Jeśli kochacie filmy oraz muzykę, to powinniście uwielbiać też i filmy o muzykach. Dobre i ciekawe produkcje tego typu można policzyć na palcach obu rąk, tak więc z okazji kinowej premiery filmu „Miles Davis i ja” postanowiłem zebrać najlepsze znane mi filmy o muzykach właśnie.
Amadeusz z 1984 roku
Zaczynamy z wysokiego C. Film o muzycznym geniuszu wszech czasów jest też i jednym z najlepszych filmów w historii kina. Amadeusz Milosa Formana to niesamowita podróż w głąb muzyki i barwnej osobowości Wolfganga Amadeusza Mozarta (i jego śmiechu, ponoć wiernie odwzorowanego z rzeczywistości).
To także kapitalnie zarysowany od strony psychologicznej portret rywalizacji dwóch osobowości, dwóch wielkich artystów, czyli Mozarta i Salieriego. Tak właściwie, to równie dobrze można uznać, że to właśnie Salieri jest głównym bohaterem tego arcydzieła, a Mozart gra tam postać "tego złego". W każdym razie, niesamowita muzyka, genialne aktorstwo i porywające sceny sprawiają, że "Amadeusz" nie bez powodu jest klasyką światowego kina.
The Doors z 1991 roku
Oliver Stone swego czasu miał niezłego farta i nosa do tworzenia filmów o największych i najciekawszych postaciach z historii XX wieku. Jedną z nich była biografia Jima Morrisona, czyli kultowego wokalisty i frontmana legendarnej grupy The Doors. Nawet jeśli, według fanów grupy, film ten odbiega od prawdy, to nie sposób odmówić mu fantastycznych scen żeniących obrazy i muzykę; do tego Val Kilmer, którego nigdy wcześniej nie podejrzewałem o bycie ponadprzeciętnym aktorem, jako Jim Morrison po prostu powala na łopatki.
Film Stone’a, jak mało który pozwala nam wejść w psychikę i emocje muzyka, jego proces twórczy; pokazuje ciemne strony bycia artystą, czyli narcyzm, egocentryzm oraz niezdrową fascynację śmiercią. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów The Doors.
Love & Mercy z 2014 roku
Trzymając się ciągle biografii znanych muzyków nie sposób pominąć filmu, który niestety ominął polskie kina. Love & Mercy to opowieść o skomplikowanym życiu i twórczości Briana Wilsona, jednego z członków grupy The Beach Boys.
Niewiele widziałem filmów o muzykach, które tak głęboko i dokładnie potrafiły wejść w proces tworzenia muzyki i pokazały go widzom. W "Love & Mercy" nie brakuje scen, w których Wilson komponuje muzykę, próbuje i wymyśla nowe dźwięki, i potem próbuje nagrywać je w studiu. Pod tym względem to jeden z nielicznych filmów, które zadowolą profesjonalnych muzyków.
Do tego historia Briana Wilsona jest jedną z najbardziej fascynujących. On sam uważany jest za jednego z największych innowatorów w historii muzyki pop, jednak za swój geniusz i wrażliwość zapłacił dość wysoką cenę, jaką były problemy psychiczne - liczne załamania nerwowe, halucynacje czy wstępne fazy schizofreniczne.
Akcja filmu rozgrywa się podczas powstawania "Pet Sounds", opus magnum Wilsona, który do dziś uważany jest za jeden z najlepszych albumów w historii.
Oto Spinal Tap z 1984 roku
Oto jeden z najbardziej odjechanych i udanych żartów w historii kina. I przy okazji jeden z pierwszych (wówczas) mockumentów, czyli parodii filmów dokumentalnych.
Historia fikcyjnego zespołu heavy metalowego Spinal Tap zawiera w pigułce wszystkie przywary i warte obśmiania schematy rock n’ rolla i muzycznego życia w trasie. Genialnym w swojej prostocie zabiegiem było stworzenie Spinal Tap, w którym można było do woli umieszczać nawiązania do wszelkich wieśniackich zachowań heavymetalowców, jednak bez wskazywania palcem na konkretne osoby (choć oczywiście trudno nie mieć skojarzeń z Def Leppard, Iron Maiden, Ozzy Osbourne’em podczas oglądania).
Ale przy tym wszystkim, "Oto Spinal Tap" to prostu świetna komedia o muzykach, która z biegiem lat tylko i wyłącznie zyskuje na wartości, także historycznej.
Rok diabła z 2002 roku
Zostańmy chwilę w konwencji mockumentu. Jak widać, gatunek ten przypasował mocno muzykom. W 2002 roku, jeden z najlepszych czeskich reżyserów Petr Zelenka zrealizował fikcyjny dokument o prawdziwej postaci, znanym także w Polsce bardzie Jaromirze Nohavicy. Założenie tego filmu jest więc nawet bardziej odjechane i pokrętne niż w przypadku Spinal Tap. W "Roku diabła" fikcja miesza się z rzeczywistością, absurd z realizmem, komedia z dramatem. I to stanowi właśnie o jego niezwykłości.
Control z 2007 roku
Tym razem już prawdziwa biografia prawdziwego muzyka. Ian Curtis, frontman post punkowej grupy Joy Division jest bohaterem świetnego obrazu "Control". Niewiele filmów o muzykach potrafiło tak dobrze wejść w ich psychikę, bo to w większości bardzo skomplikowane osobowości, pełne sprzecznych emocji, egocentryzmu zmieszanego z kompleksami i stanami depresyjnymi. Taką cenę płaci się za wrażliwość muzyczną, która ma w sobie coś z mistycyzmu i magii, choć trzeba mieć do niej odpowiednie predyspozycje psychiczne.
O tym poniekąd jest właśnie "Control". Ian Curtis rozdarty był pomiędzy swoimi marzeniami o sławie, a szarym przyziemnym życiu i pracy, której nie znosił. Pomiędzy muzyką, a życiem od wypłaty do wypłaty, za które i tak ledwo starczyło mu na życie. Pomiędzy życiem rodzinnym z żoną i córką, a kochanką. A gdy dołączymy do tego depresję i nadwrażliwość – dostajemy mieszkankę wybuchową.
8 mila z 2002 roku
Współczesna, surowa i szorstka wersja bajki o Kopciuszku zmiksowana z filmem "Rocky", w wersji rapowej z Eminemem w roli głównej. To opowieść o marzeniach ludzi przygniecionych przez brutalną rzeczywistość. Eminem wciela się tu (o dziwo, bardzo udanie) w chłopaka mieszkającego w starej przyczepie samochodowej razem z matką i młodszą siostrą. Za dnia ciężko pracuje w fabryce, a nocą włóczy się z kumplami po hip-hopowych klubach i bierze udział w rapowej bitwie na słowa, marząc o wielkiej karierze.
Dla fanów hip-hopu pozycja obowiązkowa. A dla całej reszty, po prostu dobre kino.
Whiplash z 2014 roku
Ten film dosłownie miażdży emocjonalnie. To chyba pierwszy obraz, który pokazuje nam jak wygląda praca muzyka (w tym wypadku jazzowego) zza kulis. Muzyka kojarzy nam się z eteryzmem, emocjami, delikatnością i ulotnością, ale często nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile potu, łez i krwi (dosłownie!) trzeba wylać, by osiągnąć wielkość i finezję muzycznego geniusza. Treningi muzyków pokazane zostały w tym filmie niemalże jak treningi sportowców.
Whiplash to też w dużej mierze poruszający dramat psychologiczny o tym, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla naszych marzeń i pasji.