Filmowe uniwersum superbohaterów czeka obecnie dosyć gruntowna przemiana, której początkiem będzie „Czarna wdowa”. Przy okazji okazało się, że film „Spider-Man: Daleko od domu" stanie sięnajbardziej kasowym filmem Sony. To świetny moment na podsumowanie poprzednich faz MCU i sprawdzenia, które filmy najbardziej spodobały się widzom.
Uwaga! Tekst zawiera informacje dotyczące zakończeń „Avengers: Koniec gry” i „Spider-Man: Daleko od domu” oraz fabuły innych filmów Marvela.
Marvel Cinematic Universe to jeden z najbardziej udanych filmowych projektów tego wieku. Produkcje od Marvela i Disneya zarabiają doskonałe pieniądze, a są też lubiane przez fanów i szanowane przez krytyków. Ponadto istotna wydaje się informacja, że obraz „Spider-Man: Daleko od domu” według prognoz stanie się już dzisiaj najbardziej kasowym filmem Sony.
Superbohaterowie w ciągu ostatnich jedenastu lat doczekali się filmów stojących na różnym poziomie. O tych słabszych zwykle się jednak nie wspomina, bo przy dwudziestu trzech dziełach łatwo o nich zapomnieć. Każdy z nich był jednak oceniany przez widzów, dlatego warto sprawdzić, które produkcje cieszyły się największym poważaniem.
Najlepsze filmy Marvel Cinematic Universe - ranking według średniej ocen z IMDb i Filmwebu:
Incredible Hulk
W przypadku „Incredible Hulk” można zdecydowanie mówić o złych miłego początkach. O ile „Iron Man” udanie otworzył filmowe uniwersum Marvela, to solowa produkcja o Hulku prawie je zabiła. Właściwie nic w tym filmie się nie udało, od efektów specjalnych aż po kreacje aktorskie. Kolejne filmy MCU w znacznej większości ignorowały więc wydarzenia „Incredible Hulka”. Na co oczywiście wpłynęło także odejście Edwarda Nortona, który grał Bruce'a Bannera. Obie strony podały sprzeczne powody rozstania (pieniądze i słaby scenariusz kontra problemy we współpracy z aktorem), a w kolejnych filmach bohatera grał już Mark Ruffalo.
Ocena: 6,6
Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie
„Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie” to kolejny z filmów 1. fazy Marvel Cinematic Universe, który nie został przyjęty najcieplej przez widzów. Krytycy z jednej strony chwalili grę aktorską Chrisa Evansa i jego wiarygodną transformację w superbohatera, a z drugiej krytykowali nudnego przeciwnika, słabe efekty specjalne i dłużący się wstęp. Ostatecznie film o Kapitanie Ameryce okazał się znacznie ważniejszy od „Incredible Hulka” i położył podwaliny pod wiele wydarzeń, które później miały duże znaczenie dla Avengerów (od powrotu Bucky'ego, przez Tessaract i Red Skulla). Ale raczej nikt nie wymienia tej produkcji wśród swoich ulubionych filmów Marvela.
Ocena: 6,8
Thor
Pierwszy „Thor” de facto nie jest filmem złym. Między aktorami wytworzyła całkiem niezła chemia, a opowieść o odkrywaniu nowego świata przez nordyckiego boga na papierze prezentowała się całkiem ciekawie. Problem w tym, że przez prawie dwie godziny trwania filmu Kennetha Branagha właściwie nic się nie dzieje. Jeżeli porównać to z pełnymi akcji filmami o Iron Manie czy Avengers, to różnica jest zauważalna. Widać, że popularny brytyjski twórca nie bardzo miał pomysł na film superbohaterski, co poskutkowało przeciętną pod prawie każdym względem produkcją. Co nie zmienia faktu, że wydarzenia w Asgardzie miały później niebagatelny wpływ na „Avengers”.
