Dajcie się porwać rytmowi okupowanej Warszawy w serialu „Ludzie i bogowie”. Oceniamy nową produkcję TVP
Już po dwóch pierwszych odcinkach widać, że „Ludzie i bogowie” to serial z wielkim potencjałem, który twórcy konsekwentnie wykorzystują. Bodo Kox pod szyldem telewizji publicznej przemyca produkcję tyleż niejednoznaczną, co intrygującą.
OCENA
TVP niestrudzenie wykonuje swoją misję. Wychowuje i edukuje widzów, serwując im kolejne historyczne seriale (jeden z nich „Wojenne dziewczyny” ostatnio pojawił się nawet na Netfliksie). W najnowszej produkcji sygnowanej logiem stacji podobnie jak wielokrotnie wcześniej wybieramy się w podróż do czasów II wojny światowej. Tym razem przyjdzie nam poznać wydarzenia związane z oddziałem o kryptonimie „Pazur”, który wzorowany jest na słynnym „Wapienniku” odpowiedzialnym za likwidację osób skazanych wyrokami sądów podziemnych w okupowanej Warszawie. Nie spodziewajcie się jednak powiewającej biało-czerwonej flagi w każdej scenie, nieznośnego patetyzmu, tanich morałów i uproszczeń mających na celu uwydatnić bohaterstwo Polaków w dramatycznych czasach. Dzięki wrażliwości ich twórcy, „Ludzie i bogowie” to kawał porządnej opowieści.
Bodo Kox wywodzi się z kina offowego, potrafi więc opowiadać szorstko, mocno i angażująco.
Narrację skupia wokół dwójki przyjaciół. Leszka „Onyksa” Zarębę i Tadeusza „Dagera” Korzeniowskiego różni wszystko. Mają inne podejście do życia i wykonywanych obowiązków. Pierwszy jest elegancki i ułożony, a działa w sposób przemyślany i skrupulatny. Drugi często daje się ponieść emocjom i pierwotnym instynktom. Bez względu na polecenia przełożonych, otwarcie krzyczy o swojej nienawiści do nazistów. Co prawda wielokrotnie mieliśmy do czynienia z podobnymi bohaterami, ale reżyser potrafi wycisnąć z tej kliszy coś więcej. Kładzie duży nacisk na ich życie osobiste i wyraziste relacje między nimi, każąc postaciom nawzajem się uzupełniać.
Koxa bardziej niż prowadzenie opowieści interesuje zapełnienie drugiego planu kolejnymi, kolorowymi bohaterami. Z tego względu w świecie przedstawionym natkniemy się na Polaka wydającego nazistom Żydów proszących go o pomoc, prostytutki polujące na bogatych klientów, aktorki pracujące jako kelnerki, ukraińskich kolaborantów i, przede wszystkim, wzbudzających naszą niechęć nazistów. Wątki obyczajowe co chwilę mieszają się z konspiracyjną intrygą i wartką akcją. A jakby atrakcji wciąż było za mało, tłem dla prezentowanych wydarzeń jest Warszawa, która pięknie tutaj gra ze wszystkimi swoimi kamienicami, zaułkami czy knajpkami. Muzyką, nasyconymi barwami i lekko przestylizowanymi zdjęciami reżyser oddaje klimat okupowanej stolicy naszego kraju, wybijając jej rytm w duchu poetyki czarnego kryminału. Miasto jest więc tyleż mroczne i niebezpieczne, co fascynujące i pochłaniające.
Jedyne zarzuty, jakie można wysnuć w stronę serialu, to brak szczegółowego przedstawienia zasad funkcjonowania państwa podziemnego.
Są one potraktowane po macoszemu. Nieraz chciałoby się dokładniej przyjrzeć dynamice działania kontrwywiadu i lepiej poznać większą liczbę jego członków. Tak się być może zdarzy w nadchodzących odcinkach. W pierwszych dwóch epizodach Bodo Kox potrafi nas na tyle zainteresować, abyśmy zechcieli to sprawdzić. Z tego względu nawet jeśli ramówka telewizji publicznej kojarzy wam się z tanią propagandą zarówno fabularną, jak i informacyjną, „Ludzie i bogowie” przekonają was, że nie wszystkie jej produkcje należy z góry przekreślać.
Pierwszy odcinek serialu „Ludzie i bogowie” zadebiutuje w niedzielę, 13 września o 20:15 na TVP1. Kolejne będą pojawiać się co tydzień.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.