REKLAMA

Jak oni to nakręcili #9: „Matrix” to jeden z najważniejszych filmów w historii science fiction

Niedawno świat obiegła nowina, która zelektryzowała fanów science fiction i wielkich blockbusterów. Powstanie „Matrix 4”. Z tej okazji postanowiłem przyjrzeć się tajnikom produkcji pierwszej części kultowej serii z Keanu Reevesem, Carrie-Anne Moss i Laurence’em Fishburnem.

„Matrix” – jak powstawał jeden z najważniejszych filmów science fiction
REKLAMA
REKLAMA

Historia filmowej drogi filmu „Matrix” rozpoczyna się na dobre w 1994 roku. Wtedy to Wachowscy skończyli pierwszą wersję scenariusza do filmu. Wówczas jednak nie „Matrix”, a inny skrypt Wachowskich zrobił na studiu Warner Bros. duże wrażenie. Mowa o filmie „Zabójcy”, który z początku zainteresował samego Mela Gibsona. Ostatecznie wybrał on projekt, który sam wyreżyserował, czyli „Braveheart”, ale „Zabójcy” zostali nadal w stajni Warnera (film wyreżyserował Richard Donner, a skrypt Wachowskich został ponoć brutalnie zmieniony).

Wytwórnia z marszu podpisała z nimi umowę na kilka scenariuszy, co później otworzyło im drzwi do realizacji następnych projektów. Kolejnym był ich reżyserski debiut „Brudne pieniądze”. To w nim twórcy zaczęli współpracę z operatorem Billem Pope’em, który później stanie za obiektywem całej trylogii „Matriksa”, oraz aktorem Joe Pantoliano, przyszłym Cypherem.

W 1997 roku Wachowscy dostają od Warnera „zielone światło” i oficjalnie startuje etap przedprodukcji. Budżet jaki zdecydowała się przeznaczyć na film wytwórnia wynosił 60 mln dol.

Blisko średniego hollywoodzkiego pułapu, ale jak na względnie nieznanych twórców i mimo wszystko ryzykowny projekt to całkiem sporo pieniędzy.

W pierwszej kolejności do scenariusza został przygotowany 600-stronicowy storyboard, w stylu komiksu, który miał zobrazować styl wizualny oraz poszczególne sceny „Matriksa”. Ze względu na ograniczenia budżetowe postanowiono, że zdjęcia zostaną nakręcone w Sydney, w Australii.

Do roli Neo producenci chcieli zatrudnić m.in. Brada Pitta oraz Leonardo DiCaprio (ten zresztą po latach zagra w filmie, który można uznać za „Matriksa” XXI wieku, czyli w „Incepcji”). Najbliżej angażu był jednak Will Smith, który ostatecznie odrzucił ofertę, gdyż miał zastrzeżenia co do scenariusza oraz nie potrafił sobie wyobrazić bullet time. Wolał nakręcić „Bardzo Dziki Zachód”. Jak sam ocenia z perspektywy czasu, nie była to dobra decyzja, choć aktor upiera się, że gdyby to on zagrał Neo, film nie byłby aż tak dobry.

Gdy już obsada została wybrana, a w gotowości do wejścia na plan byli m.in. Keanu Reeves, Carrie-Anne Moss oraz Laurence Fishburne, wszyscy dostali polecenie, by przed rozpoczęciem zdjęć zapoznać się z lekturą książki „Symulkary i symulacje” Jeana Baudrillarda, która mierzy się z filozoficznymi zagadnieniami związanymi ze związkami rzeczywistości, symboli i społeczeństwa. Ostatecznie w „Matriksie” znajdą się zarówno nawiązania jak i cytaty z tej książki.

Jako, że Wachowscy wychowali się na uwielbieniu do kina sztuk walki oraz produkcji anime, było wręcz oczywiste, że sceny pojedynków w „Matriksie” powstaną z udziałem dalekowschodniego instruktora.

matrix trening

Wybór padł na legendę branży, Yuena Woo-pinga, który odpowiedzialny był za początek kariery Jackie Chana oraz największe klasyki filmów kung-fu. To od zapoznania się z nim rozpoczęła się praca aktorów, bowiem jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć obsada została wysłana na kilkumiesięczne intensywne treningi. Większość z nich nie była w zbyt dobrej formie, tak więc przed Woo-pingiem było nie lada wyzwanie, bowiem wcześniej pracował on przeważnie z wytrenowanymi aktorami. Urazy, niekiedy poważne, odnieśli m.in. Keanu Reeves czy Hugo Weaving.

Zdjęcia rozpoczęły się w Marcu 1998 roku. Nie obyło się bez drobnych przetasowań jeśli chodzi o plan działań. Niektóre sceny akcji musiały zostać przesunięte w terminie ze względu na uraz szyi Reevesa. Z tego względu, choć planowano rozpocząć zdjęcia od logistycznie wymagających sekwencji, na początek skupiono się na tych, które nie wymagały wzmożonego wysiłku fizycznego. Były to m.in. sceny przesłuchania Thomasa Andersona w biurze, czy pierwsza wyprawa samochodem w celu odwiedzenia Wyroczni.