Ocena: 6,95
Thor: Mroczny świat
Dwie pierwsze solowe przygody boga piorunów nie bez powodu doczekały się identycznej średniej ocen. Wczesne filmy o Thorze mają olbrzymie problemy z tempem akcji, nadaniem swojemu protagoniście głębi i stworzeniem ciekawego antagonisty (Loki w obu przypadkach przyćmiewa rzeczywistych przeciwników, choć sam jest bardziej antybohaterem). Jeszcze przed premierą „Avengers: Koniec gry” można było mówić, że nie ma powodów, by w ogóle pamiętać o istnieniu „Thor: Mroczny świat”. Rzecz w tym, że ostatni film o Avengers w ciekawy sposób wciągnął wydarzenia produkcji w reżyserii Alana Taylora i wplótł je w opowieść o ostatecznym pokonaniu Thanosa.
Ocena: 6,95
Kapitan Marvel
„Kapitan Marvel” to jeden z najsłabiej ocenianych filmów 3. fazy Marvel Cinematic Universe. Debiutująca w tym roku produkcja miała duży potencjał, ale twórcom niestety nie udało się spełnić oczekiwań fanów. Fabuła filmu toczy się w latach 90., a więc jeszcze przed powstaniem inicjatywy Avengers. Widzowie śledzą współpracę cierpiącej na amnezję wojowniczki Kree, Mar-Vell i agenta Nicka Fury'ego. Bohaterowie razem chcą powstrzymać inwazję zmiennokształtnych Skrulli. Na ten moment trudno powiedzieć, jak wielką rolę Carol Danvers będzie pełnić w 4. fazie MCU, choć Skrulle już zdążyły powrócić w „Spider-Man: Daleko od domu”.
Ocena: 7
Ant-Man i Osa
„Ant-Man i Osa” to jeden z lżejszych i mniej istotnych filmów dla uniwersum Marvela. Produkcja skupia się na losach rodziny Pymów i próbach sprowadzenia matki Osy. W całej akcji potajemnie uczestniczy również Ant-Man, który po wydarzeniach „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” znajduje się pod stałym nadzorem służb. Nie wie, że cała sprawa zrobi się znacznie bardziej skomplikowana przez pojawienie się tajemniczej Ghost. „Ant-Man i Osa” podobnie jak 1. część przygód Scotta Langa od początku miała być niezobowiązującą komedią przygodową i ten cel udało się Marvelowi osiągnąć.
Ocena: 7
Czarna Pantera
„Czarna Pantera” to przykład filmu, który pokazał zdecydowaną różnicę zdań między krytykami i widzami. Ci pierwsi wychwalali produkcję Marvela jako krok w dobrą stronę, jeżeli chodzi o pokazywanie mniejszości w kinie popularnych. Pozytywnie oceniono też postać Killmongera, a sama produkcja była bardzo mocno promowana przed galą Oscarów. Fani Marvela skupili się na innych aspektach, przede wszystkim nieinteresujących głównych bohaterze, nagromadzeniu dziur fabularnych i fatalnym CGI podczas finałowej walki. Wszystko to sprawia, że pojedyncze oceny „Czarnej Pantery” wahają się od bardzo wysokich do tragicznych, a ich średnia sytuuje go w gorszej połowie stawki.
Ocena: 7
Iron Man 2
„Iron Man 2” w momencie premiery zawiódł oczekiwania wielu widzów, którzy liczyli na jeszcze lepszą przygodę w towarzystwie Tony'ego Starka. Co jest o tyle zaskakujące, że reżyserem produkcji był Jon Favreau, który od tego czasu stał się etatowym pracownikiem Disneya. Niestety, fani Iron Mana otrzymali od niego niezwykle chaotyczną i niezbyt interesującą historię, której brakowało centralnego motywu i sensownego przeciwnika. Produkcję obecnie pamięta się głównie ze względu na przedstawienie szerszej widowni War Machine'a oraz scenę rozgrywającą się na torze Formuły 1.
Ocena: 7,15
Ant-Man
„Ant-Man” zadebiutował jako ostatni z filmów 2. fazy MCU i pod pewnymi względami dobrze odzwierciedla wszystkie zalety i wady tego okresu. Kevin Feige próbował w tamtym czasie poszerzyć znany widzom świat superbohaterów o kolejne postaci, światy, a nawet uniwersa. To się udało całkiem dobrze, bo bohaterowie „Ant-Mana” zostali pozytywnie przyjęci przez widzów. A jednocześnie ucierpiały na tym fabuły kolejnych filmów, które jako priorytet stawiały właśnie na rozbudowywanie kanonu, a nie opowiedzenie fascynującej, emocjonującej historii. Dlatego solowa produkcja o Człowieku-Mrówce budzi mocno neutralne odczucia u większości widzów.
