REKLAMA

„Mechanicy” udowadniają, że sitcomy nadal mają rację bytu. Nawet w czasach Netfliksa

W telewizji było tego aż nadto. Potem przyszły platformy streamingowe i formuła prostych seriali komediowych została zepchnięta na margines. „Mechanicy” udowadniają jednak, że konwencja tradycyjnych sitcomów ma rację bytu nawet w dobie Netfliksa.

Mechanicy. Nowy serial Netflix pokazuje, że sitcomy wciąż są potrzebne
REKLAMA
REKLAMA

W połowie lutego na Netfliksa po cichu weszli „Mechanicy”. Brak promocji serialu w naszym kraju nie powinien nikogo dziwić. Chęć reklamowania produkcji o NASCAR w Polsce wydaje się z góry skazana na porażkę, niczym rozstawienie w Kalifornii straganu z wełnianymi kapciami. Zawody organizacji wyścigowej są typowo amerykańskim fenomenem i niezmiennie kojarzą się z rozrywką dla niższych klas społecznych, bidoków i white trashów. Nie bez powodu jest to ulubiony sport Bubby J — jednej z kukiełek Jeffa Dunhama, którą komik parodiuje mentalność rednecków. Na szczęście w nowym sitcomie streamingowego giganta NASCAR nie odgrywa tak kluczowej roli, jak można by się spodziewać. Na przestrzeni dziewięciu odcinków zaglądamy bowiem za kulisy dyscypliny, a twórcy skupiają się na o wiele bardziej uniwersalnych tematach.

Tego zresztą należało się spodziewać już nawet po pobieżnym spojrzeniu na ekipę odpowiadającą za serial.

Chociaż twórca „Mechaników”, Jeff Lowell, jest sitcomowym weteranem i ma w swoim CV prace nad „Ja się zastrzelę” „Dwóch i pół” czy „The Ranch”, jego nazwisko może wam nic nie mówić. Ale obecność Kevina Jamesa jako producenta wykonawczego i aktora wcielającego się w główną rolę powinno naprowadzić was na właściwe tory. Zanim zaczął on być kojarzony jako kolega Adama Sandlera i występować w kolejnych produkcjach Happy Madison Productions, zdobył sławę za sprawą „Diabli nadali”. Przez dziewięć lat bawił publiczność jako Doug, który nie może dogadać się ze swoją inteligentną i atrakcyjną żoną.

„Diabli nadali” już w czasach oryginalnej emisji (1998-2007) nie był zbyt lotnym sitcomem. Gdzie tam mu do „Przyjaciół”. O ewolucji postaci można zapomnieć. Obejrzeć jeden epizod na Polsacie w niedzielę, to jak zobaczyć je wszystkie. W kolejnych odcinkach Doug chce tylko oglądać telewizję i w akompaniamencie nieodłącznego śmiechu z puszki oraz dezaprobaty Carrie przeżywa mniej lub bardziej zabawne perypetie. Formuła serialu opierała się na metodzie starej jak świat. Niedobrana para, od jakich roi się w tytułach należących do gatunku i odwieczna wojna płci. W tej prostocie był jednak pewien urok. Musiał być, skoro bawił widzów przez tyle lat, a do tego przyjęta przez twórców konwencja już od wcześniejszych dekad, nieprzerwanie do dzisiaj eksploatowana jest przez telewizyjnych twórców (o czym przekonacie się skacząc po komediowych kanałach w przed- lub wczesnych godzinach popołudniowych).

mechanicy opinie netflix
Mechanicy/Netflix

Ten sam urok znajdziemy w serialu „Mechanicy”, którego formuła również opiera się na męsko-damskiej walce o dominację, ale tym razem w NASCAR-owym teamie.

To komedia rozgrywająca się w miejscu pracy. Większość ekranowanego czasu spędzamy w siedzibie NASCAR-owego teamu, który z trudem utrzymuje się w wyścigowej tabeli. Szef postanawia nieco odświeżyć swój zespół i jego metody. Wybiera się więc na emeryturę, a swoją spuściznę powierza córce. Catherine już pierwszego dnia postanawia wprowadzić nowe, korporacyjne zasady. Koniec z luźną atmosferą, teraz zamiast dobrej zabawy liczą się wyniki. Wszystko musi chodzić jak w zegarku, pracownicy zobowiązani są wstawać wcześniej, aby zdążyć na poranne odprawy, a zwyczajowe chipsy zastępują zdrowe przekąski. Oczywiście, nikomu się to nie podoba.