Carrie-Anne Moss była o wiele bardziej twarda. Ujawniła ona swój uraz biodra dopiero po skończeniu scen akcji ze swoim udziałem, a należy nadmienić, że w dużej mierze to ona wykonywała niemałą część kaskaderskich wyczynów.

matrix trinity

Jak wspominałem wcześniej, „Matrix” kręcony był w Sydney, głównie ze względu na mniejsze koszty produkcji. Słynna scena, w której Neo po raz pierwszy ujawnia „zdolności unikania kul”, bądź jak kto woli bullet time, powstała na dachu budynku Symantec Corporation przy Kent Street.

Nie wszystkie sceny powstały jednak w prawdziwych lokacjach. Kultowy pojedynek Neo i Agenta Smitha na stacji metra w ostatnim akcie filmu, choć początkowo miała powstać na rzeczywistej stacji, ostatecznie została nakręcona w studiu. Plan został zbudowany wokół pociągowego magazynu, w którym znajdowały się prawdziwe tory. Kaskaderem-dublerem Reevesa był wówczas Chad Stahelski, który w przyszłości nakręci razem z Keanu wszystkie trzy części serii „John Wick”.

Pisząc czy mówiąc o „Matriksie”, nie sposób pominąć jednego z jego najważniejszych elementów, czyli bullet time.

To jeden z tych przykładów efektów specjalnych, które nie są tylko efekciarskie czy nawet efektowne, ale odznaczają się nie lada kreatywnością i popychają wyobraźnię oraz całą gałąź sztuki naprzód. Twórcą bullet time jest John Gaeta. Jego naczelną inspiracją była twórczość twórcy anime „Akira” Katsuhiro Otomo oraz francuskiego reżysera Michela Gondry’ego. Ten ostatni wykorzystywał często w swoich wideoklipach specjalne efekty kamery w zwolnionym tempie filmujące statyczne obiekty. Gaeta poszedł kilka kroków dalej i wymyślił ruchome kamery filmujące w slow-motion poruszające się obiekty i ludzi.

matrix making of bullet time class="wp-image-315972"

Co ważne, do stworzenia tego przełomowego i nowoczesnego efektu Gaeta wykorzystał starą sztukę fotografii zwaną time-slice, która polegała na rozstawieniu aparatów wokół obiektu i jednoczesnemu zrobieniu zdjęcia nimi wszystkimi. W ten sposób powstają pojedyncze kadry, układające się w całość i sprawiające wrażenie „wirtualnego ruchu”.

Gaeta rozwinął ten pomysł do tego stopnia, że nie robił zdjęć aparatami rozstawionymi wokół obiektu w tym samym czasie, tylko ułamki sekundy po sobie, wtedy obiektyw mógł złapać akcję w trakcie jej rozwijania się w czasie, tworząc tym samym efekt super slow-motion. Obraz z każdego obiektywu miał 12 klatek na sekudnę, ale Gaeta postawił na końcu każdego brzegu rzędu kamer stadnardowe kamery, tak by na początku i na końcu sceny występowały sekwencje w standardowej prędkości.

Sekwencja na dachu, w której po raz pierwszy widzimy bullet time powstała, co nie każdy wie, w całości na green screenie. Spece od efektów specjalnych zbudowali trójwymiarowe modele odpowiadajce geometrii prawdziwego otoczenia, a następnie nanieśli na nie tekstury pochodzące z realnych zdjęć budynków czy nieba.

Ostatnie sceny, które nakręcono na planie „Matriksa” to te, w których widzimy „ponowne narodziny” Neo w realnym świecie, a on sam jest totalnie ogolony z owłosienia, w tym także na głowie i w miejscu brwi.

Zdjęcia zakończyły się w sierpniu 1998 roku, po 118 dniach. Potem rozpoczął się intensywny proces post-produkcji, a sam film ostatecznie wejdzie do kin 31 marca 1999 roku.

Pierwsze spoty reklamowe skupiały się przede wszystkim na elementach kung-fu, efektach specjalnych i bullet time, w ten sposób wytwórnia starała się sprzedać film jak najszerszej widowni, wierząc, że masowy widz już w trakcie seansu da się wciągnąć w tę opowieść i poleci film znajomym.

REKLAMA

Oczekiwania studia zostały jednak mocno przekroczone. „Matrix” zarobił w samych tylko Stanach Zjednoczonych ponad 170 mln dol. Na całym świecie łącznie wyśrubował ponad 463 mln dol. Co ważniejsze, stał się też fenomenem na rynku kina domowego, pomógł w wypromowaniu formatu DVD, a także stał się obiektem kultu. Z miejsca został uznany za jeden z najważniejszych filmów science-fiction (i nie tylko w tym gatunku) w historii kina, a to już tytuł bezcenny i nie trafia się często.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA