Miłość to nie tylko seks, a serial „Modern Love” chce pokazać ją we wszystkich odmianach
„Modern Love” od Amazon Prime Video to antologia, która bierze na warsztat chyba najpopularniejszy temat wszech czasów, czyli miłość, ale w jej bardzo współczesnych odmianach.
OCENA
Gdy Orfeusz obejrzał się, aby sprawdzić, czy Eurydyka idzie za nim i czy nikt nie oszukał go, mówiąc, że jego ukochana opuści krainę umarłych, nie mógł spodziewać się, że jego historia wiele tysięcy lat później stanie się jedną z wielu opowiastek o miłości. Nie umniejszając jednak uniwersalnym historiom i mitom o grze między płciami i wzajemnym przyciąganiu, kultura masowa eksploatuje ten temat, zajeżdżając go tysiącami piosenek o rozstaniu, setkami filmów o pozornie niepasujących do siebie kochankach i milionami odcinków oper mydlanych o uczuciu do niewłaściwego bliźniaka.
A „Modern Love” wykorzystuje to bez żenady i, co najciekawsze, robi to całkiem nieźle.
Antologia od Amazon Prime Video centralnym punktem opowiadanych historii uczyniła właśnie miłość, ale miłość dzisiaj. Inspiracją dla twórców odcinkowej produkcji jest kolumna New York Timesa, w której publikowane są prawdziwe (chociaż ja raczej powiedziałbym, że prawdopodobne) opowieści o uczuciach między ludźmi.
Posługując się ryzykownym z punktu widzenia języka polskiego zwrotem, powiem, że „Modern Love” zakochane jest w miłości. I zazwyczaj chodzi właśnie o uczucie między dwojgiem ludzi, ale w zupełnie różnych kontekstach i sytuacjach. Nie brakuje tu opowieści typowych i mimo nowojorskiego klimatu i współczesnej otoczki serwisów randkowych czy social mediów często przedstawiają one opowieści uniwersalne, znane kinu i telewizji. Jak w „When Cupid Is a Prying Journalist”, który opowiada o zmarnowanej szansie na prawdziwą miłość czy „Rallying to Keep the Game Alive”, gdzie możemy przyjrzeć się rozpadowi dojrzałego związku.
Musiałbym być zupełnie bez serca, żeby powiedzieć, że nie byłem momentami poruszony.
Bo „Modern Love” pokazuje historie bardzo czyste, pełne pozytywnych emocji, chociaż bywają niełatwe dla bohaterów. Czasem ich losy to zmarnowany albo bardzo trudny czas, jednak jest w tych opowieściach dużo dobrych, chociaż słodko-gorzkich emocji. I co ważne, aspekt fizyczny kontaktów między płciami nie jest tu najważniejszy. Seks nie jest (chociaż bezpieczniej powiedzieć, że nie bywa) najważniejszym elementem opowieści. W zasadzie wszystko tu kręci się w pobliżu nieuchwytnego uczucia, jakim jest miłość w jej przyziemnych i wzniosłych odmianach.
Nie jednak ma co ukrywać - antologie zazwyczaj nie cieszą się taką popularnością jak odcinkowe produkcje przedstawiające kontynuacje jednej historii. I chociaż są od tej reguły wyjątki, czego przykładem chociażby „Miłość, śmierć i roboty” Netfliksa czy „Black Mirror”, to odcinkowe nowelki, które łączy jeden temat często przechodzą bez echa. Powodem często jest to, iż poszczególne opowieści mają bardzo różne poziomy.
Podobnie rzecz ma się z „Modern Love”.
Produkcja bywa nierówna. Są historie świetne, jak „Take Me as I Am, Whoever I Am” z Anne Hathaway - świetny portret osoby zmagającej się z poważnymi problemami natury psychicznej, ale są też odcinki mierne. Wspomniany tu już „When Cupid Is a Prying Journalist” z Catherine Keener ślizga się po banale do tego stopnia, że finalnie cieszyć możemy się jedynie sprawnym aktorstwem i dość satysfakcjonującym finałem.
Ostatecznie „Modern Love” ujęło mnie. Nie jest to serial przełomowy czy oryginalny, ale świetna obsada (Anne Hathaway, Sofia Boutella i John Slattery mają tu naprawdę kapitalne kreacje) sprawia, że nowość Amazon Prime Video ogląda się z lekkością i satysfakcją. To miły i bardzo ciepły przerywnik od produkcji nadętych i poważny. Przerywnik – co ważne - w którym od czasu do czasu można się przejrzeć i zobaczyć własne emocje. I choćby dla tego ostatniego warto.