Catherine wchodzi do typowo zmaskulinizowanego świata. Próbuje coś w nim zmienić, jak się w końcu okaże, mając dobre intencje. Zanim jednak reszta teamu to zrozumie, czeka nas festiwal prostych, żeby nie napisać prostackich i głupkowatych, żeby nie napisać głupich żartów. Humor opiera się na starciu tradycji z nowoczesnością. Głównym sponsorem przestanie być restauracja słynąca z serwowania opływającego tłuszczem mięsa i zostanie nim producent wegańskich zamienników mięsa, a kierowca zrozumie, że oprócz nieprzeciętnych umiejętności intuicyjnego prowadzenia samochodu, przydałaby mu się również wiedza inżynieryjna. Po kolei padają tu ostoje stereotypowej męskości. Bohaterowie oparci na archetypach uczą się funkcjonować we współczesnym świecie, jednocześnie odkrywając, że stali się reliktami przeszłości. Aby przetrwać, muszą dostosować się do obowiązujących zasad i robią to z oportunistyczną charyzmą nerdów z „Teorii wielkiego podrywu”, próbujących zrozumieć dynamikę relacji społecznych innych ludzi.

mechanicy netflix sitcom
Mechanicy/Netflix

Serio, prościej się nie da.

Faceci chcą wysokokaloryczne potrawy zapijać piwem i pędzić autem na złamanie karku, podczas gdy kobiety próbują dodać do tego nieco finezji i przekonać ich do swojego podejścia. Odpowiedzią na nadętą korpogadkę jest wymyślenie gry pijackiej, a jedzenie sztucznego steka nieuchronnie prowadzi do odruchów wymiotnych. Śmiech z puszki sugeruje nam, na które żarty powinniśmy reagować, a twórcy tylko trochę próbują odejść od zwyczajowej powtarzalności sitcomów.  Znajdziemy tu jakiś komentarz społeczny, ale nie odgrywa on tu tak ważnej roli, jak chociażby w „One Day at the Time”. To jest naddatek, podobnie jak przewodni wątek miłosny. Ten ostatni zainteresowane postacie zbywają przez większość odcinków prychnięciami i dopiero na koniec staje się wyraźnie czytelny, ale ma nas utrzymać przed ekranem przez wszystkie odcinki i sprawiać wrażenie, że fabuła się rozwija. W rzeczywistości narracja prowadzona jest zgodnie z zasadami logiki gatunku opierającej się na ciągłym wplątywaniu bohaterów w różne wariacje tych samych sytuacji. Oglądanie „Mechaników” jest więc niczym cofnięcie się w czasie o kilka dekad. Serial ten jest wszystkim, do czego przyzwyczailiśmy się nałogowo oglądając telewizją, a od czego korzystając z Netfliksa musieliśmy się odzwyczaić.

REKLAMA

Właśnie w tym tkwi największa siła „Mechaników”. Podczas gdy inni twórcy prześcigają się w oryginalnych i przekombinowanych pomysłach, zamiast na żartach skupiając się na koherentnej fabule i przesłaniu, Jeff Lowell i Kevin James stawiają na sprawdzone i wykorzystywane przez dekady metody. I to się sprawdza. Produkcja rzeczywiście bawi, chociaż rozum podpowiada, że powinien nas zażenować. Produkcja nie próbuje nawet aspirować do miana ambitnej rozrywki, a zamiast tego z dumą obnosi się swoją bezpretensjonalnością. To odżywczy powiew w bibliotece oryginalnych seriali komediowych Netfliksa. Być może jeśli podobnych sitcomów pojawi się w najbliższym czasie więcej, spojrzę na niego mniej przychylnie, ale na razie, paradoksalnie, bo nic nowego tak naprawdę w nim nie znajdziemy, sprawia wrażenie swego rodzaju novum.

Serial „Mechanicy” obejrzycie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA