REKLAMA

Nie tylko "Kevin sam w domu", czyli najlepsze filmy na święta

Wprawdzie nie jestem zbyt wielkim fanem świąt, a już tym bardziej typowo świątecznych filmów, no, ale jako że w tym okresie jest trochę więcej wolnego czasu, za oknami ciemno (choć coraz mniej zimowo), a świąteczna atmosfera chcąc nie chcąc sama się narzuca, to nie sposób nie spożytkować tego czasu na filmowe seanse. Oto moja prywatna lista filmów, które najbardziej lubię sobie przypominać w święta.

Nie tylko "Kevin sam w domu", czyli najlepsze filmy na święta
REKLAMA
REKLAMA

Edward Nożycoręki

To mój ulubiony film okresu zimowo-świątecznego. Uwielbiam jego atmosferę, wzruszającą, smutną, ale też i pokazującą, że w ludziach (przynajmniej niektórych) jest dobro. Edward po dziś dzień jest jedną z moich ulubionych postaci fikcyjnych – niezrozumiany, pełen empatii outsider, który chce kochać i być kochanym, ale zderza się z nie do końca akceptującym go światem. Wspaniała rola Johnny’ego Deppa i niezwykły świat wykreowany przez Tima Burtona (będący lekką satyrą na amerykańskie przedmieścia).

Zły Mikołaj

To chyba jedyny film będący w miarę blisko tematyki świątecznej, który lubię oglądać. Czasem mam wręcz wrażenie, że powstał on specjalnie dla mnie. Nie ma chyba innego filmu, który tak dosadnie profanowałby poetykę świąt i całej ich otoczki. Mamy tu więc Mikołaja-żula, niemiłego chama, pijaka, który nie ma problemu by oddać się aktowi kopulacji w samochodzie, wdawać się w bójki i mieć gdzieś poprawność polityczną. A przy tym wszystkim jest tak naprawdę zwykłym oszustem, który nie znosi świąt. Humor jest ostry jak brzytwa, absolutnie nie nadaje się do oglądania go w gronie rodzinnym (ani przy jedzeniu), ale jednak, mimo wszystko, jest w tym filmie coś, co sprawia, że jakimś cudem ta magia świąt z niego emanuje (choć nie ma w nim nawet grama śniegu).

Powrót Batmana

W sumie nie wiem czemu, ale żaden film o superbohaterach tak bardzo nie kojarzył mi się ze świętami jak "Powrót Batmana". Może to przez to, że jego akcja rozgrywa się w zimie? W sumie poniekąd można go trakrowac jako mroczną, gotycką opowieść o Mikołaju-Nietoperzu, który jeździ swoim Batmobilem, tyle że zamiast rozwozić prezenty ratuje mieszkańców Gotham City.

Justin Timberlake + the Tennessee Kids

W święta, tak jak o każdej innej porze roku, uwielbiam słuchać muzyki, ale niekoniecznie kolędy. W te wolne dni uwielbiam w większym gronie łączyć doświadczenie słuchania z oglądaniem i nadrabiać zaległości koncertowe. Od tego roku do moich evergreenów dołączy brawurowy, kapitalnie sflimowany przez reżysera "Milczenia owiec" film koncertowy prezentujący niesamowite muzyczne show Justina Timberlake’a nakręcone dla Netfliksa. Uczta dla oczu i uszu

Kupiliśmy Zoo

Zawsze gdy mam zły nastrój, chandrę albo coś mi nie wyszło, oglądam "Kupiliśmy Zoo", bo niewiele znam filmów, które tak diametralnie poprawiają mi humor. Za każdym razem po seansie ogarnia mnie totalnie katharsis, poczucie szczęścia, tego, że świat jest piękny, a ludzie wspaniali. Wspaniałe kreacje aktorskie Matta Damona i Scarlett Johansson w otoczeniu chmary zwierzaków i pozytywnych emocji, moim zdaniem rozchmurzy nawet największego mruka i wprowadzi rodzinną atmosferę o wiele bardziej niż niejedna typowo świąteczna opowieść.

Gorączka złota

Nie wiem czemu, ale u schyłku roku bardzo lubię fundować sobie podróż do świata wyobraźni mistrzów z pierwszych dekad kina. Jak byłem mały to w telewizji często trafiałem na pasma, które emitowały klasyczne komedie mistrzów z lat 20 i 30 minionego wieku. Oglądanie filmów sprzed niemal 100 lat, kiedy kino (i świat) wyglądały zupełnie inaczej, odznaczały się innym tempem, swoistą niewinnością i genialnymi pomysłami realizacyjnymi. A kto potrafił to zrobić lepiej niż Charlie Chaplin?

Generał

Z Chaplinem rywalizować mógł jedynie Buster Keaton. Jego "Generał" po dziś dzień zachwyca od strony inscenizacyjnej, logistycznej, pod względem dynamiki, montażu i przede wszystkim zmysłu wizualnego Keatona, dla którego właściwie nie było ograniczeń jeśli chodzi o wyobraźnię i umiejętność jej przełożenia na rzeczywistość. Rozmach tego filmu, który nawet na tle dzisiejszych standardów robi wrażenie (a przypominam, film ten ma 90 lat!) są absolutnie wyjątkowe. Poza tym, zawadiacka lekkość i humor "Generała" działają kojąco, zawsze, o każdej porze roku.

Spirited Away – W krainie bogów

REKLAMA

Moje najwcześniejsze wspomnienia filmowo-świąteczne związane są z bajkami. Im stawałem się starszy tym wtórne opowiastki o Mikołaju i reniferach stawały się coraz to nudniejsze, a od kiedy przekroczyłem próg dorosłości pewna doza infantylizmu mnie opuściła. Ale nie na tyle by nie docenić magii filmów Miyazakiego. Tutaj nie będę specjalnie oryginalny, stwierdzając, że najchętniej (szczególnie w okresie świątecznym) powracam do jego arcydzieła, czyli "Spirited Away", które nieustannie, przy każdym kolejnym seansie mnie zachwyca bogactwem i mistyką wykreowanego świata.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA