Na fali niepokojów i politycznych napięć coraz chętniej sięgamy po analogie historyczne. Serial Mussolini: Son of the Century, oparty na powieści Antonio Scuratiego, nie tylko opowiada o narodzinach włoskiego faszyzmu – sam staje się przedmiotem sporu. Joe Wright przedstawia Benita jako showmana, manipulatora i oportunistę, jednocześnie igrając z konwencją i granicami dobrego smaku.

Gdy po kilkudziesięciu latach pokoju Europą wstrząsają kolejne, bardzo bliskie wojny, na skutek czego wydaje się, że odchodzi świat, który znamy. Na fali tych nastrojów pojawia się pokusa, aby szukać analogii historycznych, w dzisiejszych wydarzeniach widzieć nawroty dziejowego procesu. Pokusa jest tym silniejsza, gdy spolaryzowane społeczeństwo rezygnuje z dotychczasowej klasy politycznej i stawia na ludzi z zewnątrz – oryginałów, sprawnych retorycznie dziwaków czy ideologów sprowadzających złożone problemy do prostych haseł. Trump, Georgescu czy Le Pen – opisywani piórami liderów opinii – rymują się z czasami równych marszy prosto w objęcia autorytaryzmu.
Łatwo zresztą robić takie aluzje, gdy jako punkt wyjścia bierze się Benita Mussoliniego, przywódcę ruchu faszystowskiego, który był populistą z prawdziwego zdarzenia. Jako były komunista i człowiek z nizin, doskonale rozumiał emocje i aspiracje warstw robotniczych miast i wsi i doskonale potrafił grać na ich emocjach. Był też niebywale sprawny w kreowaniu swojego wizerunku. Te wszystkie zabawne archiwalne filmy, gdzie dyktator nazywany Duce robi dziwaczne miny, komicznie się porusza i pokazuje całą paletę swojej ekspresji to nie, jak chcieliby to widzieć współcześni krytycy, objaw jego głupoty czy chamstwa. Wręcz przeciwnie. To świadome polityczne narzędzia, dostosowane do konkretnych realiów czasu i miejsca.
Mussolini: Son of the Century – opinia
„Mussolini: Son of the Century” (oryginalnie M. Il figlio del secolo) zaadaptował do serialowej formy książkę Antonio Scuratiego pod tym samym tytułem. Joe Wright („Cyrano”, „Czas mroku”) wprawił jednak książkę w ruch przy użyciu kontrowersyjnych metod. Reżyser był i jest krytykowany na kilku poziomach. Biografia ta daje bowiem głos samemu dyktatorowi, który zwraca się do widza, tłumaczy mu zawiłości polityki i swoich decyzji.
Benito dowcipkuje, melorecytuje i porusza się nasyconym tańcem krokiem, a nawet zamyka okno, aby widzowie nie widzieli, jak spółkuje z jedną z kochanek.
Wszystko to odbywa się w rytm intensywnej, elektronicznej muzyki Toma Rowlandsa (The Chemical Brothers). Oglądając serial, ma się wrażenie, jakbyśmy na przemian byli to w teatrze, to w kinie na filmie Guya Ritchiego, albo oglądali pokręcony spin-off „Peaky Bliders”. Tak podany życiorys faszystowskiego jednowładcy miałby, zdaniem krytyków, ocieplać jego wizerunek.
Tylko że Wright miał zupełnie inny plan. Mussolini nie jest mniej okrutny niż był w rzeczywistości, nie jest pozbawiony wszystkich wad, a niektóre są nawet znacząco wyolbrzymione. Nie brakuje też obrazów brutalnych obrazujących bezwstydny cynizm Benita. Miszmasz gatunków, stylów i środków wyrazu jest tu tak intensywny, że ciąży ku kiczowi, a często, bardzo świadomie, po prostu w niego wpada. Są tu obrazki jak z propagandowych plakatów, sceny jak z południowo amerykańskich telenowel i przemowy brzmiące jak kwestie kreskówkowych antagonistów. Ten miszmasz nie tylko pokazuje chaos czasów, z których wyłonił się faszyzm, ale jest też bezpośrednim nawiązaniem do estetyki, jaką posługiwał się Duce. Przerysowany tragizm zmienia się w komizm, misternie układane plany na końcu ustępują czystej przemocy, a wyznawane przez lata wartości chowane są do kieszeni, gdy tylko na horyzoncie zamajaczą odpowiednio duże pieniądze.
„Mussolini: Son of the Century” bardzo wiernie opisuje drogę Mussoliniego do władzy.
Choć Wrightowi zdarza się popadać czasem w tanie analogie (sami wiecie, kogo można go porównać, jeśli jedno oko się zamknie, a drugie przymruży), to doskonale udaje mu się zarysować mechanizmy, jakie utorowały mu drogę.
Jedną z potężniejszych scen serialu jest ta, gdy Mussolini jeszcze jako redaktor naczelny „Il Popolo d'Italia” rozumie, że zaraz jego największy konkurent odetnie mu polityczny tlen. Wie, że jeśli czegoś nie zrobi, to nadejdzie koniec jego ambicji. Trafia mu się jednak okazja życia, bo włoska klasa posiadająca ma poważne problemy z protestami robotników, które rozlewają się na cały kraj. Wynajmują więc Benita i jego faszystów, aby ci rozprawili się z „komunistami”. Pieniądze od najbogatszych nie tylko ratują ruch faszystowski, ale też dają mu energię do dalszych działań, które zwieńczy Marsz na Rzym. W tym momencie przyszły Duce ostatecznie zrywa ze swoją socjalistyczną przeszłością i wypowiada wojnę dawnym towarzyszom.
Więcej o ofercie SkyShowtime możecie przeczytać na Spider's Web:
Co dalej?
„Mussolini: Son of the Century” to bardzo kuszący punkt wyjścia do dyskusji o włoskim faszyzmie, ale też o samym Mussolinim, o którym wiedza ginie w cieniu potworności, jakich dokonała III Rzesza. To również bardzo nowoczesny rzut oka na ten wycinek historii, który w samych Włoszech pozostaje trudnym i ciągle wracającym wyrzutem sumienia. Dość powiedzieć, że w rodzinnej miejscowości Mussoliniego stoi budynek należący do partii faszystowskiej. Jest pusty i niszczeje, bo przez 70 lat nie udało się wymyślić, co należy z nim zrobić. Czy powinien zostać zniszczony, czy może wypełnić powinna go pamięć o tamtych czasach? Odpowiedzi nie ma do dzisiaj.