Ocena: 7,15
Iron Man 3
Zupełnie inaczej niż „Iron Man 3”, który zostanie zapamiętany jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów w historii Marvela. Wszystko przez decyzję o oszukaniu widzów co do prawdziwej tożsamości Mandaryna. Wszystkie zwiastuny przedstawiały bohatera granego przez Bena Kingsleya jako największe zagrożenie, z jakim do tej pory musiał się mierzyć Iron Man. I zrobiło to naprawdę duże wrażenie na widzach, którzy od dawna narzekali na ten element solowych filmów z Robertem Downeyem Jrem. W połowie seansu okazuje się jednak, że cała historia została odwrócona do góry nogami. I trzeba wprost powiedzieć - ze szkodą dla całej historii.
Ocena: 7,3
Avengers: Czas Ultrona
Po sukcesie „Avengers” wydawało się, że MCU będzie już na zawsze tożsame z osobą Jossa Whedona. Na papierze było to absolutnie idealne połączenie. Reżyser uwielbiany przez subkulturę nerdów i największe połączenie superbohaterów w historii - czy to mogłoby się nie udać? Kolejny film stworzony przez Whedona, „Avengers: Czas Ultrona” pokazał, że niestety jak najbardziej. Jak zwykle pokłosiem konfliktu był spór o kształt filmu i zmiany naniesione przez wytwórnię w procesie post-produkcji. Sprawiły one, że efekt końcowy jest niezwykle chaotyczny i nierówny, motywacje Ultrona bardzo rozmyte, a sens włączenia do fabuły Quicksilvera i Scarlet Witch niemal nieobecny.
Ocena: 7,3
Spider-Man: Homecoming
Powoli przechodzimy do najlepiej ocenianych filmów Marvela. Nie bez powodu w tej drugiej grupie znalazł się solowy film o Spider-Manie. Pojawienie się Toma Hollanda w MCU uznawane jest zgodnie przez widzów za początek najlepszego okresu serii. Nie bez powodu - Peter Parker w jego wykonaniu jest najbliższy komiksowemu oryginałowi od czasu serialu „Spectacular Spider-Man”. Nie wszystko w „Spider-Man: Homecoming” wyszło idealnie, pod pewnymi względami to wciąż film bardziej o Iron Manie niż Człowieku-Pająku. Ale świetna kreacja Michalea Keatona w roli Vulture'a oraz sprawnie opowiedziana historia absolutnie zasługują na pochwałę.
Ocena: 7,35
Doktor Strange
Doktor Strange to jeden z bohaterów, którzy wciąż jeszcze nie pokazali pełni swojego potencjału. Solowa ekranizacja jego losów to dosyć standardowa origin story. Bohater przeżywa głęboką traumę, musi odnaleźć się na nowo, a potem zmierzyć ze swoim przeciwieństwem - tak mniej więcej można by podsumować fabułę „Doktora Strange'a”. To co wyróżnia produkcję w reżyserii Scotta Derricksona spośród grona podobnych filmów Marvela, to występ ulubieńca publiczności - Benedicta Cumberbatcha - a także niezwykle pomysłowe CGI.
Ocena: 7,4
Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz
Prawdopodobnie najlepszą decyzją Kevina Feige i pozostałych twórców MCU było powierzenie Kapitanowi Ameryce roli pełnoprawnego przywódcy Avengers. Dzięki temu posunięciu udało się pokazać najciekawsze cechy tego bohatera, który jako (mimo wszystko) propagandowa postać nie jest najłatwiejszy do sprzedania współczesnemu widzowi. Duet reżyserski braci Russo pokazał jednak w „Kapitanie Ameryce: Zimowym żołnierzu”, że doskonale rozumie Steve'a Rogersa i wagę drużynowej współpracy superbohaterów. Dlatego nie powinno dziwić, że o tych twórcach mieliśmy jeszcze okazję nieraz usłyszeć w związku z Marvel Cinematic Universe.
