„Ciche miejsce”, „Przebudzenie dusz”, „Suspiria”, „Halloween” czy „Dziedzictwo” - to był bardzo dobry rok dla fanów horrorów. Zapraszam na subiektywną listę najlepszych filmów grozy mijającego roku.
Najlepsze horrory 2018 roku - co warto zobaczyć?
Bezsprzecznie - numer jeden ostatnich miesięcy. Krasinski stworzył przekonujący, postapokaliptyczny świat, w którym ludzie trwają na krawędzi zagłady i nie mogą wydawać najmniejszych odgłosów, jeśli chcą przeżyć. Film trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy, pokazując, że oryginalny, świeży pomysł to klucz do sukcesu w świecie horrorów wypełnionym przez franczyzy zjadające własny ogon.
Największe zaskoczenie. „Przebudzenie dusz” porywa w surrealistyczną podróż przez trzy historie - ludzi, których życia zostały złamane przez nadnaturalne siły. Film umiejętnie wykorzystuje horrorowe klisze i manipuluje nimi twórczo i zaskakująco. Choć końcówka rozczarowuje sztampą, to film warto obejrzeć choćby dla świetnych kreacji - obłąkanego mieszkańca domu wypełnionego demonami ( Alex Lawther z „The End of F***ing World”) i osamotnionego maklera giełdowego z toną pieniędzy (Martin Freeman).
„Dziedzictwo” to chyba najbardziej kontrowersyjna pozycja na mojej liście. Jednym podoba się zaskakująca, nieprzewidywalna historia i gęsta atmosfera, drudzy natomiast dostrzegają dziury fabularne. Sam zaliczam się do tego pierwszego obozu. Dziwny, odrealniony klimat „Dziedzictwa” pochłonął mnie od pierwszej sceny i wstrząsną ciągłym ciągłym przesuwaniem granicy grozy. Dla niektórych - aż do parodii.
Wizualna wirtuozeria „Suspirii” sprawia, że to jeden z najlepszych, a na pewno najpiękniejszych horrorów mijającego roku. Nie straszy, ale i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu dzięki tanecznym popisom, unikalnym, somnambulicznym montażówkom czy przepełniającemu obraz napięciu. Suspiria jest filmem jedynym w swoim rodzaju. Jednych może znudzić, innych porwie bogactwem interpretacyjnej głębi.
Netflix bardzo mocno poszedł w ostatnim czasie w horrory. Jednak z grona „Apostoł”, „1922” czy „Gra Geralda” to właśnie trzecia część serii „Projekt: Monster” najbardziej zapadła mi w pamięć. Choć nie dorasta do poziomu prezentowanego przez wcześniejsze obrazy, to ciekawa wizja statku przyszłości i zagmatwanych losów czasoprzestrzeni sprawia, że 1,5 godziny mija jak z bicza strzelił.
Z „Suspirii” przeskakujemy na przeciwny kraniec horrorowego spektrum. „Halloween” to porządny slasher, który nawiązuje do wiekowego oryginału. Powracają bohaterowie końcówki lat 70. - krwiożerczy Mayers i Jamie Lee Curtis jako Laurie Strode. Ten pierwszy gwarantuje brutalną rozrywkę spod znaku gore, a ta druga przekonującą kreację kobiety walczącej o przetrwanie. Jest krwawo i makabrycznie.
Dość prosty horror z przesłaniem. Podkreśla społeczne nierówności i problem rasizmu, a przy tym serwuje krwawą jatkę podlaną humorystycznymi gagami. Choć seria goni już nieco w piętkę bazując na jednym motywie, to nadal oferuje solidne emocje i zaskakująco wiele scen akcji.
Do zestawienia dorzucam jeszcze trzy pozycje dodatkowe, na które również warto zwrócic uwagę:
Zegar czarnoksiężnika – horror dla dzieci
Horror dla dzieci - czy to się może udać? Eksperyment Eli Roth zakończył się niestety tylko połowicznym sukcesem. Mamy upiorne lalki, szkielety i zombiaki, do tego magię i nawiedzony dom, więc niby wszystkie składniki na trzymający w napięciu thriller są na swoim miejscu. Niestety całości brakuje charyzmy „Stranger Things”, lekkości „Harry'ego Pottera” czy humoru, który Jack Black pokazywał w innych swoich wcieleniach. Młode nastolatki powinny się jednak dobrze bawić.
Korpo - horror dla nienawidzących open space'ów
Mój ulubiony slashertego roku. Jeśli czytając te słowa siedzisz za biurkiem i marzysz o rzuceniu wszystkiego i wyjeździe w Bieszczady, to ten film idealnie nada się na wieczorne odstresowanie. Bezkompromisowe sceny walki w ogarniętym zarazą biurowcu i surrealistyczna, przerysowana historia powinny trafić gusta miłośników auto-ironicznych horrorów.
Escape room - jeśli chcesz kogoś ukarać seansem
Widziałem w swoim życiu dziesiątki, jeśli nie setki horrorów. Niewiele mogło się jednak mierzyć z „Escape Roomem”. Oczywiście pod kątem nudy wiejącej z ekranu, drewnianej gry aktorskiej i bezsensownego scenariusza. Seans polecam tylko masochistom.