. Chciano dzięki temu ukazać pełen realizm filmu - skupić się na ludzkim uczuciu i zachowaniu w obliczu strachu. Dzięki temu film ten można potraktować w pewnym sensie jako film o barwie psychologicznej. W początkowych scenach filmu dobrze swoją rolę odegrali aktorzy, grający wyznawców Al Kaidy. Z początku wyglądający na zwykłych pasażerów, lekko zdenerwowani tym co muszą zrobić, by później zrodzić się w bezwzględnych morderców zaślepionych swoją wiarą. Dodatkowo większość aktorów (m.in. pracownicy obsługi naziemnej) to osoby, które rzeczywiście pełniły daną funkcje tego tragicznego dnia, dzięki temu film wydaje się autentyczny, a klaustrofobiczne momenty, w których kamera ukazuje nam strach pasażerów, a jednocześnie zdecydowanie do podjęcia walki z terrorystami sprawia, ze dzięki temu czujemy się, jakbyśmy sami uczestniczyli w tej tragicznej chwili.

Film od czasu startu samolotu do samego końca trzyma w napięciu. Końcowe sceny telefonów do najbliższych, wyznania, pożegnania, walka o życie, szamotanina, krzyki, obraz spadającego samolotu i czerń to najbardziej poruszający moment filmu. Żadnych eksplozji, ognia czy dymu - po prostu czerń i niesamowicie przygnębiająca, ale mimo wszystko dobra muzyka. Można go potraktować jako pełen napięcia dokument, pokazujący mniej więcej tragiczną walkę o życie. Z dedykacją dla ofiar tragicznego dnia 11 września.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA