REKLAMA

Raport z oblężonej głowy. Książka „Moja osoba. Eseje i przygody” Łukasza Najdera to dobra lektura na te dziwne czasy

Łukasz Najder pisze w jednym ze swoich esejów o prokrastynacji. Po przeczytaniu tego tekstu my, prokrastynatorki i prokrastynatorzy, wcale nie poczujemy się lepiej. Gorzej też raczej nie. Poczujemy co najwyżej chęć przybicia autorowi piątki. I wrócimy z powrotem do czeluści internetu, by konsekwentnie odkładać pilną pracę na później.

łukasz najder moja osoba
REKLAMA
REKLAMA

W zbiorze „Moja osoba. Eseje i przygody”, wydanym przez Wydawnictwo Czarne, znalazły się teksty Łukasza Najdera, które czytelnicy po części znają z miejsc, z którymi autor współpracuje: „Dwutygodnik” czy „Pismo”. Najdera natomiast możecie znać choćby z uszczypliwych komentarzy i śmieszkowych wpisów na fejsie. Autor zjadł zęby na internetowych flejmach. Jeśli myślicie, że jesteście mistrzami fejsbukowej ciętej riposty, on pewnie robi to lepiej i celniej. No ale, dość już tego zachwalania.

Chociaż jest co zachwalać, bo każdy kolejny tekst z tego zestawu przynosi celne refleksje, dodatkowo podane w pięknej językowej formie. O samym procesie pisania i dopieszczania zdań autor wspomina zresztą w eseju o prokrastynacji.

Najbardziej uderzającym fragmentem zbioru jest ta najbardziej osobista opowieść Najdera – w eseju „Mysz” pisze on o najgorszym roku w swoim życiu i o początkach zmagań z nerwicą. Szkicuje portret bezrobotnego filologa po studiach, którego życie nie ułożyło się tak, jak jeszcze niedawno sobie marzył. Autor daleki jest od rozczulania się, zdaje rzetelną, często chłodną relację ze stanu oblężenia swojej głowy w trudnym dla niego 2005 roku.

 class="wp-image-388038"

Przestrzał tematyczny w książce jest zresztą spory – od poglądów politycznych, przez wspomniane problemy z nerwicą, aż po amerykańskie kino.

REKLAMA

O tym ostatnim opowiada z perspektywy figur angry white men. W tekście wnikliwie analizuje postaci sfrustrowanych białych mężczyzn, których w kinie amerykańskim (i nie tylko) jest wielu. Dostało się D-Fensowi z „Upadku” Schumachera (1993 r.), Travisowi z „Taksówkarza” (1976 r.), w opowieści pojawia się także „Joker” i słynna zeszłoroczna rola Joaquina Phoeniksa. Najder analizuje postacie pod kątem toksycznej męskości i diagnozuje problem, a raczej wątek, który w kinie wybrzmiewa nader często.

Mimo rozmaitości tematów to on, jego osoba, jak wskazuje zresztą tytuł, jest motywem wspólnym wszystkich tych tekstów. Obok niego zaś drugi ważny bohater zbiorowy - społeczeństwo, którego stan odbija się w losach i historiach autora. Ta analiza społeczeństwa, oczywiście wybiórcza, dokonująca się z kilku perspektyw, w dzisiejszych dniach wybrzmiewa szczególnie mocno - przedstawia stan tuż przed obecną katastrofą, zanim przemysł kinematograficzny i ogólnie rzecz biorąc rozrywkowy i kulturalny niemalże stanął w miejscu, gdy konsumpcyjny styl życia zmniejszył swoje szalone tempo. O ironio, Najder poświęca nawet trochę miejsca kwestii zdalnej pracy z domu. Podczas pisania nie zdawał sobie pewnie sprawy z tego, że w momencie wydania jego książki całe rzesze rodaków dołączą do grona home office'owców, a jego dzieło czytać będą mogli póki co tylko na zesłaniu wśród własnych czterech ścian i mebelków z Ikei.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA