Zapomnijcie o „Pięćdziesięciu twarzach Greya”. Najlepsze filmy z erotyką w tle nie tylko na walentynki
Walentynki mogą być każdego dnia. Trzymając się tej maksymy, zapraszam was do przyjrzenia się filmom, które bez względu na czas i porę poruszą wasze zmysły oraz rozbudzą namiętności.
Najlepsze filmy podszyte erotyką. Nie tylko na walentynki:
Love
Nazywany przez niektórych „kinem oralnego niepokoju”, film największego prowokatora współczesnego kina (sorry, Larsie von Trierze), Gaspara Noe to… artystyczny pornos. Jeśli chociaż przez chwilę kiedykolwiek uważaliście, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” to odważne kino, obejrzyjcie sobie „Love”, a przekonacie się, że film na podstawie książki E. L. James to dobranocka dla grzecznych dziewczynek.
Fabuła jest tu właściwie szczątkowa, bo – podobnie jak w rasowych filmach erotycznych czy pornograficznych – stanowi tylko punkt wyjścia, pretekst do pokazania „momentów”. A owe „momenty” to znakomicie sfilmowane, wspaniale skadrowane (z użyciem technologii 3D!) sceny porno. Wysmakowane artystycznie i przepięknie wyglądające w kadrze. Zaryzykuję stwierdzenie, że „Love” to „Lawrence z Arabii” i „Przeminęło z wiatrem” filmów pornograficznych. Jakkolwiek to zabrzmi.
Służąca
W „Służącej” Park Chan-wook znalazł sposób na ubranie przejmującego dramatu psychologicznego i wciągającego filmu kostiumowego w szaty kipiącego od zmysłowości erotyku. Co ważne, erotyzm oraz napięcia seksualne zaklęte są tu nie tylko w genialnie sfilmowanych scenach lesbijskiego seksu, ale także w zwykłych interakcjach między bohaterkami. Tym jak na siebie patrzą, jak ze sobą rozmawiają. Reżyser sprawnie zabawił się z motywami i gatunkami, tworząc ze „Służącej” wybuchową mieszankę thrillera, melodramatu i baśni.
Ostrożnie, pożądanie
Niedługo po „Brokeback Mountain” Ang Lee ponownie opowiedział o pożądaniu. Tym razem między kobietą a mężczyzną, a także pod inną szerokością geograficzną oraz dekady wcześniej. Jako punkt wyjścia wykorzystuje klasyczny melodramat, by opowiedzieć fascynującą historię relacji urzędnika państwowego z młodą dziewczyną wysłaną przez ruch oporu w celu uwiedzenia mężczyzny.
Lee świadomie łączy ze sobą polityczne intrygi, władzę, seks i wojnę, pokazując, że wszystkie te sfery życia napędza pasja, z tymże zależnie od ukierunkowania może ona przynosić zupełnie odmienne skutki. O ile od strony narracyjnej jego film jest raczej spokojny, tak sceny zbliżeń stanowią istną erupcję zmysłowości, zaklętą w scenach naturalistycznego seksu (pokazującego genitalia, a więc przekraczającego granicę zwykłego erotyku) i z fantazyjnymi ujęciami oraz pozycjami łóżkowymi.
Życie Adeli
Pamiętam, gdy pierwszy raz widziałem ten film, na festiwalu w Cannes. Wtedy gdy jeszcze mało kto wiedział o tym, jaka to jest produkcja. Nie muszę chyba nadmieniać, że wrażenie na całej sali zrobił olbrzymie. Zarówno kobiety jak i mężczyźni siedzący obok mnie zaczynali się wiercić w siedzeniach, wykonywać niespokojne ruchy, jednocześnie pozostając w pełni zahipnotyzowanymi obrazami, jakie przyszło im oglądać.
„Życie Adeli” to piękna historia miłości dwóch młodych kobiet. Przedstawiona z wyjątkową szczerością, dokładnością w szczegółach i wyjątkowo kompleksowa. Tak pod względem rozpisania więzi i relacji między nimi, jak i w temacie scen łóżkowych między dziewczynami. Te są przepięknie sfilmowane, niezwykle naturalistyczne, tak że zbliżają się do wysmakowanego wizualne filmu porno. Reżyser nie szczędził nam chwil spędzanych z paniami podczas ich miłosnych uniesień, stosując liczne kąty widzenia, nietypowe ujęcia i rozciągając sceny seksu w czasie.
Nagi instynkt
Nie bez powodu „Nagi instynkt” jeszcze przed swoją premierą otoczony był aurą skandalu i „zakazanego owocu”. Nigdy wcześniej w mainstreamowym, hollywoodzkim kinie studyjnym nie powstał film tak odważnie prezentujący sceny seksu. Finezyjnie sfilmowane, nasączone atmosferą zmysłowości, tajemnicy, ale też pokazane z pazurem. Podniecające, ale nie wulgarne. Seksowne, ale nie w banalnym tego słowa znaczeniu. Służyły nie tylko wzbudzaniu rumieńców na twarzach widowni. Były bowiem nośnikami fabularnymi, dopełniającymi charakterystykę głównych bohaterów. Jednocześnie trzymając widza w ciągłym napięciu. Niewiele widziałem filmów, które by w tak znakomity i świadomy sposób wykorzystywały erotykę w narracji.