Ocena: 7,55
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów
„Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” mógłby tak naprawdę otrzymać tytuł „Avengers: Wojna bohaterów” i nikt nie miałby powodów do narzekań. W produkcji pojawili się bowiem prawie wszyscy ważni superbohaterowie filmowego uniwersum. Fabuła została dosyć luźno oparta o jeden z najważniejszych eventów w komiksowej historii Marvela ostatnich dwudziestu lat. Braciom Russo udało się jednak zbudować centralny konflikt filmu na prawdziwych emocjach i dylematach filmowych wersji bohaterów. A pozostający na pozór na uboczu filmu antagonista - Baron Zemo - to jeden z najciekawszych przeciwników w całym MCU (dlatego powróci jako główny zły w serialu „Falcon and the Winter Soldier”). Nie wszystko oczywiście udało się w tej produkcji, ale wspomniane elementy w połączeniu z ikoniczną walką na lotnisku dają razem naprawdę udane dzieło.
Ocena: 7,65
Strażnicy Galaktyki vol. 2
James Gunn stał się w pewnym momencie trzecim najważniejszym reżyserem MCU po braciach Russo. Wszystko dzięki dwóm częściom „Strażników Galaktyki”. Film z 2017 roku cieszy się nieco słabszą średnią, ale tak naprawdę obie produkcje doczekały się szczególnego miejsca w sercach fanów Marvela. Głównym celem 2. części było pogłębienie historii bohaterów należących do tytułowej drużyny, a także rozwój międzygalaktycznej części uniwersum. Udało się przede wszystkim w kontekście Petera Quilla i jego relacji z ojcem, ale na pochwałę zasługuje też rozwinięcie postaci Nebuli, które znajdzie swój finał w „Avengers: Endgame”.
Ocena: 7,65
Iron Man
Od tego wszystko się zaczęło. Podczas oglądania „Iron Mana” trudno było wyczuć, że ta produkcja rozpocznie trwającą jedenaście lat podróż bohaterów Marvela, ale recenzje były pozytywne nie bez powodu. To sprawnie nakręcony i dobrze napisany film, a jednocześnie mający w sobie odrobinę magii, która pozwala widzom przymknąć oko na słabości. Historia Tony'ego Starka nie osiągnęłaby jednak nawet w połowie tak olbrzymiego sukcesu, gdyby nie osoba Roberta Downeya Jra. Przyjęcie tej roli było dla niego strzałem w dziesiątkę, bo przyniosła ona dużą popularność i tytuł najlepiej zarabiającego aktora w Hollywood.
Ocena: 7,75
Strażnicy Galaktyki
Star-Lord, Gamora, Groot, Rocket Raccoon i Drax - przed 2014 rokiem ci bohaterowie byli anonimową grupą dla większości widzów MCU. Film Jamesa Gunna zupełnie odwrócił ten trend i sprawił, że od tej pory Strażnicy Galaktyki cieszą się niesłabnącym powodzeniem wśród widzów i czytelników komiksów. „Strażnicy Galaktyki” to sprawne połączenie kina przygodowego, komedii i opowieści o kształtowaniu się grupy przyjaciół. Nie udałoby się to osiągnąć, gdyby nie zauważalna chemia między wcielającymi się w bohaterów Chrissem Prattem, Zoe Saldaną, Davem Bautistą, Vinem Dieselem i Bradleyem Cooperem.
Ocena: 7,8
Avengers
A skoro o kształtowaniu się drużyny mowa - w pierwszej piątce najlepiej ocenianych filmów Marvel Cinematic Universe nie mogło zabraknąć „Avengers” Jossa Whedona. „Iron Man” rozpoczął całą podróż, ale filmowe uniwersum Marvela nie zaistniałoby tak mocno na mapie Hollywood, gdyby nie ta produkcja. Sukces „Avengers” można tłumaczyć wieloma różnymi powodami: świetną obsadą, charyzmatycznym przeciwnikiem w osobie Lokiego, świetnym CGI, a nawet samym nagromadzeniem aktorskiego talentu w jednym filmie. Prawda jest jednak nieco inna. Film Whedona po raz pierwszy pokazał całemu światu, że komiksy superbohaterskie to nie są kiczowate historyki dla dzieci. Wyrwał je raz na zawsze z szufladki, poza którą wcześniej udało się wydostać tylko Batmanowi. Nadeszła epoka Marvela i nikt nie mógł już w to dłużej wątpić.
