Bez tych duetów świat nie byłby taki sam. Te kultowe pary na zawsze zapisały się w historii
Popkultura kocha duety. W kinie, literaturze, a nawet w branży muzycznej mało co może się równać z dynamiką, jaką są w stanie z siebie wykrzesać słynne pary kultowych postaci.
Już 8 lutego oficjalna premiera oscarowego filmu „Green Book”. To historia o niezwykłej parze kompanów, którzy – gdyby nie splot różnych nieoczekiwanych wydarzeń – prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali. A jednak ich drogi przecięły się i wspólna podróż stała się początkiem czegoś większego. Z okazji zbliżającej się premiery wspomnianego obrazu, przyjrzałem się innym filmowym duetom (i nie tylko), tym najbardziej kultowym.
Najlepsze duety w kinie i nie tylko:
Vincent Vega i Jules Winnfield z filmu „Pulp Fiction”
Brawurowo grani przez Johna Travoltę i Samuela L. Jacksona gangsterzy, pracujący na zlecenie Marseliusa Wallace’a. Vincent jest bardziej ułożony, potrafi się gładko i finezyjnie wysławiać, jednak nie należy do zbyt bystrych ludzi. Dodatkowo pochłania go heroinowy nałóg. Z kolei Jules jest zdecydowanie bardziej agresywny, ale i o wiele bardziej inteligentny od partnera. Ma też specyficzny zwyczaj recytowania wersów z biblijnej księgi Ezechiela. Panowie znakomicie się dopełniają i tworzą dzięki temu perfekcyjne skuteczny duet nie do powstrzymania.
John Lennon i Paul McCartney
Nie sposób sobie wyobrazić, jak wyglądałaby dzisiejsza muzyka popularna i cała branża rozrywkowa, gdyby nie ten duet. Lennon i McCartney zbudowali fundamenty pod współczesny pop. Branża muzyczna nie znała dotąd tak organicznej współpracy, która tchnęła nowe życie w kompozycje i schematy piosenek pisanych dla mas. I choć każdy z nich świetnie sobie radził solo, to największą potęgą byli, pracując razem.
Tyler Durden i Narrator filmu „Podziemny krąg”
To jeden z najbardziej interesujących i fascynujących duetów zarówno w literaturze jak i filmie. W dużej mierze dlatego, że – uwaga, spoiler! – jeden z panów nie istnieje. Grany przez Brada Pitta bohater jest jedynie projekcją wyobraźni postaci portretowanej Edwarda Nortona. Stanowi on uosobienie wewnętrznego głosu i gniewu Tylera. Sprzeciwia się zastanemu społecznemu porządkowi, konsumpcji, materializmowi, jest też antykapitalistą i w ogóle nie należy do zbyt wielkich fanów nowoczesnego społeczeństwa. Natura jego istnienia sprawia, że obie postaci są nierozerwalnie ze sobą związanie. Jedna nie jest w stanie istnieć bez drugiej.
Ernie i Bert z „Ulicy Sezamkowej”
To jeden z tych duetów, które od zawsze mnie intrygowały. Kim są? Czym się zajmują? Jak długo mieszkają razem? Skąd to ich upodobanie do pasiastych swetrów? Czemu Ernie czuje aż takie uwielbienie do kąpieli ze swoją gumową kaczuszką? I jakim cudem poważny i konkretny Bert to akceptuje? Okazuje się jednak, że jakiekolwiek różnice nijak mają się do prawdziwej i głębokiej przyjaźni.
Batman i Robin
Bez wątpienia najbardziej kultowy duet komiksowego świata. Z biegiem lat zaczęły pojawiać się odważne teorie dotyczące natury relacji Batmana i Robina (w tym i przeróżnej maści homoerotyczne tropy), które jednak nie mogą mieć wpływu na to, że ta para superbohaterów stanowi synonim idealnej współpracy. To po prostu partnerzy, którzy stali się popkulturowym symbolem.
Han Solo i Chewbacca z serii „Gwiezdne wojny”
Kiedy spojrzy się na losy Hana Solo i Chewbacki, „Gwiezdne wojny” jawią się jako przygodowe kino drogi. Kosmicznej drogi. A relacja Hana z pochodzącym z planety Kashyyk włochaczem to jeden z najpiękniejszych przykładów przyjaźni pomimo różnic. Dzieli ich sporo – rasa, pochodzenie, charakter, język. Mimo tego zostali prawdziwymi przyjaciółmi, udowadniając, że swoją bratnią duszę można znaleźć na drugim krańcu galaktyki.
Sherlock Holmes i doktor Watson
Zaryzykuję stwierdzenie, że duet Holmes i Watson rodem z kart książek Artura Conan Doyle'a, stanowi podwaliny pod wszelkie znane popkulturowe duety XX i XXI wieku. Przed nimi nie było tak popularnego tandemu, który zostawiłby tak silny odcisk na masowej wyobraźni. Obaj cechowali się fenomenalnymi zdolnościami. Holmes posiadał niemalże nadludzką umiejętność dedukcji oraz inteligencję i erudycję tak bardzo rozwinięte, że nikt nie mógł się z nim równać.
Podczas gdy Holmes był o wiele bardziej nieokrzesany i ekscentryczny, partnerujący mu Watson wydawał się idealnym kontrapunktem. O wiele bardziej ułożony, też inteligentny i posiadający wielką wiedzę, ale jednak wypadający blado przy Holmesie. Watson reprezentował typowego angielskiego dżentelmena, i – jak przystało na typowego sidekicka/pomocnika – na jego tle geniusz Holmesa mógł w pełni błyszczeć.
Romeo i Julia
Nie ma drugiego takiego duetu kochanków w całej historii literatury i popkultury, który mógłby równać się z bohaterami stworzonymi przez Williama Shakespeare’a. To związek tyleż samo bliski ideału, jeśli chodzi o zaangażowanie i szczerość uczuć, co toksyczny. I to dosłownie. Przypominający nam, że miłość jest piękna, ale też potrafi być nośnikiem cierpień.
Chudy i Buzz z filmu „Toy Story”
Kowboj i kosmiczny strażnik pokoju. Z pozoru wydaje się, że bardziej różnić się nie można. Tym bardziej, że Chudy i Buzz nie mogli się początkowo dogadać. Chudy był bohaterem dzieciństwa swojego właściciela, Andy'ego. Gdy jednak w kolekcji chłopca pojawił się Buzz Astral między zabawkami zaczęła się rywalizacja. Chudy zawsze gotów do akcji, współpracy i pomocy innym. Buzz skupiony na sobie, przekonany o własnej wspaniałości. Z czasem jednak zaczyna ich łączyć wielka przyjaźń, która obie zabawki uczy większej otwartości na innych.
Martin Riggs i Roger Murtaugh z serii „Zabójcza broń”
Duet Riggs i Murtaugh z serii filmów „Zabójcza broń” nie bez powodu przeszedł do historii kina. Oni sami nadali tym produkcjom tyle humoru i dynamiki, że spokojnie można by sobie odpuścić sekwencje akcji. Ich postaci zbudowane są niemalże na komediowym schemacie. Jeden jest ostoją spokoju, profesjonalizmu i przestrzegania zasad, a drugi to nieokrzesany świr, który wyznaje zasadę carpe diem. Razem stanowią tandem nie do powstrzymania.