Jerzy Stuhr dla Mikołajka zrobi wszystko, no bo co w końcu, kurczę blade!
Każdy ma jakiś kanon książek z dzieciństwa, które pochłaniał z radością, a i nierzadko robi to nadal. Zresztą nie trzeba daleko szukać: Czarny Iwan przygotował swój ranking kultowych lektur z lat młodości. Mam nadzieję, że tylko przez pomyłkę na liście nie znalazły się przygody najsłynniejszego francuskiego ucznia - Mikołajka!
Mikołajek to całkiem przeciętny uczeń, zwykły chłopak ze szkoły podstawowej. Ma kumpli z którymi gra w piłkę i się bawi, niezbyt lubi się uczyć, ma mamę, tatę i babcię, i czasem wdaje się w bójki. Krótko mówiąc: dzieciak jakich miliony. I to wszystko prawda, ale dzięki magii pióra René Goscinnego świat francuskiego przedmieścia z perspektywy kilkulatka ożywa i całkowicie pochłania.
Cały cykl przeczytałem w życiu na pewno kilka, jeśli nie kilkanaście razy. To niesamowite, jak aktualna jest treść po blisko 50 latach od powstania. Tematyka jest uniwersalna - dzieci są cały czas takie same, zmienia się jedynie ich otoczenie. I choć nie było wtedy komórek, komputera, deskorolek, skuterów i centrów handlowych, to Mikołajek zachowuje się tak samo, ma te same fantazje i te same problemy co dzisiejsze małolaty.
Moja mama pamięta, jak w radio słuchała przygód Mikołajka w interpretacji Ireny Kwiatkowskiej. Nie muszę chyba przypominać, jak wielką charyzmę miała aktorka. Po niej to trudne zadanie mógł podjąć tylko ktoś obdarzony równie charakterystycznym głosem. Jerzy Stuhr królem jest i basta!
Ogromnie żałuję, że "udźwiękowione" zostały tylko trzy najnowsze tomy Mikołajka, zawierające niepublikowane dotąd historyjki. Osobiście uważam je za nieco słabsze od oryginalnych, ale i tak gwarantują masę humoru. Jeżeli, drogi Czytelniku, stojąc codziennie w korku klniesz jak szewc, przekuj złość w salwy śmiechu. Jak się wkręcisz, po tygodniu przesiądziesz się na rower i będziesz się ścigać z kumplami! No bo co w końcu, kurczę blade!