Panuje całkiem pożyteczna moda na piętnowanie szowinizmu dawnych lat. Mercury 13 to profesjonalnie zrealizowany dokument o kobietach, które starały się zostać astronautkami. To bardzo dobry film z jedną istotną wadą.
OCENA
Jeżeli podobały wam się Ukryte działania, to od razu napiszę, że warto poświęcić nieco ponad godzinę swojego czasu i obejrzeć na Netfliksie film dokumentalny Mercury 13. Jest to bowiem kolejna historia o kobietach, które - na skutek panującego szowinizmu w połowie ubiegłego wieku - nie mogły zrealizować swoich marzeń. Między tymi obiema produkcjami są jednak dwie różnice.
Po pierwsze, Mercury 13 – w przeciwieństwie do Ukrytych działań – nie jest filmem fabularnym inspirowanym faktami. To pełnokrwisty dokument, bazujący na wywiadach i archiwalnych nagraniach. Tu nie ma miejsca na fantazje autorów i upiększanie historii. Mercury 13 trzyma się wyłącznie historii.
Po drugie, bohaterki Mercury 13, w przeciwieństwie do tych z Ukrytych działań, osiągnęły… niewiele. Te z fabularnego filmu dopięły swego i wzbogaciły NASA swoją inteligencją i pomysłowością. Te z netfliksowego dokumentu nie osiągnęły nic, na skutek dyskryminacji świata mężczyzn. I tu zaczyna się pewien problem.
Wymazane z historii osiągnieć NASA.
Narracja dokumentu może sugerować, że bohaterki Mercury 13 to osoby, których dokonania zostały ocenzurowane przez szowinistyczny świat. Na szczęście już sama treść jest wierna rzeczywistości. O dziewczynach, starających się o posadę astronautek, nie pisano podręczników i nie stawiano im pomników, bo… nie ma ku temu powodów. Zgoda, w wyniku niesprawiedliwości i szowinizmu, ale właśnie te dwie paskudne cechy tamtych czasów uniemożliwiły im dokonania Wielkich Rzeczy.
I to najbardziej mnie bolało po obejrzeniu tego poniekąd świetnie zrealizowanego materiału. Ciekawe rozmowy, rzadko oglądane zdjęcia i istotna problematyka przyciągają do ekranu i powodują, że większość tego filmu ogląda się z przyjemnością. Jestem przekonany, że nie tylko pasjonaci podboju kosmosu – tacy jak ja – będą oglądać ten film z zaciekawieniem. Wystawiłbym bardzo wysoką ocenę końcową, gdyby nie… brak pointy.
Mercury 13 to historia dyskryminacji kobiet, ale niezupełnie przez NASA.
Astronautki i astronauci, w przeciwieństwie do ekipy technicznej przedstawianej w Ukrytych działaniach, to postacie bardzo istotne dla aparatów propagandy w czasach zimnej wojny. Miały one wręcz charakter polityczny. NASA, walcząc o fundusze nie mogła sobie pozwolić na umieszczanie kobiet w świetle jupiterów. Dlaczego?
Konserwatywne zakute łby amerykańskich polityków i lobbystów, w tamtych czasach szowinistyczne, mogłyby w myśl swojej chorej ideologii sabotować działania agencji, która i tak dostawała mocnego łupnia od swojego radzieckiego odpowiednika. NASA musiała koncentrować się na skuteczności, w tym w zdobywaniu budżetu, co nawet w czasach zimnej wojny trzeba było wytłumaczyć podatnikom. Nie miała czasu na społeczno-polityczne kontrowersje. A tej informacji w filmie… zabrakło.
Mimo wszystko warto. Dla samej wiedzy o historii. A także dla unikalnych materiałów.
Film jest dobrze zmontowany. Ogląda się go lekko, przyjemnie, a mimo tego można się dowiedzieć nowych rzeczy, nawet jeżeli tematyką podboju kosmosu się już interesowaliśmy. A warto pamiętać, że wyścig Amerykanów i Sowietów, którego metą był pierwszy człowiek na Księżycu, jest jednym z najbardziej pasjonujących wątków nowoczesnej historii.
Mercury 13 jest też, mimo wszystko, na swój sposób inspirujący. Jego bohaterki nie mogły polecieć w kosmos. Ale spełniły inne, bliskie temu marzenia. Jakie? Mimo że to dokument, uniknę spoilerów i polecę, byście się tym sami zainteresowali.