Teoria Wielkiego Podrywu po dekadzie doczekała się spin-offa. Młody Sheldon opowiada o dzieciństwie najbardziej ekscentrycznego członka uwielbianej przez miliony grupy przyjaciół.
OCENA
The Big Bang Theory cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Opowieść o powolnym dorastaniu grupki dorosłych przyjaciół co roku przyciąga przed ekrany miliony widzów. Aktorzy wcielający się w główne postaci zarabiają ogromne pieniądze.
Nic dziwnego, że po 10 latach CBS zaczyna odcinanie kuponów.
Teoria Wielkiego Podrywu wyewoluowała z serialu o perypetiach grupki nerdów w sitcom o relacjach damsko-męskich z geekowskim zabarwieniem. Świetne kreacje bohaterów bawią do dziś, a fanom - mimo przejściowych spadków formy serii - trudno oderwać się od ekranu. Hit CBS nie będzie jednak emitowany w nieskończoność, a stacja szuka następcy.
Young Sheldon to pierwszy spin-off The Big Bang Theory. Jego twórcami są Chuck Lorre i Steven Molaro, producenci wykonawczy serialu-matki. Jim Parsons, który grał dorosłego Sheldona, pełni rolę narratora. W 9-letnią inkarnację obdarzonego niezwykłym intelektem Coopera wcielił się Iain Armitage.
Sheldon to postać nietuzinkowa, a bohaterowie The Big Bang Theory często wspominali jego niezwykłe dzieciństwo.
Dorosły Sheldon Cooper to urodzony w 1980 roku ekscentryczny doktor fizyki. Jest niesamowicie inteligentny i ma świetną pamięć, ale przy tym przesadnie wszystko analizuje i cierpi na wiele fobii. Brakuje mu inteligencji emocjonalnej i empatii, przez co często nieświadomie rani innych ludzi.
Jak wspominali bohaterowie The Big Bang Theory, młody Cooper był taki w zasadzie od zawsze. Już jako dziecko był rozwinięty ponad swój wiek, ale brakowało mu obycia. Serial Young Sheldon rozpoczyna się w momencie, w którym 9-letni bohater idzie do szkoły średniej, gdzie trafia do klasy ze swoim starszym bratem.
Pilot sit-comu pełen jest żartów i gagów, które nie wywołują u mnie salw śmiechu.
Sheldon w The Bing Bang Theory rozkochiwał w sobie widzów ostatnie 10 lat. Poznaliśmy jego podejście do świata, ambicje i problemy. Jim Parsons stał się twarzą tego bohatera i tchnął w niego życie. Iain Armitage portretował postać dopiero niecałe pół godziny i strasznie trudno mi się z nim zżyć.
Mam wrażenie, że scenarzyści nieco za bardzo przerysowali tego bohatera, a serial zbliża się do przekroczenia granicy żenady. Teoretycznie wszystko było na swoim miejscu i na papierze z pewnością to grało, ale w praktyce? Żarty wydawały się wymuszone i zabrakło im głębi.
Młody Sheldon wygląda jak robota rzemieślnika, a nie artysty.
The Big Bang Theory miało iskrę, której w Młodym Sheldonie nie widzę. Nowy serial mocno odwołuje się do poprzednika i czerpie z niego garściami. Fani z pewnością dostrzegą nawiązania, takie jak zamiłowanie bohatera do pociągów czy jego ulubiony program w telewizji.
Zbyt często gagi były wplatane na siłę. Zabrakło tu finezji. Serial stara się powiedzieć coś istotnego o dorastaniu, ale sceny, które mają nieść jakiś przekaz, toną w zalewie odtwórczych żartów na jedno kopyto. Mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach będzie ciut lepiej.
The Big Bang Theory opowiadało o grupie przyjaciół, a Young Sheldon skupia się na rodzinie bohatera.
Oprócz młodego Coopera w pierwszym odcinku poznaliśmy jego ojca (Lance Barber; George), matkę (Zoe Perry; Mary) oraz rodzeństwo: starszego brata (Montana Jordan; George Jr.) i bliźniaczą siostrę (Raegan Revord; Missy). W serialu pojawi się później też Annie Potts jako Meemaw, babcia Shelodna.
Relacje pomiędzy bohaterami zbudowane są poprawnie, ale kreacje niczym nie zaskakują. Bohaterowie robią dokładnie to, czego można było się po nich spodziewać. Dorosły Sheldon zaskakiwał nas przez lata swoimi wybrykami. Młody, by zaskoczyć, musiałby się zacząć zachowywać zwyczajnie.
Jak na razie mam mocno mieszane uczucia i nie kupuję w pełni nowych postaci. Brakuje im głębi i wyglądają na chodzące stereotypy. Mam nadzieję, że aktorom uda się w kolejnych odcinkach zrobić z nich bohaterów z krwi i kości.