Seks, kłamstwa i kasety wideo
W swoim debiutanckim filmie Steven Soderbergh brawurowo opowiedział o tym, co rządzi naszym życiem. Tytułowe trzy żądze przeplatają się w różnych inkarnacjach (raz mniej raz bardziej dosłownych) u każdego i każdej z nas. Reżyser niezwykle dociekliwym i dojrzałym okiem przyjrzał się więc naszym pragnieniom, seksualności, tłumionym emocjom oraz temu dokąd nas to tłumienie prowadzi.
Tamte dni, tamte noce
To jeden z najpiękniejszych i najbardziej poetyckich filmów o miłości i pożądaniu ostatnich lat. Luca Guadagnino nieśpiesznie buduję zmysłową i upalną atmosferę romansu między dwoma mężczyznami na włoskiej prowincji. Celebruje cielesność, raczy widza licznymi i długimi ujęciami, zbliżeniami, spojrzeniami głównych bohaterów. Same tylko sceny seksu miedzy nimi są sfilmowane w tak szczery i przejmujący sposób, że jesteśmy w stanie uwierzyć, że ekranowa para naprawdę jest sobą zafascynowana.
Niebezpieczne związki
Nie znam lepszego filmu, który by tak fenomenalnie opisywał erotyczne intrygi na salonach jak „Niebezpieczne związki”. W dużej mierze dzięki genialnie napisanym (i zagranym) postaciom. Wicehrabia Valmont, grany przez Johna Malkovicha, ma w sobie dzikość, bezczelność i charyzmę, którymi nadrabia fakt, że nie jest klasycznym przystojniakiem. Z kolei markiza de Merteuil, grana przez Glenn Close, jest zarazem zmysłowa i okrutna. Łączy w sobie wyrafinowanie z bezwzględnością.
Fortepian
Jeden z najpiękniejszych filmów o miłości. Sceny zbliżeń pomiędzy graną przez Holly Hunter Adą a odtwarzanym przez Harveya Keitela Georgem to istna poezja obrazów, pokazująca komunię dusz i ciał, której ze świecą szukać w innych produkcjach. Miłość ukazana tu została taką jaka jest w życiu – wieloznaczna, trudna, nieoczywista, napotykająca przeszkody na drodze. A sam film nie ukazuje jej jako banalnego zaklęcia, które czyni życie wyłącznie lepszym, ani też nie tłumaczy, na czym to zaklęcie w ogóle polega.
Mullholland Drive
W onirycznym „Mullholland Drive” do którego będę musiał jeszcze kilka razy wracać, by go w pełni zrozumieć, w centrum filmowego świata są dwie kobiety. Każda z nich jest dopełniającym się wzajemnie przeciwieństwem. Betty (Naomi Watts) zdaje się radosna, trochę naiwna, kojarząca się z dziecięcą wręcz energią. Rita (Laura Harring) jest z kolei tajemnicza, o wiele bardziej zmysłowa. Symbolizuje latynoską, gorącą energię i swego rodzaju niepokój, niebezpieczeństwo. Między obiema kobietami powstaje bujna namiętność, której nie sposób się oprzeć.
Ostatnie tango w Paryżu
To film wieloznaczny, dodatkowo po latach atmosfera skandalu wokół niego tylko narasta. W każdym razie historia burzliwego, sadomasochistycznego romansu dojrzałego profesora z młodziutką dziewczyną buzuje seksualną energią i dzikością. Ból i rozczarowanie życiem łączą się tu z pasją i szaleństwem pożądania. Mocna i niezwykle sugestywna rzecz. Mistrzowsko sfilmowana. Zadająca przy okazji pytanie jak daleko, pod względem moralnym, może posunąć się twórca filmowy podczas tworzenia swojego dzieła. Na to pytanie odpowiedzieć musimy już my sami.
Żar ciała
Debiut reżyserski Lawrence’a Kasdana, scenarzysty „Gwiezdnych wojen” oraz „Indiany Jones’a” to wspaniały hołd dla klasyki kina noir, tyle że w nowoczesnym sztafażu. To co w starych czarnych kryminałach zawarte było między słowami i kadrami, w „Żarze ciała” wybrzmiewa na zewnątrz. To film o pożądaniu, duchocie duszy i zmysłów, które mogą zaprowadzić nawet do zbrodni.
„Żar ciała” na nowo zdefiniował filmy noir pod koniec XX wieku, nadając motywom romansowym potężną dawkę pikanterii i erotyki. Sceny zbliżeń są w tym filmie nie tyle zmysłowe, co zwyczajnie… piekielnie seksowne i stylowe. Gdyby nie ta produkcja, „Nagi instynkt” prawdopodobnie nie ujrzałby światła dziennego.