Ocena: 7,8
Spider-Man: Daleko od domu
Widzowie zgromadzeni wokół serwisów IMDb i Filmweb podjęli zdecydowaną i jednoznaczną decyzję - 3. faza Marvel Cinematic Universe była najlepszą ze wszystkich. Numery od czwartego do pierwszego zajmują dzieła tworzone między 2017 i 2019 rokiem. Wśród wymienionych produkcji nie zabrakło miejsca dla ulubionego bohatera każdego nowojorczyka. „Spider-Man: Daleko od domu” zabiera jednak Petera Parkera na wakacyjną podróż po Europie. Ostatni z dotychczasowych filmów MCU to dosyć zabawna (znów popis komediowego wyczucia dają tu Tom Holland i Jacob Batalon) i przyjazna dla widzów produkcja. Nie wszystkim spodoba się potraktowanie Mysterio przez scenarzystów i nieco chaotyczny finał, ale „Spider-Man: Daleko od domu” i tak kryje w sobie znacznie więcej zalet niż wad.
Ocena: 7,85
Thor: Ragnarok
Taika Waititi na pierwszy rzut oka nie był idealnym wyborem dla Marvela. Nowozelandzki reżyser i aktor zasłynął wcześniej pracą nad absurdalnymi komediami i silnie stylizowanymi produkcjami oddalonymi o lata świetle od tego, co zwykle prezentowało nam MCU. Szefowie studia filmowego słusznie uznali jednak, że Thorowi przyda się mocne odświeżenie. Bóg piorunów stał się ulubieńcem widzów po „Avengers”, ale jego solowe produkcje zawodziły na całej linii (nie bez powodu znalazły się po drugiej stronie barykady w tym zestawieniu). W „Thor: Ragnarok” fani bohatera otrzymali trwającą ponad dwie godziny kolorową jazdę bez trzymanki i niekończące się pasmo żartów.
Ocena: 7,85
Avengers: Wojna bez granic
„Avengers: Wojna bez granic” nie było jedynie przedsmakiem przed najważniejszym filmowym wydarzeniem tej dekady. I fani to należycie docenili. Bracia Russo zdołali stworzyć ekscytującą, angażującą opowieść o walce i poświęceniu w imię najwyższych celów. Co nie było łatwe zważywszy na to, że w produkcji udział wzięło kilkudziesięciu aktorów. Trzeba było nie tylko umieć połączyć ego wszystkich pokazywanych na ekranie gwiazd, ale przede wszystkim zbudować z kilkunastu różnych wątków trzymającą się kupy opowieść. Przy czym największą wartością „Avengers: Wojna bez granic” okazał się nie żaden z bohaterów, a sam główny zły. Widzowie musieli czekać sześć lat na przybycie Thanosa, ale zdecydowanie się nie zawiedli.
Ocena: 8,35
Avengers: Koniec gry
Dwie ostatnie części „Avengers”, to jedynie filmy w zestawieniu, które przekroczyły średnią 8,0. Zwycięzca mógł być jednak tylko jeden. „Avengers: Koniec gry” to naprawdę świetne podsumowanie dotychczasowej historii Marvel Cinematic Universe, a przy tym pełna serca opowieść o bohaterach, z którymi spędziliśmy od kilku do kilkudziesięciu lat. Szczerze mówiąc trudno sobie wyobrazić, by którykolwiek z nowych filmów 4. fazy MCU miał powtórzyć podobny wyczyn. A skoro nie ma szans na lepszy film, czy to warto kontynuować serię? Zdania na ten temat są podzielone nawet wśród najbardziej zagorzałych fanów. Prawie wszyscy zgadzają się jednak, że Disney zamknął tę opowieść z wielkim wyczuciem.
Ocena: 8,5