Z okazji premiery Dunkierki Christophera Nolana przygotowałem najlepsze filmy wojenne. Wybór jest mocno subiektywny.
Najdłuższy dzień z 1962 roku
Najdłuższy dzień to jedno z najbardziej imponujących logistycznie widowisk w historii Hollywood. Film nakręcony został przez czterech reżyserów. Trwa prawie trzy godziny i z dokumentalną dokładnością odtwarza wydarzenia z 6 czerwca 1944 roku, kiedy to wojska alianckie lądują w Normandii. Najdłuższy dzień nawet w 2017 roku ogląda się z zapartym tchem. Jego fenomenalna warstwa formalna nie miała sobie równych do czasu Szeregowca Ryana.
Premiera tego filmu była wielkim wydarzeniem w swoich czasach, nie tylko ze względu na tematykę, ale też dlatego, że w obsadzie znalazła się cała czołówka międzynarodowych gwiazd kina, m.in. John Wayne, Sean Connery, Robert Mitchum.
Pieczołowitość wykonania oraz realizm tego filmu podkreśla fakt, że nakręcony on został na czarno-białej taśmie. Każda nacja mówi swoim własnym językiem. Amerykanie po swojemu, Francuzi po francusku, a Niemcy po niemiecku. A wiemy dobrze i dziś, że Hollywood lubi chodzić na łatwiznę i preferuje angielszczyznę ponad inne języki.
Szeregowiec Ryan z 1998 roku
Z jednej strony trudno coś nowego i odkrywczego napisać o Szeregowcu..., a z drugiej nie da się zrobić listy najlepszych filmów o II wojnie światowej bez uwzględnienia mistrzowskiego dzieła Spielberga.
Szeregowiec Ryan wprowadził kino wojenne w XXI wiek, zarówno sposobem realizacji - o genialnych zdjęciach Janusza Kamińskiego można by napisać pracę dyplomową - jak i podejściem do opowiadania historii. Pokazuje nie tylko horror wojny w przerażająco realistyczny sposób, ale też jest przejmującą opowieścią o człowieczeństwie.
Spielberg z niesłychaną wirtuozerią odtwarza wojenne starcia - udowadniając przy tym, że jest jednym z najlepszych reżyserów w historii - i kreuje przed widzem poruszający traktat antywojenny. Po prostu arcydzieło.
Najlepsze lata naszego życia z 1946 roku
Ten poruszający dramat jest też przy okazji jednym z najlepszych amerykańskich filmów w historii kina. Powstał zaledwie dwa lata po zakończeniu II wojny światowej. Nakręcony został przez mistrza Williama Wylera (twórcę m.in. Ben Hura i Rzymskich wakacji). Na przykładzie trzech powracających z frontu żołnierzy, pokazuje, jak wyglądało życie ludzi tuż po wojnie. Jak radzili sobie z rzeczywistością i ciążącą nad nimi traumą wojny.
Niewiele powstało filmów, które tak sugestywnie i finezyjnie opowiadały o spustoszeniach i bezsensie wojny. Już sam tytuł tego filmu niesie ze sobą ogromny pokład żalu i smutku. O najlepszych, młodych latach ludzi, którzy stracili je bezpowrotnie i nie mogą ponownie znaleźć sobie miejsca w normalnym życiu.
Film ten również, bez naiwności oraz popadania w anty-wojenną i patriotyczną propagandę, zadaje szereg pytań o to, czy w ogóle warto się tak poświęcać dla kraju, czy wojna nie jest zbyt wielką ceną jednostki za jej zniszczone życie.
Cienka czerwona linia z 1998 roku
Nakręcony po 20-letniej przerwie film Terrence’a Malicka to elegia o dekonstrukcji ludzkiej natury. Filozoficzna medytacja nad wojną jako ostatecznym konfliktem naszej wewnętrznej egzystencji. Malickowi udało się stworzyć swój własny filmowy język, który jest nowoczesną formą wizualnego poematu.
To też ostatni wielki film Malicka W późniejszych latach reżyser zaczął rozmieniać się na drobne.
Most na rzece Kwai z 1957 roku
Most na rzece Kwai to mistrzowskie studium charakterów i chorej obsesji. Autorem dzieła jest jeden z najlepszych reżyserów wszech czasów, David Lean. Głównym bohaterem jest pułkownik Nicholson (wybitna rola Aleca Guinnesa - 20 lat później wcielił on się w Obi-Wana Kenobiego), który jest w stanie poświęcić życie swoich żołnierzy po to tylko, aby zbudować nikomu niepotrzebny most.
Film Leana jest bardziej dramatem psychologicznym niż typowym kinem wojennym. Tym niemniej, stanowi on genialną metaforę bezsensu wojny i zabijania w pigułce.
Parszywa dwunastka z 1967 roku
Powyżej wymieniałem różne rodzaje filmów wojennych – były i psychologiczne dramaty egzystencjalne polemizujące z całą naturą wojny i próby wiernego odtworzenia wielkich bitew. Parszywa dwunastka podchodzi do wojny w sposób bardziej... rozrywkowy.
To typowy przykład tzw. męskiego kina, pełnego wartkiej akcji, brutalności, efektownych scen. Przy okazji jest też niegłupi i nie drwi z inteligencji widza. Wojna jest tu właściwie tłem dającym pretekst fabularny, w którym to banda zbrodniarzy ma za zadanie wybrać się na samobójczą misje ataku na zamek we Francji, gdzie ukrywają się nazistowscy oficerowie.
Jest to kino akcji w stanie czystym, którego motywy można było znaleźć w westernach i w późniejszym kinie rozrywkowym (chociażby w niedawnym Legionie samobójców).
Bękarty wojny z 2009 roku
Gdy tylko dowiedziałem się, że Tarantino zabiera się za kręcenie filmu o II wojnie światowej, wiedziałem, że będzie to coś wyjątkowego i dalekiego od standardowych schematów gatunkowych.
"Bekarty wojny" to szalona jazda z historią w tle, odwracająca lekko perspektywę. Filmowa fantazja o zemście Żydów na nazistach z jednej strony z szacunkiem odnosi się do wydarzeń II wojny, a z drugiej stanowi delikatny pastisz m.in. Parszywej dwunastki. W dodatku fenomenalnie wyreżyserowany, co w przypadku Tarantino nie jest niczym nowym.